PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Totalnie za kasę z Niemiec

Polskojęzyczny serwis niemieckiej telewizji publicznej Deutsche Welle poinformował, że Komisja Europejska zgłosi uwagi i zastrzeżenia do Krajowego Planu Odbudowy.

Zastrzeżenia mają brzmieć tak samo jak postulaty polityków Platformy, którzy od tygodni chwalą się, że właśnie o tym od dawna rozmawiają ze swoimi niemieckimi i brukselskimi przyjaciółmi. Chodzi o uwagi do „zasad monitoringu oraz kontroli w polskim KPO” – pisze, powołując się na anonimowych informatorów, Deutsche Welle. Sam tekst, jak i zacytowane w nim opinie, brzmią jak przepisane z przekazów dnia PO. Jest oczywiste, że przy tej okazji unijni urzędnicy spróbują po raz kolejny przesunąć dalej granicę tego, co im wolno, a czego nie. Nie będą przy tym opierać się na żadnych przepisach, zrobią to, uznając za alibi żądanie polskich polityków opozycyjnych, którzy przecież sami proszą się w tej sprawie o ich interwencję. Przytaczane przez niemiecki portal zapowiedzi niczym nie różnią się od tego, co w polskich mediach piszą i mówią przedstawiciele wszystkich odłamów totalnej opozycji. Zarzuty, że KPO i unijne fundusze to „partyjny fundusz”, utyskiwanie, że pieniądze kierowane są nie do tych podmiotów, którymi zarządzają ludzie Platformy, kuriozalne żądania, aby za dystrybucję środków odpowiadał nie powołany do tego celu w drodze demokratycznych wyborów rząd, tylko konglomerat organizacji pozarządowych, samorządów i mniej lub bardziej oficjalnych grup interesów. O tym, że związana z niemieckimi elitami frakcja polskiej opozycji będzie próbowała biegać na skargę do Berlina, wiedzieliśmy już od dawna. Kilkakrotnie takie działania zapowiadał i raportował o nich również Rafał Trzaskowski, mówił o tym co najmniej przy trzech różnych okazjach w czasie wywiadów w TVN oraz co najmniej raz na półotwartym spotkaniu przedwyborczym. Trudno powiedzieć, która to już próba realizacji strategii zagranicznych donosów. Właśnie takie wcześniejsze działania tych samych ludzi spowodowały, że UE przyjęła tzw. mechanizm warunkowości, który uzależnia wypłatę unijnych środków od przestrzegania swoiście rozumianej zasady praworządności, która w języku unijnych urzędników oraz polityków PO oznacza postępowanie zgodnie z ideologiczną linią narysowaną w drodze między Berlinem a Brukselą przez partię, na czele której stoi Donald Tusk. Wypowiedzi Rafała Trzaskowskiego, który chwali się tym, że prowadził rozmowy, mające ograniczyć prawa państwa polskiego do decydowania o sposobie wydawania unijnych funduszy, są kolejnym dowodem na to, że dla wielu polityków PO interes tego ugrupowania jest ważniejszy niż interesy państwa. Nie powinno to dziwić. Trzaskowski jest właśnie w środku pewnego procesu politycznego, w ramach którego sam stara się o dofinansowanie ze strony rządzącej w Niemczech partii CDU. To wymaga wykazania się przydatnością przed płatnikiem. Należąca do CDU Fundacja Konrada Adenauera jest sponsorem projektu Campus Polska, który ma być narzędziem przejęcia kontroli przez Rafała Trzaskowskiego nad przeżywającą kłopoty Platformą. Ale takie postępowanie nie może być rozwiązaniem tych kłopotów. Bo jest ich przyczyną. A może nawet sensem działania całej formacji. Politycy PO najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z tego, że polscy wyborcy nie akceptują polityki, która opiera się na działaniu wbrew interesom polskich obywateli, w tym również tych finansowych. Nie ma większej różnicy, czy na czele tego ugrupowania stać będzie Borys Budka, Agnieszka Pomaska, Michał Szczerba, Donald Tusk czy Rafał Trzaskowski. Wszyscy politycy PO uważają, że mają prawo za pomocą swoich kontaktów poza granicami Polski zmieniać decyzje, które są efektem demokratycznych wyborów Polaków, i oddawać je w ręce polityków innych państw.

Prowadzi to wprost do ograniczania polskich szans rozwojowych – zarówno w przestrzeni energetycznej, militarnej, ekonomicznej, jak i czysto politycznej. Przykładów w zeszłym tygodniu widzieliśmy multum. Od pomysłów opodatkowania polskiej energii nuklearnej, zanim w Polsce wyprodukowano w ten sposób pierwszą kilowatogodzinę, poprzez bezczelne żądania wyłączenia polskich kopalń i elektrowni aż po parcie do otwarcia gazowej rury na dnie Bałtyku. Każda z tych decyzji może mieć odzwierciedlenie w kieszeniach Polaków. A co najciekawsze – nic w tej kwestii nie zmieni sondażowa mijanka Platformy z Hołownią. W ugrupowaniu tego drugiego wszyscy myślą dokładnie tak samo.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń