Putin obwieścił, że niezwyciężona armia rosyjska kontynuuje pasmo sukcesów tak wielkich, że konieczna jest pierwsza od II wojny światowej powszechna mobilizacja, dla zmylenia przeciwnika nazwana częściową. Car Północy okrasił swoją decyzję zapowiedzią tzw. referendów za przyłączeniem ruskich bantustanów i kolejnymi groźbami użycia broni jądrowej.
Wszystko to w sytuacji, gdy ruskie hordy dostają tęgiego łupnia od Ukraińców, jak domek z kart sypią się wpływy Rosji na obszarze postsowieckim, a z Chin i Indii płyną twarde słowa o konieczności zakończenia wojny. To Rosja ubiega się o wznowienie negocjacji pokojowych, a Putin chce, by przebiegały w cieniu kolejnego szantażu będącego w istocie wielkim blefem. Wiadomo bowiem, iż ruscy nie są w stanie zaopatrzyć nowych rekrutów nawet w buty i gacie, a napływ tego mięsa armatniego nie wpłynie pozytywnie na jakość dowodzenia, logistyki czy wyposażenia. Putlerowi pozostały tylko dwa atuty: agentura wpływu, która zwłaszcza Europie, ale i w Polsce coraz bardziej desperacko podnosi głowę, i jeszcze bardziej brutalny atak na światową gospodarkę. Na nuklearny szantaż należy jednak odpowiedzieć zdecydowanym i wiarygodnym ostrzeżeniem całego wolnego świata.