- My, Polacy, ponieważ jesteśmy 40-milionowym narodem, który bardzo intensywnie handluje z Niemcami i szybko się rozwija, jesteśmy zagrożeniem dla Niemców pod różnymi względami, dlatego chcą nas utrzymywać na pewnym pułapie o 20 proc. niższego poziomu życia, niższej zamożności niż oni posiadają - mówił na antenie Telewizji Republika Tobiasz Bocheński (PiS). - Decyzje pod hasłem łamania prawa, zostały użyte jako argument polityczny po to, żeby nas przydusić. To jest pewna nauczka co do tego, że trzeba UE bardzo głęboko zreformować i pozbawić wpływu niemieckiego - dodał.
W zamieszczonym na stronach Komisji Europejskiej komunikacie dotyczącym zamknięciu procedury z art. 7 Traktatu o UE ws. Polski, wynika, że rząd w Warszawie "uznał prymat prawa unijnego".
- Polska uruchomiła szereg działań legislacyjnych i nielegislacyjnych, aby rozwiać obawy dotyczące niezależności wymiar sprawiedliwości, uznała prymat prawa UE i zobowiązała się do wykonania wszystkich wyroków TSUE i ETPC dotyczących praworządności, w tym niezależności sądów – czytamy w komunikacie.
- To pokazuje, że silniejszy ma mieć rację. Nie ma mieć racji ten, który jest w prawie, tylko silniejszy. Silniejsi są Niemcy, mają lepiej poobsadzane instytucje europejskie, lepiej spenetrowane przez swoje agendy polityczne i są największym płatnikiem i największą gospodarką, z którą się wszyscy w UE liczą. Paryż jest w tym momencie zepchnięty na bok, a po Brexicie to w zasadzie nie ma równowagi dla Niemiec i to powoduje, że Niemcy starają się w różny sposób narzucać różnym państwom swoje rozwiązania
- mówił na antenie Telewizji Republika Tobiasz Bocheński (PiS).
Jak wskazał, "my, Polacy, ponieważ jesteśmy 40-milionowym narodem, który bardzo intensywnie handluje z Niemcami i szybko się rozwija, jesteśmy zagrożeniem dla Niemców pod różnymi względami, dlatego chcą nas utrzymywać na pewnym pułapie o 20 proc. niższego poziomu życia, niższej zamożności niż oni posiadają".
- I to nie jest pierwsza taka decyzja. Berlusconi publicznie mówił, że za jego odwołaniem stała Angela Merkel, która dzwoniła i załatwiała we Włoszech, żeby on nie został premierem. I to jest to, co robiła Ursula von der Leyen - jakby przez Brukselę, ale i tak kierowane z Berlina decyzje, które pod hasłem łamania prawa (czegoś, co jest bardzo umowne i chybotliwe), zostały użyte jako argument polityczny po to, żeby nas przydusić. To jest pewna nauczka co do tego, że trzeba UE bardzo głęboko zreformować i pozbawić wpływu niemieckiego, bo inaczej cała Europa środkowo-wschodnia zostanie pod butem koncepcji niemieckiej. Nie będzie żadnych szans na budowanie trójmorza, międzymorza, więzów gospodarczych między krajami bałtyckimi. To będzie założona polityczna i rozwojowa blokada, która sprawi, że my nigdy nie przeskoczymy pewnego poziomu rozwojowego. Nie możemy się na to zgodzić. Nie możemy też pozwolić na to, żeby partia niemiecka decydowała o tym wewnątrz Polski
- dodał.
Oglądaj Telewizję Republika na żywo: