Presja migracyjna, którą wywołuje Moskwa za pomocą swoich służb i aparatu kontrolowanego przez Putina państwa, jakim jest Białoruś, jest pierwszym kryzysem dotyczącym granicy, z jakim musi radzić sobie Polska od odzyskania wolności w 1989 roku. Jest też pierwszym w historii III RP, który wymusił użycie jednostek Wojska Polskiego i Straży Granicznej do fizycznej ochrony granic. Naprzeciwko polskich funkcjonariuszy i żołnierzy stoją funkcjonariusze Specnazu, białoruskich wojsk pogranicznych – podwładni rosyjskiej machiny wojennej. Tę sytuację zarówno NATO, jak i Unia Europejska uznają za hybrydowy atak na państwa UE, a więc jest to akt o charakterze agresji, którą rozumieć należy nie w porządku politycznym, lecz czysto wojskowym. Kluczowym problemem z polskiej perspektywy jest to, że atak zgodny z zasadami rosyjskiej doktryny Wojny Nowej Generacji prowadzony jest przy wsparciu przedstawicieli polskiego świata polityki i mediów. Jak bowiem inaczej rozumieć ataki na polskich żołnierzy, które płyną z ust ludzi takich jak Władysław Frasyniuk, Lech Wałęsa, Janusz Lewandowski czy ze strony ich medialnych przyjaciół? Jednocześnie ze zwykłymi obelgami w stronę chroniących granicę polskich żołnierzy padają słowa, których nie sposób rozumieć inaczej niż jako próbę zastraszenia żołnierzy. Żądanie ujawnienia personaliów wojskowych czy funkcjonariuszy Straży Granicznej, które wygłaszali Grzegorz Kajdanowicz i Andrzej Morozowski z TVN, Jerzy Owsiak czy wreszcie konfident komunistycznej bezpieki, a w realiach III RP premier Polski i eurodeputowany Włodzimierz Cimoszewicz, ma przecież jasny cel. Napiętnowanie i publiczne wywarcie presji na ludzi, chroniących polską granicę przed agresją zaplanowaną na Kremlu. Celem tych działań jest obniżenie morale polskich sił zbrojnych i służb. To dywersja. I w ten sposób należy odczytywać większość działań, jakie podejmowane są przez grupę aktywistów, czasem posłów i innych osób, które tak jak Bartosz Kramek jasno stwierdzają, że próba zniszczenia infrastruktury granicy to atak na polski rząd i należy go kontynuować. Stan wyjątkowy wprowadzony został właśnie po to, żeby przynajmniej część tych działań uniemożliwić. Jednak sytuacja Polski, jak zwykle w naszej historii, jest skomplikowana ze względu na inne procesy, które jednocześnie z agresją ze wschodu wpływają na naszą rzeczywistość polityczną z kierunku zachodniego.
Wraz z kryzysem na wschodniej granicy Polska staje przed sporem politycznym, który trwa wewnątrz UE, a jej przedmiotem są unijne fundusze należne Polsce. Nasz kraj staje przed szantażem, który jeden z unijnych urzędników sformułował wprost, mówiąc: albo zrzekniecie się prawa do ostatniego słowa w kwestiach prawnych i uznacie wyższość unijnego prawa nad waszą konstytucją, albo odbierzemy wam wasze pieniądze. Ten bezprawny dyktat popiera też duża część polskiej klasy politycznej i medialnej. I co najsmutniejsze, często są to dokładnie te same środowiska i te same osoby. Kilka godzin przed ultimatum wypowiedzianym przez unijnego komisarza, w czasie finansowanego przez niemiecką fundację Campus Polska, była unijna komisarz i polityk Platformy stwierdziła, że Unia musi zabrać pieniądze Polsce. W gruncie rzeczy to samo powiedział chwilę później Donald Tusk. Te wypowiedzi również są częścią trwającej wojny informacyjnej o rząd dusz w Polsce. Komisja Europejska w oficjalnym komunikacie odcięła się oczywiście od słów swojego urzędnika, ale sygnał polityczny został wysłany. Z polskiej perspektywy sytuacja, w której polscy politycy w otwarty sposób wspierają działania wycelowane w polskie granice i jednocześnie w ramach innego sterowanego za granicą procesu w należące do Polaków pieniądze, przywołuje fundamentalne problemy, jakie już prawie 100 lat temu widział twórca polskiej niepodległości Marszałek Józef Piłsudski. W przemówieniu do Legionistów 10 lat po odzyskaniu niepodległości mówił, że w walce o kontrolę nad Polską agentury państw, które na co dzień z sobą walczą, potrafią być nad wyraz zgodne i umieją współpracować. Skoro tak było w czasie I wojny światowej, kiedy Niemcy i Rosja walczyły z sobą, to jakże musi być dzisiaj, gdy Rosję i Niemcy łączą miliardowe interesy nie tylko gazowe, których celem jest polityczna kontrola nad Europą. I dlatego warto pamiętać słynne słowa Marszałka z tego samego przemówienia: „W czasach kryzysów strzeżcie się agentur”.