„Swój sukces Rosja zawdzięcza umiejętności budowania siły z procesów rozkładowych i ludzkiego upadku… Z podźwignięciem się człowieka… nastąpi zmierzch sowieckiej Rosji” – pisał Henryk Józewski, bliski współpracownik Piłsudskiego. Majdan pokazał, że tam, gdzie Rosja ma do czynienia z ludźmi twardymi, honorowymi i rozumiejącymi jej sztuczki – przegrywa. Jak zawsze w historii.
Kiedy stało się jasne, że Rosja utraciła kontrolę nad przebiegiem wydarzeń na Ukrainie? Dla mnie wtedy, gdy po ucieczce Janukowycza rosyjskie MSZ ogłosiło swoje zaniepokojenie faktem, że w Równem „ukraińscy radykałowie” ostrzelali autobus z białoruskimi turystami i rosyjskim kierowcą.
Tylko w Równem, a nie w Kijowie? I tylko kierowca był Rosjaninem, a pasażerowie nie? I gdzie oskarżenia, że to Kliczko osobiście wydał rozkaz strzelania? Nie star-czyło fantazji?
Brak bardziej efektownej prowokacji był jasnym komunikatem, że Rosja jest zaskoczona przebiegiem wydarzeń. W parę dni później Moskwa ogłosiła narodziny ukraińskiego terroryzmu. I znowu – zrobiła to niejako z przyzwyczajenia, bo tak robiła przez lata na Kaukazie, bo zawsze tak robi. I znów – kompletnie bez efektu, bo nikt jej nie uwierzył.
Nie podziałały też prowokacje wcześniejsze, np. wysłanie na majdan opłaconych bezdomnych z tęczowymi flagami, by przekonać Ukraińców, że do UE chcą geje. Nie zadziałało nawet przekonywanie Zachodu – kolejny stały element rosyjskiego repertuaru – że majdan to faszystowscy banderowcy.
Janukowycz musiał więc z konieczności kazać strzelać nie do majdanu skompromitowanego, lecz popularnego. Co stało się dla niego gwoździem do trumny. „Zek” dowiódł, że jego horyzonty wystarczają do zarządzania mafią i posługiwania się jej stałym repertuarem – jak morderstwa – ale nie do rozumienia gry politycznej. Nie przewidział, że jako morderca stanie się obciążeniem także dla swoich rosyjskich patronów.
Siła oporu
Cóż takiego się stało, że nagle sztuczki Rosji przestały działać? Że metody, które są bardzo skuteczne przy okazji pomiatania Polską po 10 kwietnia 2010 r., nagle w wypadku Ukrainy okazały się jawnie tandetne, a złe intencje widoczne gołym okiem? Że niestanowiący poważniejszej siły militarnej majdan niespodziewanie wygrał?
Przedwojenni polscy sowietolodzy i znawcy Rosji świetnie opisali to, z czym mamy dziś do czynienia. Jak pisał jeden z najwybitniejszych z nich, Włodzimierz Bączkowski, „analizując […] wojny zaborcze Rosji, przekonamy się że Moskwa z reguły podbijała narody bądź znajdujące się w stanie kompletnego upadku, bądź też niestawiające większego oporu”.
W tym samym artykule „O istocie siły rosyjskiej” stwierdzał też:
„momentem najbardziej zastanawiającym jest fakt, że najmniejszy opór na długo zatrzymywał zwycięski podbojowy pochód Rosji, a najmniejszy, lecz prężny i zdrowy moralnie ośrodek państwowo-narodowy umiał trzymać w szachu o wiele potężniejszą Moskwę”.
Na majdanie mieliśmy do czynienia właśnie z taką sytuacją – z niewielkim, ale bardzo zdeterminowanym ośrodkiem oporu. Dlaczego miał on tak nieproporcjonalne do swoich możliwości znaczenie?
