– Aż cztery instytucje były w tę sprawę zaangażowane przy pełnym zastosowaniu środków operacyjnych, a więc BTSy, czyli logowania, geolokacja, pobieranie bilingów, podsłuchiwanie plus obserwacja plus używanie tajnych współpracowników, mających kontakty w redakcjach, które pozwalały uzyskiwać służbom tak zwane informacje wyprzedzające - ujawnił na antenie Telewizji Republika, dziennikarz śledczy Cezary Gmyz. Masowa inwigilacja za rządów PO-PSL ruszyła po ujawnieniu afery taśmowej, której bohaterami byli czołowi politycy i ministrowie rządu Donalda Tuska. TW przekazywali informacje wyprzedzające nt. afery związanej ze sprzedażą Ciechu.
W programie "Rozmowa ściśle jawna" Cezary Gmyz ujawnił szczegóły inwigilowania dziennikarzy przez służby podległe Platformie Obywatelskiej i Polskiemu Stronnictwu Ludowemu. Jednym z narzędzi zdobywania informacji, byli tajni współpracownicy służb.
- W ten sposób inwigilowana była redakcja "Wprost", redakcja "Do Rzeczy" i redakcja "W Sieci"- mówił dziennikarz. Służby miały na bieżąco otrzymywać informacje m.in. o tym co działo się w tygodniku "Wprost" w czasie ujawniania pierwszych nagrań z rozmowami najważniejszych osób w państwie.
Źródłem służb
"były osoby, które przekazywały informacje o tym, co się działo w redakcjach innym dziennikarzom i inni dziennikarze funkcjonowali jako nieoficjalni współpracownicy tajnych służb i przekazywali informacje wyprzedzające na temat przygotowywanych publikacji związanych z aferą taśmową, związanych m.in. ze sprawą Ciechu.
- Służby miały odsłuch na temat tego, co się działo w poszczególnych redakcjach – ujawnił Cezary Gmyz.
Źródło: niezalezna.pl,telewizjarepublika.pl
sp