Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Warszawa walczy!

Taki tytuł nosiło pismo wydawane przez AK w trakcie Powstania Warszawskiego. Samo hasło było jak sztandar – przyświecało warszawiakom broniącym polskiej stolicy od września 1939 r., od chwili, gdy na miasto spadły pierwsze bomby. Nie zgasło wraz z kapitulacją. Bo Warszawa walczyła dalej, stawiała ciągle opór, niezłomnie, do końca. Aż do sierpnia 1944 r.

Zamierzenie Hitlera było proste – zmiażdżyć Polskę jak najszybciej się da. Stąd każde gniazdo oporu, każde polskie Termopile września 1939 r. były dla niego powodem do wściekłości i motywacją do nacisków, by używać wszelkich możliwych metod do złamania Polaków.

Wizna czy Westerplatte – które z kart naszej historii przeszły do narodowej mitologii – stanowiły dla Niemców problem zarówno z punktu widzenia strategicznego, jak i propagandowego. A co dopiero mówić o stolicy kraju, Warszawie? Walka obronna naszej stolicy stała się więc ważna dla obu stron: zarówno dla samych Polaków nasłuchujących wieści z oblężonego miasta, jak i dla wroga, który używał coraz okrutniejszych metod, by złamać opór Warszawy.

Warszawa płonie

W 80. rocznicę zmagań naszych rodaków sięgnijmy do niezmiernie ciekawego źródła, które wiąże się z obroną stolicy, a jednocześnie – przez postać autora – domyka klamrą jej wojenne losy, opowiadając o walce warszawiaków w roku 1944. Chodzi o PPS-owca, socjalistę z przekonań (w przedwojennym sensie tego słowa) Zygmunta Zarembę i jego prowadzone we wrześniu 1939 r. zapiski pamiętnikarskie, a następnie raport wydany konspiracyjnie tuż po kapitulacji miasta oraz teksty stanowiące zapis wydarzeń w trakcie Powstania Warszawskiego.

Ta dokumentalna opowieść to kapitalny zapis wydarzeń, które stanowią klamrę dla trwającej przez lat pięć walki o stolicę. „Obrona Warszawy” wydana w konspiracji to właściwie pierwsze oficjalnie opublikowane świadectwo uczestnika walk i świadka bohaterskich zmagań. Zaremba napisał 25 września 1939 r. notatkę: „Żeby chociaż świat wiedział o tym, co przeżyć nam wypada. Żeby płonąca Warszawa stała się bodaj rozpalonem stosem wici, zwołujących świat do walki z Hitlerem. Może tak jest. Może w tym leży sens ofiary dnia dzisiejszego”.

Warszawa się broni

Zygmunt Zaremba, jak wielu innych warszawiaków, był zrozpaczony decyzjami o ewakuacji, o opuszczeniu miasta przez rząd i nawet oddziały policji. Wraz z innymi członkami PPS próbował przekonać decydentów do walki: w końcu bijąca się stolica powinna w jego mniemaniu być najważniejszym gniazdem oporu w kraju. Wspólny język znalazł dopiero z dowódcą obrony Warszawy, gen. Walerianem Czumą – zaczął organizować obywatelskie komitety obrony stolicy, angażując mieszkańców do wszelkich możliwych prac obronnych. Współpracował w trakcie konspiracji z ludźmi z podziemnego PPS, m.in. Pużakiem, Niedziałkowskim czy Arciszewskim. Pisał odezwy, występował w radiu.
„Obrona Warszawy” stała się ważnym świadectwem, krzykiem wobec świata – była drukowana we Francji (luty 1940 r.) i na Wyspach Brytyjskich. W przedmowie do londyńskiego wydania Adam Ciołkosz napisał, iż jest to „jeden z najciekawszych dokumentów historycznych września 1939 r.”.

Warszawa wierna

Ale był to przecież dopiero akt pierwszy. Akt drugi – publicystyczna działalność Zaremby w trakcie powstania – to artykuły pisane na łamach „Robotnika” od 3 sierpnia do 3 października 1944 r. Wraz z kilkoma dodatkami teksty te ukazały się konspiracyjnym drukiem w listopadzie 1944 r. jako broszura „Powstanie Sierpniowe”.

Czemu warto zwrócić uwagę na to, co pisał? Chodzi nie tylko o źródłową wartość z punktu widzenia historycznego, lecz także o myśli, refleksje oraz próbę analizy niektórych faktów, m.in. propagandowej próby zniszczenia obrazu Powstania Warszawskiego w oczach Polaków przez Sowietów. Jak słusznie zauważył Andrzej Kunert, „do najważniejszych powodów, którymi kierował się [Zaremba – przyp. red.] przy opracowywaniu swoich tekstów, należała chęć dania świadectwa naocznego świadka i uczestnika, jak również chęć przeciwstawienia się fałszom i manipulacjom, »plugawiącym sens« polskiego oporu, polskiej walki i polskich ofiar w latach II wojny światowej”.

Zaremba pisał w prologu z 1946 r.: „W toku tej wojny Warszawa dwa razy stała się terenem zaciętej walki. Na początku, we wrześniu 1939 r., stawiła czoło hitlerowskiemu zalewowi Polski i przez trzy tygodnie krwią swych obrońców, pożarami i ruiną swych domostw alarmowała świat, wzywając do walki o wolność narodów i ludzi. Pięć lat później, u schyłku wojny, znów porwała się Warszawa do walki, tworząc swą ofiarą ostatnie wezwanie wierności dla ideałów, które ludzkość przeciwstawiła Hitlerowi w tej wojnie”.

Warszawa bohaterska

Dlaczego warszawiacy walczyli do upadłego? Oto odpowiedź: „Rozumieliśmy, że idzie wojna totalna, w której nie można oszczędzać ani krwi, ani mienia”. A potem opisywał poszczególne akty bohaterstwa z obrony Warszawy. „Hasło »Nie przejdą« rozogniło wyobraźnię ludu warszawskiego i zaraz potwierdziła się prawda tej wiary. Oto w dzielnicę Wola wdziera się niemiecka pancerka. Lekceważy sobie ostrzeliwanie karabinów. Ziejąc ogniem, posuwa się coraz dalej w stronę miasta. Aż oto kilku chłopców zasypuje ją butelkami z benzyną. Wybucha płomień, słup czarnego dymu, czołg staje bezsilny. Gromada robotników i kilku żołnierzy z pobliskiej placówki bierze do niewoli kilku Niemców”.

Gdzie indziej znowuż, przy wylocie ulicy Wolskiej, polska placówka wojskowa musiała się wycofać z zajmowanego budynku i przesunąć na inną linię obrony. A wówczas… „Na ochotnika w czasie boju włączył się robotnik z fabryki Lilpopa. Zastępował poległych żołnierzy. Znał sposób użycia karabinu maszynowego. Teraz błaga, by pozwolono mu zostać z karabinem na miejscu. Dowódca oddziału nie chce ustąpić. Robotnik korzysta ze sposobnej chwili, porywa karabin maszynowy i przy biernej pomocy żołnierzy wynosi go do swego mieszkania, położonego w sąsiedztwie u skraju drogi. Placówka polska wycofuje się. Nie odpowiada już na strzały niemieckie. Oddział Niemców zbliża się ostrożnie ku domowi, z którego jeszcze przed chwilą zionął ogień polskich karabinów. (…) Wtem niespodziewanie z tyłu rozlega się rechot karabinu maszynowego. Salwy wycelowane spokojnie kładą Niemców trupem. Resztki oddziału rozsypują się”.

A potem, po krótkiej walce, cichnie nasz ten jeden, termopilski karabin maszynowy. Cóż za niezwykła opowieść o tym robotniku z fabryki Lilpopa. Bezimiennym bohaterze! Ale Zaremba pisze nie tylko o naszej postawie, ale także o barbarzyństwie Niemców. Gdy już rozpoczęło się regularne oblężenie, za pomocą nalotów bombowych i ataków artylerii… „Przede wszystkim na pastwę poszły szpitale. Zniszczenie ich w pierwszym rzędzie symbolizuje niemiecki sposób prowadzenia wojny”.

Warszawa płacze

W końcu nadszedł dzień kapitulacji. Decyzja zapadła na posiedzeniu Komitetu Obywatelskiego 26 września. Jak ją przeżył Zaremba? Opisał to szef sztabu obrony płk dypl. Tadeusz Tomaszewski: „Zdaje się, że jako ostatni poprosił o głos Zaremba. Polubiłem tę wielką, męską postać. Zawsze opanowany, chętny; stykałem się z nim parokrotnie w ciągu obrony i w tym czasie poznałem go. Poprosił o głos, chciał coś mówić, spojrzał, poczerwieniał, zachłysnął się, toczył jakąś walkę wewnętrzną, którą przegrał z samym sobą, i nagle załkał ciężkim spazmem męskiego płaczu, ukrywając w dłoniach twarz zalaną łzami. To płakał mężczyzna, płakała duma, płakała bezsiła, nienawiść, płakał żołnierz nad wytrąconą z ręki bronią. Z największym wysiłkiem, ostatnim strzępem zmęczonej woli, z najwyższym trudem opanowałem się, by nie wybuchnąć z nim tym samym płaczem. Ciężki, niezapomniany to był płacz”.

Jakże łatwo dzisiaj, po latach osiemdziesięciu, oceniać tych, którzy płakali w 1939 r., a potem ronili łzy w zaciszu domów przez kolejne pięć lat, zagryzając zęby z bezsilności i złości. Na ulicach trwały łapanki, szły kolejne transporty do obozów: z Polaków, z Żydów, ze wszystkich obywateli Rzeczypospolitej Niemcy usiłowali uczynić bezmyślną ofiarę, mającą pokornie czekać na rzeź. Jakże te łzy Zaremby są potrzebne, by zrozumieć zaciśnięte pięści przez kolejne lata, by zrozumieć steny i visy wymierzone w Niemców w sierpniu 1944 r. I jak wreszcie jego głos – głos uczestnika nieustającej walki Warszawy – jest nam potrzebny dzisiaj!


Tekst w pełnej wersji ukazał się w tygodniku „Gazeta Polska”, nr 35 (1359)/2019

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Tomasz Łysiak