Paweł Piskorski uderza w środowisko polityczne, które w sposób otwarty popiera obecną politykę rządu Niemiec. Kto gwarantuje bezpieczeństwo byłemu skarbnikowi PO, byłemu prezydentowi Warszawy i byłemu posłowi na Sejm RP i posłowi do Parlamentu Europejskiego? I, co dużo ważniejsze, dlaczego to robi?
Za Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, zwanym też „matką afer”, stał proceder polegający na budowaniu przez komunistyczny wywiad grupy sprzyjających przyszłej władzy biznesmenów, którzy prywatyzowali środki należące do państwa. Z czasem w przestrzeni postsowieckiej tacy biznesmeni nazwani zostali oligarchami. Jednym z nich był nieżyjący Wiktor Kubiak, współpracownik Wojskowych Służb Informacyjnych, właściciel między innymi firmy Batax, szeroko opisywanej w raporcie z likwidacji WSI.
Liberałowie z FOZZ‑u
Paweł Piskorski wie, co robi. W swojej książce „Między nami liberałami” zwraca uwagę na rolę Jacka Merkla, współzałożyciela Platformy Obywatelskiej (w raporcie z likwidacji WSI cytowane są dokumenty, w których funkcjonariusze służby określają Merkla pseudonimem Bankier) oraz wskazuje na powiązania finansowe pomiędzy Kongresem Liberalno-Demokratycznym a jednym z beneficjentów FOZZ Wiktorem Kubiakiem. Piskorski podaje zatem piłkę „na dobieg”, tak aby wniosek był jednoznaczny: środowisko Donalda Tuska, które rządzi dzisiaj Platformą Obywatelską, otrzymało pierwsze biznesowe wsparcie z pieniędzy ukradzionych w ramach „matki afer” – procederu zorganizowanego przez wojskową bezpiekę masowej kradzieży majątku wypracowanego przez lata funkcjonowania PRL‑u.
Sensacje, na które zwraca uwagę w swojej książce Paweł Piskorski, nie pojawiają się w przestrzeni publicznej po raz pierwszy. Od wielu lat zwraca na nie uwagę między innymi Krzysztof Wyszkowski, po raz pierwszy jednak słyszymy o praktyce finansowania środowiska gdańskich liberałów bezpośrednio z ust człowieka, który organizował i tworzył kolejne wcielenia Kongresu Liberalno-Demokratycznego, między innymi Platformę Obywatelską.
Oscarowa rola Stasi
Paweł Piskorski siłą rzeczy odnosi się do tez, pytań i wątpliwości, jakie od lat nurtują badaczy polskiej sceny politycznej, a związanych choćby z działalnością na początku lat 80. ubiegłego wieku komunistycznego wywiadu niemieckiego – Stasi. Do dziś nie udało się zidentyfikować agenta tej służby o pseudonimie Oscar, który działał w Gdańsku. Niemniej jednak badacze historii Stasi wskazują na intensywne prace, jakie po zjednoczeniu Niemiec tamtejsze służby prowadziły w ramach budowania struktur partii CDU na przejętych od komunistów terenach wschodnich Niemiec po roku 1990. Znowu zgodnie z piłkarską zasadą podania do napastnika „na dobieg” Paweł Piskorski wywołuje pytania. Czy finansowanie środowiska polskich liberałów przez CDU – o czym Piskorski pisze wprost – brało się z wiedzy, jaką niemiecka partia miała o tym środowisku? Czy dzisiejsze bliskie stosunki CDU i PO są pokłosiem odświeżonych w 1990 r. relacji, które swoją prawdziwą podstawę miały w wydarzeniach o 10 lat wcześniejszych?
Gdańsk – Warszawa wspólna sprawa
W książce Pawła Piskorskiego „Między nami liberałami” pojawiają się nazwiska najważniejszych dzisiaj współpracowników Donalda Tuska: Jana Krzysztofa Bieleckiego, wówczas premiera i partnera Helmuta Kohla w sprawie finansowania KLD – dziś szefa Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów, Janusza Lewandowskiego – wówczas ministra przekształceń własnościowych, dzisiaj komisarza Unii Europejskiej do spraw budżetu, Krzysztofa Kiliana – wówczas szefa gabinetu Lewandowskiego, do niedawna prezesa Polskiej Grupy Energetycznej, wcześniej między innymi wiceprezesa kontrolowanego przez państwo operatora telekomunikacyjnego Polkomtel. Wszyscy ci ludzie byli mniej lub bardziej powiązani z Trójmiastem i wszyscy w latach 80. prowadzili nad morzem działalność opozycyjną. Działalność ta jest barwnie opisana w wywiadzie rzece, który przeprowadził Bogdan Rymanowski z Januszem Molkem (vel Molka) pt. „Ubek. Wina i skrucha”.
Z opinii Molkego, pochodzącego z Gdańska wieloletniego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, a później funkcjonariusza tej służby, wynika, że to środowisko było dogłębnie kontrolowane przez komunistyczne służby specjalne aż do upadku PRL‑u.
Motyw
Kluczowe pytania dotyczące informacji przekazanych przez Pawła Piskorskiego dotyczą nie tylko jego motywacji, drugorzędne bowiem znaczenie ma to, czy książka powstała z powodów wyborczych, czy też jako realizacja zasady, że zemsta jest daniem, które najlepiej smakuje na zimno. Piskorski, odsłaniając fundamenty, na których stawiany był gmach, nazywający się dziś Platforma Obywatelska, ryzykuje bardzo dużo, również w kwestiach osobistych. Nie jest pierwszym ze skarbników PO, który odszedł z partii w atmosferze skandalu. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski, oskarżony o działania korupcyjne, pełnił taką funkcję na Pomorzu, a nigdy nie odniósł się choćby zdaniem do mechanizmów finansowania kampanii wyborczych w tej części Polski, Mirosław Drzewiecki pozwolił sobie wyłącznie na żal, że państwo, które oskarża współtwórcę partii rządzącej o działania korupcyjne, to „dziki kraj”.
Paweł Piskorski udziela wywiadu rzeki, w którym porusza kwestie o znaczeniu strategicznym. Odnosi się np. do skandalu korupcyjnego, który zmiótł ze sceny politycznej boksera wagi ciężkiej europejskiej polityki przełomu wieków – Helmuta Kohla. Kto gwarantuje zatem bezpieczeństwo byłemu skarbnikowi partii, byłemu prezydentowi Warszawy i byłemu posłowi na Sejm RP i posłowi do Parlamentu Europejskiego? I, co dużo ważniejsze, dlaczego to robi? Odpowiedź na to pytanie przez pewien czas pozostanie nieznana.
W tym kontekście warto wspomnieć tajemniczą rozgrywkę polityczną, jaką obserwowaliśmy w warszawskim hotelu Marriott. Goście pochodzącego z Gdyni biznesmena Ryszarda Krauzego, którzy spotkali się z nim na 40. piętrze hotelu (tego samego hotelu, w którym urzędował przed laty Wiktor Kubiak) w komplecie pochodzili znad morza. Janusz Kaczmarek, Konrad Kornatowski, Jaromir Netzlel czy Lech Woszczerowicz do dzisiaj milczą, co ma kojący wpływ na ich zdrowie. Andrzej Lepper, który na krótko przed swoją śmiercią postanowił w rozmowie z naczelnym „Gazety Polskiej” rzucić trochę światła na tę sprawę, nie dożył jej wyjaśnienia.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Michał Rachoń