W pierwszym tomie w sposób bardzo ogólny, ale i rzetelny staramy się zasygnalizować najbardziej kluczowe problemy. Staramy się je wycenić według najbardziej rzetelnych metod i sygnalizujemy, że w wielu obszarach nadal istnieje potrzeba pogłębionych prac badawczych – mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS, który kieruje pracami zespołu parlamentarnego ds. reparacji.
W Płocku Jarosław Kaczyński zapowiedział, że 1 września poznamy pierwszą część raportu dotyczącego strat wojennych Polski i kwestii reparacji. "Gazeta Polska Codziennie" zapytała posła Arkadiusza Mularczyka, o czym będzie pierwsza odsłona dokumentu. – Część pierwsza zawiera ogólny opis strat wojennych. Jest tam mój wstęp historyczny. Ponadto opis dotychczasowych prac w tym zakresie oraz jakie były ich efekty. Jest opracowanie dotyczące strat demograficznych. To ważny aspekt, bo wbrew pozorom nie jest przesądzone, ile było ofiar. Następnie staramy się dokonać analizy tego, na ile możemy straty demograficzne szacować. Staramy się tę wartość wycenić. Pierwsza część raportu to również straty materialne, które dzielimy na nieruchomości, ruchomości, dzieła sztuki i dobra kultury. Staramy się również w tej części dokonać prognozy, jak Polska mogłaby dziś wyglądać i się rozwijać, gdyby nie było II wojny światowej. Chcemy odpowiedzieć na pytanie, gdzie Polska by była, gdyby nie wojna – mówi „Codziennej” Arkadiusz Mularczyk.
Jak dodaje, bardzo ważnym aspektem pracy jest kwestia przyjętej metodologii liczenia strat.
– To jest niesamowicie skomplikowane zagadnienie. Nie ma jednej metodologii liczenia strat wojennych. Różnice dotyczą tego, jak wyceniać wartość życia ludzkiego i straty materialne, dóbr kultury i dzieł sztuki. My przeanalizowaliśmy różne metodologie i staramy się pokazać, jakie są możliwości oszacowania wartości strat
– podkreśla Mularczyk.
Poseł twierdzi, że jego zespół dokonał najbardziej kompleksowych działań od lat 40. – Żaden rząd, ani komunistyczny, ani demokratyczny, nie zakończył nigdy prac nad oszacowaniem strat wojennych, choć wiele podejmowało próby. Ten imposybilizm wynikał z prostej przyczyny. Jest to po prostu olbrzymie i interdyscyplinarne zagadnienie. Myślę, że potrzeba na to 10 lat. Taki raport powinien liczyć co najmniej 10 tomów po tysiąc stron. Wtedy byłoby poczucie, że zmierzyliśmy się z tematem. W przeciwnym razie zawsze będzie poczucie, że są pewne sprawy zasygnalizowane, opisane, ale będą wymagały dalszych pogłębionych działań – podkreśla poseł.
Jego zdaniem dobrym rozwiązaniem jest powołanie Instytutu Strat Wojennych, w sposób specjalistyczny badający krzywdy, których Polska doznała w czasie II wojny światowej.