Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Spór o wieś szansą dla prawicy? Karnkowski: Partie ewentualnego koalicyjnego rządu całkowicie się rozjeżdżają

Od początku weekendu głównym tematem dla mediów kojarzonych z szeroko pojętym obozem odchodzącej prawdopodobnie władzy są dwie całkowicie sprzeczne ze sobą propozycje dotyczące rolnictwa. To nadzwyczaj interesujący wątek, który potencjalnie może stać się bardzo poważnym problemem dla przyszłej koalicji rządowej. Tę politycy Prawa i Sprawiedliwości zdążyli nazwać już w swoich komentarzach „koalicją chaosu”, jednak równie dobrze może być ona również „koalicją stagnacji”.

Rolnictwo kolejnym obszarem sporu wśród potencjalnej koalicji
Rolnictwo kolejnym obszarem sporu wśród potencjalnej koalicji
fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Na przykładzie rolnictwa znakomicie widać, jaki problem będą miały partie ewentualnego nowego rządu ze znalezieniem wspólnego języka. Budzi to niespodziewanie spore oczekiwania wobec PSL, przy okazji można jednak zadać kilka pytań również politykom PiS. Dwa wspomniane w pierwszym zdaniu dokumenty to strategie „rolnicza dwunastka” i „wybory dla zwierząt”. 

Wnioski z „piątki”

Śledzący debatę w obozie prawicy po przegranych w sensie praktycznym wyborach zauważyli na pewno, że jednym z działań PiS, którym przypisuje się zgubny wpływ na wynik wyborów, jest opracowana niedługo po rozpoczęciu prac Sejmu poprzedniej kadencji „piątka dla zwierząt”. „Piątka” miała być kluczem do zdobycia poparcia mocno ekologicznie nastawionej młodzieży, co się nie udało, przy okazji spowodowało jednak tąpnięcie sympatii wśród elektoratu rolniczego, dla PiS jednej z kluczowych grup społecznych, popierających tę partię. 

W czasie, gdy rozpoczęło się to potężne zamieszanie, zwracałem uwagę, że ta wielka zmiana mogła być zupełnie inaczej poprowadzona od strony medialnej i wcale nie musiała powodować utraty zaufania na wsi, wystarczyło „sprzedać” ją jako zmianę nie tylko prozwierzęcą, lecz również, a może przede wszystkim, modernizacyjną, ułatwiającą dopasowanie się do nieuchronnych tendencji rolników, hodowców, a nawet przemysłu futrzarskiego. Niestety, stało się inaczej, a po latach z projektu została głównie obniżona frekwencja wśród tego naturalnego zaplecza partii Jarosława Kaczyńskiego. 

Komu po drodze z ekoradykałami 

„Wybory dla zwierząt” są w jakimś stopniu powtórką tamtej historii, tyle że przygotowaną przez środowiska radykalnych ekologów, którzy już całkowicie wprost przedkładają interes czworonogów nad całymi społecznościami ludzkimi. Postulaty zawierają zapisy mniej kontrowersyjne, zwłaszcza z punktu widzenia wielkomiejskiego konsumenta, nastawione na dobrostan zwierząt, jednak wśród nich ukryty jest idący dużo dalej temat: „Stopniowa transformacja przemysłu hodowli zwierząt na produkcję roślinną opartą na dotacjach i wsparciu przedsiębiorców rolnych”, który zapowiada całkowite odejście od produkcji zwierzęcej, a więc wegańską rewolucję w rolnictwie i w kuchni. 

Idzie to w parze ze strategią C-40, o której mało kto już pamięta, lecz z której nikt się też przecież nie wycofał. „Koalicja wiodących organizacji działających na rzecz ochrony zwierząt gospodarskich w Polsce” na swojej stronie internetowej informuje, że na podstawie odpowiedzi uzyskanych w ankietach lub ogólnodostępnych deklaracji przygotowała ranking zgodności swych postulatów z programami partii politycznych. Najwyższą zgodność ekolodzy uzyskali z Partią Razem (81,6 proc.), Zielonymi (76,3) i Nową Lewicą (73,4). Tuż poza podium – co chyba dla całej tej historii najważniejsze – z wynikiem 56 proc. jest partner PSL z Trzeciej Drogi, natomiast ostatni z liczących się koalicjantów, PO, to już tylko 30 proc. Gdzie w tym wszystkim są ludowcy? Po drugiej stronie skali, gdzie wspólnie z PiS i Konfederacją ekolodzy przypisali im wartości minusowe wsparcia dla „wyborów dla zwierząt”, czyli odpowiednio -19,7 (PiS), -20 (PSL) i aż -57 proc. Konfederacja. 

O rolnictwie i hodowli bez ideologii 

„Rolnicza dwunastka” to z kolei program dwóch największych polskich rolniczych organizacji związkowych, który przed wyborami rozesłany został do kandydatów do Sejmu, startujących z list ogólnopolskich; dostali go więc przedstawiciele obecnych już w Sejmie ugrupowań oraz Bezpartyjnych Samorządowców. 

Lista uzyskanych odpowiedzi była nad wyraz skromna, działacze pytania najczęściej zignorowali. Jednak krótka lista tych, którzy pod pomysłami z „dwunastki” się podpisali, zawiera mocne nazwiska. Wśród siedmiu obecnych na niej przedstawicieli PiS są były (J.K. Ardanowski) i obecny (R. Telus) minister rolnictwa, a także jedyny polityk spoza list Zjednoczonej Prawicy, również były minister rolnictwa i wicepremier, Marek Sawicki z PSL. W największym skrócie „dwunastka” to sprzeciw wobec ograniczeń hodowli, kwestie prozwierzęce sprowadzające się do edukacji, a także kilka punktów dotyczących kredytowania i finansowania rolnictwa na dogodniejszych niż dotąd warunkach. 

Klasyczna linia podziału

Szkoda, że rozmawiamy o tym wszystkim dopiero po wyborach. Szczegóły obu projektów łatwo znajdą Państwo w internecie, jednak już z tego skrótu widać, że są one ze sobą całkowicie sprzeczne, tymczasem poparcie dla nich bynajmniej nie rozkłada się według linii podziału rząd odchodzący kontra rząd nadchodzący. Widzimy tu dużo bardziej klasyczne pęknięcie na ugrupowania konserwatywne, lub przynajmniej mające w swym przekazie elementy konserwatyzmu (PiS, PSL, Konfederacja), i liberalnej centrolewicy (ugrupowania tworzące Koalicję Obywatelską, Lewicę i Polska 2050 Szymona Hołowni). 

Na tym przykładzie widzimy, jak sztucznym tworem jest Trzecia Droga, w której jeden z partnerów wprost postuluje uderzenie w klasę społeczną będącą naturalną bazą drugiego uczestnika tej koalicji. A także mocne pęknięcie w kolejnej już sprawie z całej listy, którą przedstawiłem w tekstach z zeszłego tygodnia. 

Na różnicach tych PiS zdaje się opierać rachuby na temat możliwego wyciągnięcia ludowców z rządowej układanki Donalda Tuska, tu jednak pojawia się wątpliwość, którą potwierdzają też ci z polityków PSL, którzy decydują się na bardziej wyważone odpowiedzi na te sygnały: czemu dzieje się to tak późno? 

Jak konserwatysta z konserwatystą

Cztery lata temu ludowcy do Sejmu weszli wspólnie ze współtworzącym dziś Zjednoczoną Prawicę ruchem Kukiz’15, a ja w „Gazecie Polskiej Codziennie” pisałem, że po wyborach należy zaprzestać wygranej już walki o elektorat ludowy i skupić się na szukaniu możliwości współpracy z PSL i Kukiz’15 wokół konkretnych spraw, co w przyszłości mogłoby poszerzyć bazę polityczną prawicy (bardzo polecam cały tamten tekst, zatytułowany „Nowa, inna kadencja”). Niestety wówczas PiS poszło zupełnie inną drogą, czego konsekwencje wraz z nim poniesiemy zapewne wszyscy. 

Oczywiście to, że dziś na pewne ruchy na scenie politycznej jest za późno, nie znaczy wcale, że równocześnie może być na nie zwyczajnie za wcześnie, ponieważ nowa koalicja napotka wszystkie wspomniane już problemy. PSL, które kilka lat temu zaczęło szukać dla siebie centroprawicowej, konserwatywnej tożsamości, na etapie przygotowań do tworzenia rządu eksponuje ją dość mocno. Deklaracje dotyczące nie tylko kwestii rolnictwa czy wątków obyczajowych, lecz nawet integracji europejskiej każą patrzeć na PSL z pewnym zainteresowaniem jako na siłę, która tym razem może przynajmniej spowolnić pewne niekorzystne dla Polski zmiany. Może być to jednak zbyt mało, by pewne tendencje powstrzymać, na pewno zaś nie wystarczy, by już teraz myśleć o konserwatywnej, tożsamościowej koalicji. 

W polityce jednak możliwe jest wszystko, zarówno to, że dzisiejsi ludowi konserwatyści zupełnie rozpuszczą się w liberalnym, euroentuzjastycznym mainstreamie, jak i że mocne odróżnianie się od niego, połączone z obroną interesów klasowych, finalnie popchnie ich jednak w stronę obozu Zjednoczonej Prawicy. Na ten moment warto być przygotowanym, również poprzez spokojną analizę strategii, przyjętej wobec ludowców we wcześniejszych latach. 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie, Niezalezna.pl

#rolnictwo #opozycja #PSL #Polska 2050

Krzysztof Karnkowski