
Kluby silne jak nigdy
Gdyby wierzyć w to, co media III RP piszą od 20 lat na temat klubów „Gazety Polskiej”, to wychodziłoby na to, że od dawna nie istnieją, bo ich formułę za archaiczną uznawano już w momencie powstawania.
Gdyby wierzyć w to, co media III RP piszą od 20 lat na temat klubów „Gazety Polskiej”, to wychodziłoby na to, że od dawna nie istnieją, bo ich formułę za archaiczną uznawano już w momencie powstawania.
W Krakowie jak czegoś nie wolno, ale bardzo się chce, to można. Tak przynajmniej brzmi powtarzana przez tutejszych dowcipnisiów opinia. I najwyraźniej z takiego założenia wyszedł urzędujący od roku prezydent miasta Aleksander Miszalski, który powiesił na ogrodzeniu baner wyborczy Rafała Trzaskowskiego.
W cieniu prawyborów w Platformie Obywatelskiej, gdzie o nominację na kandydata na prezydenta RP walczą ze sobą Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski, trwa gorączkowe poszukiwanie kandydata Zjednoczonej Prawicy.
Jedną z pierwszych decyzji po nielegalnym przejęciu TVP było usunięcie z serwerów serialu „Reset” autorstwa Michała Rachonia i prof. Sławomira Cenckiewicza. Szczęśliwie system medialny nie jest już tak szczelnie domknięty.
Gdyby wierzyć w to, co media III RP piszą od 20 lat na temat klubów „Gazety Polskiej”, to wychodziłoby na to, że od dawna nie istnieją, bo ich formułę za archaiczną uznawano już w momencie powstawania. Ostatni, jubileuszowy XX Zjazd Klubów „GP” pokazał doskonale, że organizacja jest silna jak nigdy.
Decyzją większości radnych Krakowa metropolita krakowski ma zostać wykluczony z kapituły prestiżowego medalu Cracoviae Merenti. Pomysł uzasadniany jest „kontrowersjami wokół abp. Marka Jędraszewskiego”, obecnego metropolity. Trudno jednak nie dostrzec, że celem takiego działania jest wyrugowanie przedstawicieli Kościoła z prestiżowego gremium na stałe. Co jednak znamienne, obecny prezydent Krakowa, uciekając od wyrażenia opinii w sprawie tego antyklerykalnego pomysłu, może pokrzyżować szyki jego inicjatorom.
Quasi-putinowski styl, jaki Donald Tusk prezentował w trakcie tzw. sztabów kryzysowych podczas powodzi, nie był jedynie incydentem czy jednorazową pokazówką. Przykład rozpętanej w poniedziałek afery wokół alkotubek pokazuje dobitnie, że tak właśnie wyglądać będzie zarządzanie emocjami przez rządzących. Kreowanie problemów, skupianie wokół nich emocji społecznych i rozwiązywanie ich metodami właściwymi dla wschodnich satrapii.