PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

​Rosjanie hodują następców

Dymisja i postawienie przed Trybunałem Stanu osób odpowiedzialnych za śmierć polskiego prezydenta – to był pierwszy z czterech postulatów Solidarnych 2010, ogłoszony na Krakowskim Przedmieściu 10 kwietnia 2011 r., rok po tragedii smoleńskiej.

Dymisja i postawienie przed Trybunałem Stanu osób odpowiedzialnych za śmierć polskiego prezydenta – to był pierwszy z czterech postulatów Solidarnych 2010, ogłoszony na Krakowskim Przedmieściu 10 kwietnia 2011 r., rok po tragedii smoleńskiej. Skalę tej odpowiedzialności będziemy mogli zakreślić dopiero w rzetelnym śledztwie, do którego musimy doprowadzić, jeśli chcemy być normalnym demokratycznym krajem.

Donald Tusk, Radosław Sikorski, Bogdan Klich, Tomasz Arabski i Jerzy Miller są politycznie odpowiedzialni za śmierć naszego prezydenta, jednak wiele przesłanek pozwala nam także zadawać pytanie o ich odpowiedzialność bezpośrednią, o działania narażające prezydenta na niebezpieczeństwo czy wręcz wystawienie go na śmierć (w wypadku potwierdzenia, że mieliśmy do czynienia z zamachem) oraz o zacieranie śladów w śledztwie po katastrofie. Trzech z tej piątki na szczęście już nie pełni funkcji ministerialnych. Pozostało jeszcze dwóch. I Trybunał Stanu.

Przyjrzyjmy się bliżej tej ekipie.

Główni architekci

Donald Tusk – główny konstruktor przemysłu nienawiści wobec zmarłego tragicznie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To on zaakceptował rozdzielenie wizyty smoleńskiej, podjął wspólną grę z władzami Rosji przeciwko polskiemu prezydentowi. Odpowiedzialny za uniemożliwienie rzetelnego śledztwa po śmierci prezydenta, poprzez bezprawną zgodę na niekorzystne dla Polski warunki śledztwa. Podlegli mu ministrowie wbrew swoim obowiązkom służbowym i pobieranemu wynagrodzeniu zaniechali ochrony prezydenta, a ich działania po śmierci prezydenta noszą znamiona zacierania śladów.

Radosław Sikorski – z nazwy minister spraw zagranicznych Polski. Obserwując jednak jego działania, moim zdaniem, można równie dobrze nazwać go ministrem spraw wewnętrznych Rosji bądź Niemiec, rezydującym na placówce w Polsce. Weźmy pod uwagę jego działania tylko z ostatnich miesięcy – de facto otworzył granicę Unii Europejskiej przed opanowaną przez mafijne klany niedemokratyczną putinowską Rosją. Żeby nie było za dużo hałasu, nazywa się to w rządowym języku niewinnie: mały ruch graniczny w obwodzie kaliningradzkim. Grunt, że granica otwarta. Także w ostatnich miesiącach Sikorski odebrał państwowe finansowanie wielu polskim instytucjom kulturalnym oraz niezależnym polskim mediom na Wschodzie. Charakterystyczne, że swego czasu został zwolniony z rządów PiS-u za zażyłość z gen. Markiem Dukaczewskim, byłym szefem Wojskowych Służb Informacyjnych – siedliska agentury rosyjskiej w Polsce. Jeśli chodzi o rolę Sikorskiego w katastrofie smoleńskiej – już kilkadziesiąt minut po rozerwaniu się samolotu nad ziemią przekonywał, że katastrofę spowodował błąd pilotów. Także w pierwszych dniach po tragedii czołowi politycy partii Tuska otrzymali SMS-a z instrukcją, że katastrofę spowodowali piloci. Mówi się że SMS wyszedł z kręgu Tusk–Arabski 
–Sikorski–Graś.

