Na rozkaz prezydenta Stanów Zjednoczonych wojskowy dron zabił przywódcę Al-Kaidy Ajmana al-Zawahiriego, ostatniego z przywódców terrorystów odpowiedzialnych m.in. za zamach na World Trade Center. Stało się to w czasie, gdy spiker amerykańskiego Kongresu przebywa na Tajwanie. Jest to pierwsza wizyta na tak wysokim szczeblu od ponad 20 lat.
Wywołała ona liczne histeryczne reakcje Pekinu łącznie z nieco groteskowymi manewrami chińskiego wojska będącymi w istocie pokazem bezradności. Oba wydarzenia łączy najmocniejszy z możliwych przekaz polityczny skierowany do wszystkich państw dążących do podważenia prymatu USA w relacjach międzynarodowych, w tym szczególnie do nieformalnego sojuszu Chin z Rosją, choć powinien być zauważony również w Berlinie. A największe mocarstwo globu mówi jasno, że nie będzie miękkiej gry, nie zawaha się ani nie wycofa, a przyjęte wartości i zasady wyegzekwuje także siłą. Zarówno w Rosji, jak i w Chinach obowiązuje ideologiczna doktryna słabości Zachodu w ogólności, a prezydenta Bidena w szczególności. Zza ideologicznych okularów widać słabo, ciekawe zatem, czy zwłaszcza w Pekinie zostaną wyciągnięte realne wnioski.