Minister rolnictwa postanowił wyprostować słowa swojego pryncypała premiera Tuska. Otóż kara, jaką nakłada na Polskę Unia Europejska, nie wynika z działań rządu PiS. Kontrola była przeprowadzona w 2009 r. Rząd wiedział o tym, że kara grozi nam od czerwca 2011 r. Komisja Europejska prosiła wtedy rząd o korektę realizacji programu. Ale co więcej – pieniędzy być może będziemy musieli oddać UE znacznie więcej – jak powiedział minister Kalemba, nie powinny one przekroczyć sumy… miliarda euro. Minister okazał się najwyraźniej człowiekiem, który nie lubi kłamstwa. Wczoraj niewątpliwie też zadał mocny cios premierowi.
Bo z tego, co ogłosił, wynika, że Donald Tusk albo kłamał, albo nie wiedział tego, co wiedzieli jego urzędnicy z co najmniej dwóch resortów. Co więcej - jak podał portal Rmf.pl - szef rządu, upierając się przy tym, że kara jest za błędy z lat 2004–2006, powtarzał tezy, które suflowano mu na podstawie błędnego tłumaczenia dokumentów KE. Być może będące w defensywie PSL postanowiło osłabić pozycję premiera.
Sprawa dopłat uderza jednak w ludowców kierujących rolnictwem nie mniej niż w samego Tuska. W brzęczącej monecie będziemy płacili za lata ich wspólnych fatalnych rządów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Joanna Lichocka