Podwykonawcy planu

Bogdan Klich był od 2007 r. ministrem obrony narodowej, a raczej ministrem walkowera narodowego, sądząc po tym, jak zniszczył polską armię. Za jego kadencji nastąpiły dwie katastrofy lotnicze eliminujące fizycznie niemal cały skład dowództwa armii polskiej. Prawie wszyscy dowódcy, którzy zginęli w katastrofie w Rosji, byli przeszkoleni przez NATO. Po ich śmierci zostali zastąpieni przez dowódców przeszkolonych jeszcze w ZSRS – uczonych lojalności i podległości wobec czerwonego systemu, ze świadomością podrzędności polskiej armii wobec Rosji. 2 sierpnia 2011 r. Bogdan Klich został odwołany ze stanowiska ministra.

Tomasz Arabski – szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Gdy przyjrzymy się jego działaniom, to znów wydaje się, że postać ta lokuje swoją lojalność poza granicami Polski. Z zimną krwią żerując na szoku rodzin ofiar katastrofy, zapewniał polskich obywateli, że wszystko jest w porządku, że rząd wszystkiego dopatrzył. Te kłamstwa, których skalę odkrywaliśmy dopiero wiele miesięcy po katastrofie, odegrały rolę swoistego „obezwładnienia" rodzin i powstrzymania ich przed samodzielnym działaniem w tych kluczowych dniach tuż po katastrofie 10 kwietnia. To Arabski zapewniał rodziny, że prawo nie pozwala na otwieranie trumien. To Arabski przygotowywał wizytę smoleńską w pierwszych miesiącach 2010 r., uczestnicząc w rozmowach z politykami strony rosyjskiej. O czym dyskutował z Rosjanami w miejscach dalekich od placówek dyplomatycznych – nie wiemy, ponieważ nie sporządził z tych spotkań żadnych notatek. Premier niedawno usunął Polakom Arabskiego z oczu, dał mu immunitet dyplomatyczny i wysłał do Hiszpanii, powierzając funkcję ambasadora. Jeszcze jedna hańba polska do kolekcji koszmarnych absurdów po zagładzie naszej polskiej elity w Rosji.

Przyjdzie na nich czas…

No i na końcu Jerzy Miller – minister spraw wewnętrznych i administracji, na szczęście – od listopada 2011 r. – były. Po internecie hula plik o nazwie „Miller show" i jeśli ktoś miałby wątpliwości, gdzie Miller lokuje swoją lojalność – czy w Polsce, czy w Rosji – powinien sam posłuchać byłego ministra. Wciąż spoczywający w Rosji wrak samolotu, nasz najważniejszy dowód w śledztwie dotyczącym śmierci prezydenta kraju – to dla Millera „pamiątka tragicznych zdarzeń". To Miller zdecydował się zakończyć pracę polskiej komisji wyjaśniającej katastrofę smoleńską, nim uzyskała ona możliwość należytego zbadania podstawowych dowodów. Wbrew faktom i polskiemu prawu  żyrował kłamstwa Rosjan, że lot polskiego prezydenta był lotem cywilnym, a nie – jak widnieje w polskiej dokumentacji – lotem wojskowym, co w konsekwencji częściowo uwiarygadniało zgodę na przyjęcie niekorzystnej dla Polski pozycji w śledztwie. Na doniesienia dziennikarzy o niszczeniu wraku samolotu przez Rosjan: o cięciu przewodów i wybijaniu szyb dywagował, że być może Rosjanie prowadzą w ten sposób badania wraku. Osobiście oddał oryginały czarnych skrzynek Rosjanom bezterminowo do czasu zakończenia rosyjskiego postępowania sądowego.

Ta ekipa kruszeje na naszych oczach. Najbardziej zasłużeni: Tusk i Sikorski jeszcze się trzymają – znając Rosjan – i na nich jednak przyjdzie czas. Ciekawe, czy czują, że już „hoduje się" ich następców?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Ewa Stankiewicz