Widok Kaczyńskiego obok Kliczki w Kijowie przypomniał mi wczoraj słowa Gałczyńskiego: „Gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom" (pomińmy ich kontekst).
Ilustracją tej zasady stał się fakt, że rządowa narracja pogrążyła się w chaosie: Sikorski atakował Kaczyńskiego, a Tusk mu… dziękował. Wsparcie członkostwa Ukrainy w UE to okazja, by przypomnieć, jakie priorytety mieli zawsze polscy radykalni antykomuniści i nieugięci niepodległościowcy. Nie walczymy, jak komuniści, z żadnym „zgniłym Zachodem". Jesteśmy bardziej prozachodni od PO. Twarde trwanie przy Zachodzie łączymy z twardą walką o interesy i wartości w ramach UE (odwrotnie niż PO). Pisałem niedawno, że Moskwa chce, by obóz niepodległościowy zastąpili w Polsce nacjonaliści. Dlaczego? Wystarczyło zerknąć wczoraj na sprzyjający Ruchowi Narodowemu portal Narodowcy.net, który pisał o wspólnym wystąpieniu Kaczyńskiego z banderowcami. Nie tylko PO, ale i skrajnie prorosyjski PSL nie poszły tak daleko. Miał rację antykomunista Józef Łobodowski, gdy pisał, że polscy i ukraińscy nacjonaliści, podgrzewając urazy, robią to, „siedząc w ludożernym kotle, pod którym pichci się ogień".
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz