W czasie Marszu Niepodległości w 2011 r. policjant skatował jego uczestnika. Przez media przelała się fala krytyki wobec demonstrantów, a prezydent doprowadził do zaostrzenia prawa o zgromadzeniach. Równie stanowczego potępienia pobicia i prowokacji się nie doczekaliśmy.
Policjant dostał wyrok w zawieszeniu. Najgorsze jest to, że nikt nie ma wątpliwości, iż gdyby zajścia nie sfilmowano, policjant byłby bezkarny – koledzy złożyliby wybielające go zeznania. Fałszywe zeznania są w policji chlebem powszednim, sam słyszałem je dziesiątki razy jako happener. Bezkarni są policjanci, którzy skatowali w radiowozie Piotra Staruchowicza i innych kibiców, po tym jak rząd ogłosił ich wrogiem publicznym. Rząd Tuska wykorzystuje na swoją korzyść fakt, że sitwy urzędnicze wywodzą się z komuny. Dał im sygnał: jeśli działacie dla nas, możecie popełniać nadużycia. Wielu policjantów jest pod wpływem rodzinnych legend – jak to ojcu z ZOMO nikt nie mógł podskoczyć, bo dostawał wp…l. Sygnał od władzy złapali w lot. Śmierć przyłapanego na włamaniu Pawła Tomasika z Gdańska, wedle świadków zakatowanego przez policję, może być skutkiem tych lekcji bezkarności.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Piotr Lisiewicz