Jak pisał Bączkowski,
głównym rodzajem broni używanej przez Rosję „nie jest normalny w warunkach europejskich czynnik siły militarnej, lecz głęboka akcja polityczna, nacechowana treścią dywersyjną, rozkładową i propagandową”.
Wbrew pozorom w czasie podbojów „rola siły zbrojnej Rosji we wszystkich tych wydarzeniach występuje w świetle bladym, jako coś marginesowego, co będąc zawsze słabe, jednocześnie umie zwyciężać dzięki wspaniale układającym się okolicznościom ubocznym”.
Jakie to okoliczności uboczne? Wroga doprowadza się do takiego stanu, by nie miał możliwości i woli oporu. Bączkowski przytaczał opinię rosyjskiego historyka Borysa Szaposznikowa, który opisywał przyczyny przegranej Rosji w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 r. Wcale nie winił za nią słabego wyszkolenia czy uzbrojenia. Pisał:
„Przeceniliśmy zrewolucjonizowanie wewnętrznej sytuacji w Polsce”. Zgodnie z rosyjską strategią wroga należy spreparować tak, żeby go można było
„gołymi rękami” wziąć,
„szapkami zakidat”.
Komunizm, który wtedy przegrał, ale potem odniósł niewyobrażalne sukcesy, był więc szczytowym osiągnięciem Moskwy, gdy chodzi o rozkładanie oporu narodów wobec jej imperialnych dążeń.
Majdan – element nieprzewidywalny
W 2014 r. w sprawie Ukrainy ponad 90 proc., tak jak zazwyczaj, atutów Rosji stanowić miały słabości samego Kijowa oraz Zachodu. Po kolei: podporządkowany Rosji Janukowycz, powiązana z Rosją oligarchia, uwikłani w związki z Rosją politycy opozycji, nieruchawy Zachód.
Jak chodzi o Polskę – prorosyjscy Komorowski i Tusk, zamiast jak w 2008 r. w Gruzji śp. Lecha Kaczyńskiego. A do tego wykorzystanie do maksimum starych pol-sko ukraińskich konfliktów, by zniechęcić Polaków do angażowania się w sprawę, w tym skanalizowanie buntu patriotycznej młodzieży przez prorosyjskich liderów Ruchu Narodowego.
To wszystko Moskwa zapisała po stronie danych. Nie przewidziała, że napotka niespodziewanie twardy ośrodek oporu. Dawid Wildstein w ważnym tekście z 29 stycznia w „Gazecie Polskiej” stwierdził, że
„rewolucja pomarańczowa była protestem, który zaufał części oligarchii walczącej z drugą. Majdan zaś już ma świadomość tego, jak realnie wygląda ukraiński system polityczny. I już nie pozwoli mu się wykorzystać”.
Rosja zapewne planowała już, jak będzie rozgrywała przywódców opozycji i ich słabości. Okazało się jednak, że oni nie rządzą majdanem.
Rosja utraciła na chwilę to, co jest istotą jej siły, czyli – za cytowanym na początku Józewskim –
„umiejętność budowania siły z procesów rozkładowych i ludzkiego upadku”. Przeciwnik znalazł się poza kręgiem rażenia rozkładu, a na majdanie pojawił się nie upadły sowiecki człowiek, lecz człowiek świadomy tego, jaką wartość mają wolność i honor.
Oczywiście, z rosyjskimi prowokacjami będziemy mieli do czynienia nadal. Na pewno dojdzie do napaści „ukraińskich nacjonalistów” na Polaków. Do aktów rzekomo „ukraińskiego” terroru przeciwko Rosjanom, a potem Zachodowi.
Głównym celem Rosji będzie
zniechęcenie Zachodu do gospodarczego wsparcia Ukrainy. Obecnie służy temu sugerowanie zachodniej opinii, że Rosja militarnie napadnie Ukrainę. Nie napadnie, ma plany mniej kosztownych scenariuszy podporządkowania jej sobie.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz