Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Bez widoków na polski Leninopad. Ubeliski wciąż straszą

Widok upadającej figury Włodzimierza Lenina i wiwatujących z tego powodu tysięcy mieszkańców Charkowa jest dowodem, że mimo kłopotów dekomunizacja na Ukrainie postępuje przynajmniej w sferze s

Efrem Lukatsky/Flickr.com
Efrem Lukatsky/Flickr.com
Widok upadającej figury Włodzimierza Lenina i wiwatujących z tego powodu tysięcy mieszkańców Charkowa jest dowodem, że mimo kłopotów dekomunizacja na Ukrainie postępuje przynajmniej w sferze symboliki. A w Polsce? Komunistyczni patroni mają się dobrze, a Rosjanie chcą stawiać na naszych nekropoliach pomniki bolszewikom - pisze w najnowszym numerze „Gazeta Polska”.

Charków przed II wojną światową był stolicą sowieckiej Ukrainy. To tu do dziś występują mocne sympatie separatystyczne i prorosyjskie. Miasto jest wciąż narażone na rosyjską infiltrację. Na tym większą uwagę zasługuje więc fakt, że tysiące ludzi skakały z radości, kiedy runął monument, którego jeszcze w lutym bronili prorosyjscy demonstranci. Teraz trudno było znaleźć kogoś, kto by bronił „wodza rewolucji”. „Charków to Ukraina” – krzyczeli protestujący zgromadzeni wokół pomnika.

Leninopad – tak nazwano na Ukrainie falę obalania komunistycznych pomników, która przetoczyła się przez ten kraj. Usunięto już ich setki. „Lenin? Niech pada. (…) Oby tylko ludzie nie ucierpieli, żeby ten krwawy komunistyczny bożek nie przyniósł jeszcze większych ofiar” – napisał na Facebooku Arsen Awakow, minister spraw wewnętrznych Ukrainy. Charkowski Lenin jest jednym z kilkuset, które „spadły” od momentu wybuchu Majdanu. I choć według wyliczeń pozostało ich na Ukrainie jeszcze ponad dwa tysiące, nie ma tygodnia, by w internecie nie pojawiały się kolejne zdjęcia pikujących wodzów rewolucji. W ubiegłym tygodniu runął np. pomnik Lenina w rejonie biłokurakyńskim w obwodzie ługańskim.

Upadek Lenina w Charkowie ucieszył także Radosława Sikorskiego: „Another one bites the dust!” (Następny gryzie piach) – napisał w internetowym serwisie twitter, publikując zdjęcia z upadającego charkowskiego pomnika.

Tymczasem w naszym kraju od Nowego Sącza po Szczecin trwa walka z pozostałościami po okresie Polski Ludowej. Tylko w ostatnich dniach doszło do kolejnych skandali z komunistycznymi patronami w roli głównej. Skończyło się na zawiadomieniu prokuratury z jednej strony, rosyjskim pouczeniu z drugiej i żalach „Gazety Wyborczej” z trzeciej.

Jak oburzały się media, nieznani sprawcy „zdewastowali” warszawski pomnik Zygmunta Berlinga, który stoi pomiędzy rozjazdami Trasy Łazienkowskiej przy Wale Miedzeszyńskim na Saskiej Kępie. Kontrowersyjny monument był już kilkakrotnie uszkadzany, a radni PiS chcieli jego usunięcia, jednak nic takiego się nie stało. Co więcej, dzielnicowi radni z Pragi-Południe składali tam kwiaty. Tak było m.in. w 2012 r.

Nad pomazanym pomnikiem Berlinga utyskuje oczywiście „Gazeta Wyborcza”. „Pomazany został cokół z kieleckiego wapienia i posąg z białego marmuru, przywiezionego niedługo po zakończeniu stanu wojennego z Kazachstanu. Czy ci, którzy wymazali pomnik Berlinga, pomyśleli o 3,5 tysiącu poległych żołnierzy?” – pyta znana z relatywizowania historii gazeta. Zestawia przy tym bohaterstwo żołnierzy 1 dywizji WP im. Tadeusza Kościuszki z osobą ich dowódcy, agenta NKWD i kłamcy katyńskiego.

Co ciekawe, Berling na pomniku jest ukazany od kolan w górę, co interpretowane jest jako niemoc do udzielenia pomocy powstańczej Warszawie. Natomiast fakt ukazania generała z lornetką w ręku sprawia, że pomnik określany jest mianem „pomnika Obserwatora Powstania Warszawskiego”.

Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Gazeta Polska”.

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Wojciech Mucha