Przed meczem Szwecja - Słowacja miało miejsce żenujące zdarzenie. Ochroniarz kazał polskiemu dziennikarzowi zerwać naklejkę z napisem „Powstanie Warszawskie 1944” i kotwicą Polski Walczącej. To efekt szkodliwych działań organizacji „Nigdy więcej”.
Dziennikarzy przeszukiwano znacznie dokładniej niż kibiców. Sam tego doświadczyłem, kiedy na pierwszy mecz przyjechałem tu prosto z lotniska. Usłyszałem, że przeszukanie - prześwietlanego już wcześniej - bagażu zajmie godzinę, i że nie mogę z nim wejść na stadion.
OK, to jestem jeszcze w stanie zrozumieć. Znalazłem „kamerę chranienia” i pozbyłem się balastu.
Wczoraj jednak ochroniarze, działając według wskazówek UEFA, zachowali się mało elegancko.
Nie spodobała im się naklejka na laptopie wysłannika „Piłki nożnej” z napisem „Powstanie Warszawskie 1944”, „kotwicą” Polski Walczącej i polską flagą.
Miejscowy ochroniarz powiedział, że UEFA zakazuje jakichkolwiek politycznych emblematów i że ma zerwać naklejkę, bo znak „kotwicy” znajduje się w zbiorze zakazanych symboli. To efekt szkodliwej dzisłalności „Nigdy więcej”.
Polak protestował więc zaczęły się telefony do wyżej postawionych ochroniarzy. Dużo te negocjacje nie dały. Ustalono, że może zostać flaga Polski, ale koniecznie... musi zniknąć data 1944 i „kotwica”. Ochroniarz tłumaczył, że on wie czym było Powstanie, ale takie są wytyczne, a on się kieruje broszurą. „Nielzia” i już.
Mnie osobiście, a także kilku innych Polaków, spotkała mniej bulwersująca szykana ze strony UEFA. Nie dostaliśmy wejściówek na poniedziałkowy mecz Belgia - Finlandia. Na pięć z sześciu rozgrywanych tu spotkań pierwszej rundy, w tym na oblegane mecze Rosji, weszliśmy bez problemu. Na ten niestety nie.
Dlaczego? UEFA tłumaczy się procedurami covidowymi.
Na meczach Rosji na Kriestowskim było ponad 30 tys. kibiców - czyli 50 procent pojemności stadionu. Maseczek nikt nie nosił i dystansu nikt nie trzymał. Na pozostałych spotkaniach w Petersburgu Polska - Słowacja i Szwecja - Słowacja na trybunach była garstka widzów i dziennikarzy. W poniedziałek na trybunie prasowej też będą puchy, ale Polacy nie będą wpuszczeni.
Logiki tu żadnej. Podobnie jak w straszeniu Londynu, że zabrany będzie mu finał, jeśli VIP-u z UEFA nie będą zwolnione z kwarantanny.
To w końcu jak jest z tym COVID-19 na Euro 2020? Trzeba prestrzegać procedur, czy można mieć je gdzieś?