Każdy, kto śledzi to, co się dzieje w polityce wewnętrznej Polski i na scenie geopolitycznej, zdaje sobie sprawę, że Lech Kaczyński miał rację w swoich ocenach i działaniach. Z czasem okazało się, że zabiegi polityczno-marketingowe, mające na celu zdyskredytowanie mojego ojca i oczernienie go, nie wytrzymują próby czasu – z Martą Kaczyńską, córką prezydenta Lecha Kaczyńskiego, rozmawia Samuel Pereira
Dzisiaj telewizja publiczna wyemituje film „Prezydent” o Lechu Kaczyńskim. Pani ten film już widziała?
Oglądałam go razem z moimi córeczkami, które bardzo prosiły, by „obejrzeć film o dziadku”. To świetny film, więc to był dobrze spędzony wieczór. Oprócz montażu, który zrobił na mnie duże wrażenie, bardzo podobały mi się zdjęcia, a także korespondująca z treścią filmu muzyka. Gdybym miała opisać film „Prezydent” w dwóch słowach, powiedziałabym, że był rzetelny i subtelny.
Co Panią zaskoczyło, czego nowego dowiedziała się Pani z tego filmu?
Niezwykłe wrażenie zrobiły na mnie materiały archiwalne, których nawet ja, jako córka Lecha Kaczyńskiego, nigdy wcześniej nie widziałam. Ojciec w Stoczni Gdańskiej w 1988 r., spotkania WZZ, część materiałów pokazujących go takim, jakiego nie miałam okazji pamiętać, kręconych jeszcze przed moim urodzeniem. Dla mnie było niezwykłym przeżyciem usłyszeć głos taty z czasów, gdy był młodszy niż ja w tej chwili. Poza tym miałam okazję po raz kolejny zdać sobie sprawę, jak wielką determinację miał w sobie i ile zdolności, aby z powodzeniem łączyć pracę naukową na uczelni z – można powiedzieć – pełnoetatową działalnością opozycyjną.
Film „Prezydent” o Pani ojcu odnosi się w dużej mierze do okresu prezydentury. Jak Pani ocenia tę część obrazu?
Najmocniejsze są zdjęcia z przemówienia w Tbilisi na wiecu solidarności z Gruzją. Duży fragment tego wystąpienia przypomina, jak wielką rolę spełnił tam mój tata, oddają to również relacje jego współpracowników. Film w sposób jasny tłumaczy sens polityki Lecha Kaczyńskiego, którą on sam określał mianem południowo-wschodniej. Niezwykle ważne są również słowa mojego ojca dotyczące pamięci historycznej, jaką powinien posiadać naród. Lech Kaczyński mówił, że pamięć historyczna jest potrzebna, abyśmy mieli silną świadomość swojej tożsamości i wartości. Nie należy o tym zapominać.
Za bardzo sugestywny i przejmujący uważam także fragment filmu przedstawiający część przemówienia mojego ojca na Westerplatte w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Mój ojciec miał odwagę, aby przeciwstawić się wtedy próbie narzucenia przez Putina retoryki historycznej, w myśl której ludobójstwo w Katyniu winno być postrzegane jako zdarzenie porównywalne z epidemią choroby zakaźnej wśród rosyjskich żołnierzy wziętych do niewoli w Polsce. Niezwykle ważnym wątkiem jest także ten poświęcony podpisaniu przez Lecha Kaczyńskiego traktatu lizbońskiego, znaczeniu tego wydarzenia i sposobowi jego przedstawienia przez polskie media.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Samuel Pereira