Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Implozja Unii Europejskiej 

List unijnego komisarza Reyndersa do premiera Morawieckiego, w którym żąda, aby wycofać z Trybunału Konstytucyjnego pytanie o kwestię ostatecznego rozstrzygnięcia, czy polska konstytucja ma prawne pierwszeństwo nad unijnymi regulacjami, wygląda na absurdalną bezczelność tylko z pozoru.

Oburzenie unijnych komisarzy ma podstawy dużo głębsze niż tylko polityczny spór, jaki toczy Polska z liberalną międzynarodówką, której część zajmuje również ławy poselskie w naszym parlamencie. Awantura o artykuł 7, mechanizm warunkowości, sposób wybierania sędziów w Polsce, aborcję, definicję małżeństwa i praw adopcyjnych oraz wszystkie pozostałe są tylko częścią sporu o wiele głębszego, w którym Polska jest tylko jednym – być może kluczowym – elementem. Pytanie o to, czy orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE mają prymat nad rozstrzygnięciami sądów państw Unii zadawane są również w innych państwach. Za każdym razem dotyczą fundamentalnych problemów poszczególnych krajów. Hiszpania od lat boryka się z problemem separatyzmu katalońskiego. Może on doprowadzić do zmiany granic i oderwania od Hiszpanii jednego z najbogatszych regionów. W październiku 2017 roku w Katalonii zorganizowano referendum. Niezgodne zarówno ze statutem Katalonii, jak i konstytucją Hiszpanii. Jego organizatorzy skazani zostali przez hiszpańskie sądy. Część z nich zostało aresztowanych, część zbiegła przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości. Niektórzy wystartowali w wyborach do Parlamentu Europejskiego i je wygrali. W sprawie jednego z nich, Oriola Junquerasa, który wybory wygrał, choć siedział w areszcie, wypowiedział się Trybunał Sprawiedliwości UR. Uznał, że choć Junqueras nie objął mandatu, to przysługuje mu immunitet europosła. Tymczasem hiszpański Sąd Najwyższy stwierdził, że skoro Junqueras przebywając w areszcie nie złożył przysięgi na hiszpańską konstytucję, nie objął mandatu i ostatecznie nie został posłem, więc nie może być chroniony immunitetem. W tej sprawie ostatecznie Parlament Europejski przyznał rację Hiszpanii i mandat Junquerasa wygasił. Podobna sprawa stała się przedmiotem sporu pomiędzy francuskim wymiarem sprawiedliwości a TSUE. Sąd unijny zabronił Francji gromadzenia danych telekomunikacyjnych, które francuskie władze zbierały w związku z prowadzonymi działaniami antyterrorystycznymi. Francuska Rada Stanu, czyli odpowiednik polskiego Trybunału Konstytucyjnego, stwierdziła, że unijne przepisy nie zdejmują z Francji obowiązków ochrony obywateli przed terrorem. W związku z tym orzeczenie TSUE nie może zostać uznane za obowiązujące, bo konstytucja Francji jest względem unijnych zasad nadrzędna. W ostatnich tygodniach dokładnie taki sam punkt widzenia zaprezentował konstytucyjny sąd w Rumunii, gdzie toczy się podobny do polskiego spór o reformę postkomunistycznego sądownictwa. TSUE w swoim – w gruncie rzeczy bezczelnym i bezprawnym – orzeczeniu nakazał rumuńskim sądom pomijanie rumuńskiej konstytucji, jeśli jej zapisy byłyby sprzeczne z unijnymi regulacjami. 18 maja 2021 roku Trybunał Konstytucyjny Rumunii uznał, że takie działanie TSUE było niezgodne z przyznanymi tej instytucji uprawnieniami, oraz że rumuńska konstytucja pozostaje najwyższym prawem, jakie stosować mają sądy w tym kraju. Wreszcie ten sam problem stanął przed niemieckim trybunałem w Karlsruhe, choć dotyczył sporu o europejskie obligacje. Zdaniem niemieckich sędziów, decyzje dotyczące skupowania obligacji przez Europejski Bank Centralny były niezgodne z niemiecką konstytucją, bo wcześniej nie zajął się nimi niemiecki parlament i niemiecki rząd federalny. Tym samym niemiecki TK wystąpił przeciwko wcześniejszemu orzeczeniu TSUE, który pozwalał na tego rodzaju działania. W czerwcu Komisja Europejska ogłosiła, że rozpoczyna w tej kwestii postępowanie przeciwko Niemcom, bo tego rodzaju orzeczenie kwestionuje nadrzędność unijnego prawa nad prawem państw członkowskich. 

To właśnie w takim kontekście należy rozumieć powody, dla których instytucje UE kierują do polskiego premiera bezczelny list z żądaniem wycofania pytania z Trybunału Konstytucyjnego o prymat polskiej konstytucji nad unijnym prawem. Unijni technokraci świetnie znają odpowiedź na to pytanie – jest ona taka sama w Polsce, we Francji, w Hiszpanii, Rumunii i w Niemczech. Jednak konsekwentne orzekanie tego przez sądy konstytucyjne w państwach członkowskich uniemożliwi realizację planu, który nie jest już nawet ukrywany przez liberalną międzynarodówkę – zastąpienia państw członkowskich unijnym superpaństwem. Prawa krajowego prawem unijnym, a obywatelstwa polskiego, francuskiego, hiszpańskiego, rumuńskiego czy niemieckiego – unijnym. Ma to służyć zwiększeniu kontroli nad państwami. A więc jest swego rodzaju imperializmem. Ten plan z pewnością się nie powiedzie, bo spowoduje opór obywateli państw członkowskich, których nikt nie pyta o zdanie. Jednak ci, którzy próbują go realizować, skutecznie zniszczą coś innego – Unię Europejską jako dobrowolną wspólnotę wolnych narodów. Ten proces już się rozpoczął. I dzieje się to na naszych oczach. 
 

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń