PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Unijna agencja naruszania granic

W maju, bez większego zainteresowania mediów w Polsce, Fabrice Leggeri, wieloletni szef Frontexu, unijnej agencji ochrony granic, podał się do dymisji. Frontex ma swoją siedzibę w Warszawie, więc choćby z tego powodu taka informacja powinna zainteresować polskie media. Było jednak inaczej. A powody tej dymisji są bardzo ciekawe…

Unia Europejska przechodzi w końcu właśnie serię najpoważniejszych kryzysów migracyjnych w całej swojej historii. Wyrzucenie w takim czasie szefa agencji ochrony granic to trochę tak jak zwolnienie policjanta w czasie pościgu za bandytami, strażaka podczas pożaru albo ratownika medycznego, kiedy pomaga ofiarom wypadku. Powody swojej dymisji Leggeri przedstawił w pierwszym wywiadzie, jakiego udzielił od czasu swojej decyzji. Na antenie TVP powiedział, że powodem jego kłopotów, w tym dwóch postępowań, jakie były przeciwko niemu prowadzone przez instytucje Unii Europejskiej, było to, że „za bardzo chciał chronić granice”. Mechanizm, który spowodował kłopoty Leggeriego, jest bardzo ciekawy i wiele mówi o stosunku dzisiejszych liderów UE do problemu migracji. Milionowa presja na zewnętrzne granice UE spowodowała wprowadzenie zmian do sposobu funkcjonowania agencji Frontex. Wydawać by się mogło, że takie zmiany prowadzić będą do wzmocnienia ochrony granic. Jednak ideologiczni szaleńcy z Unii uznali, że wzmocnić należy inny aspekt działania Frontexu. Aspekt „ochrony praw podstawowych”. Powołano do życia specjalną kategorię oficerów agencji, tak zwanych oficerów ochrony praw podstawowych. Ich praca nie polega na pilnowaniu granic i tego, aby nie były one przekraczane nielegalnie, lecz na kontroli strażników granicznych państw członkowskich i donoszeniu na oficerów Frontexu. Leggeri w wywiadzie opisuje, co oznacza to w praktyce. Jak mówi, kiedy w zeszłym roku Litwa poprosiła Frontex o pomoc, a agencja wysłała 100 oficerów i rozpoczęła operację, na biurko Leggeriego trafił raport napisany przez jednego z takich oficerów. Twierdził on, że zmiana przepisów wprowadzona przez Litwę, która dotyczyła sposobu ochrony granicy w związku z hybrydowym atakiem duetu Putin/Łukaszenka, jego zdaniem jest niezgodna z prawem UE. Do dokładnie takiej samej sytuacji doszło w związku ze zmianami przepisów w Grecji, która musiała sobie radzić z podobnym w swojej naturze atakiem ze strony Turcji i również zmieniła przepisy, wskazując, że straż przybrzeżna ma prawo nie wpuścić jednostek pływających, które wkraczają na wody terytorialne Grecji. Także w tym wypadku oficerowie „praw podstawowych” stworzyli raport, który atakował… Grecję za stosowanie przepisów niezgodnych z prawem UE. Paradoks polega na tym, że konstrukcja prawna, jaką zastosowali unijni komisarze, powoduje, że jeśli raporty owych oficerów praw podstawowych wskazują na to, że rzekome zagrożenie praw podstawowych jest trwałe, to szef Frontexu musi zawiesić albo przerwać konkretną operację, w ramach której te rzekome naruszenia nastąpiły. Leggeri nie zgodził się na przerwanie operacji na Litwie i w Grecji. A polująca na niego od dawna komisarz spraw wewnętrznych UE Ylva Johansson dostała do ręki pretekst do działania. Szeroko rozpropagowany raport jednego z konglomeratów dziennikarskich wskazał, że „Frontex tuszuje push backi”, czyli bierze udział w zgodnych z prawem państw członkowskich operacjach ochrony granic. Na tej podstawie Leggeri poddany został „grillowaniu”, w efekcie którego na początku maja podał się do dymisji, w swoim oświadczeniu pisząc, że „najwyraźniej od 2019 roku zmienił się mandat Frontexu”, a jego polityczni szefowie chcą z unijnej straży granicznej zrobić organizację ochrony praw podstawowych. 

Cała ta historia prowadzi do dwóch ciekawych wniosków. Jest zupełnie jasne, że postulaty „przejęcia przez Frontex” odpowiedzialności za polską granicę w czasie ataku ze strony Białorusi miały doprowadzić do tego, aby granica nie była chroniona. Raporty stosownych oficerów z pewnością były już napisane. W pewnym sensie słowa Leggeriego można również uznać za obraz szerszego problemu. Bez zmian w traktatach zmieniają się w Unii podstawowe pojęcia. Zmienia się rola TSUE, Komisji Europejskiej. Unia przejmuje kompetencje w dziedzinach, w których nigdy nie dostała na nie zgody od wyborców państw członkowskich i na tych podstawach stosuje wobec nich finansowy szantaż.

Słowem, tak jak zmienił się mandat Frontexu z ochrony granic UE na ich otwarcie, tak mandat działania całej UE bezprawnie zmienia się z unii państw w stronę państwa unijnego.

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń