Ukonstytuowała się Rada Konsultacyjna „Ogólnopolskiego Strajku Kobiet”. Stanęło przed nią naprawdę trudne zadanie. Rozwinąć i obudować teoretycznie główny postulat Marty Lempart, który brzmi „Wy#ierdalać!”. Nie jest to łatwe zadanie, więc do jego realizacji zabrała się śmietanka najbardziej zaprawionych w bojach zakapiorów lewicy.
W skład rady wszedł twórca pojęcia „opozycja uliczna” (co – trzeba przyznać – na najnowszym etapie rozwoju koncepcji opozycji totalnej jest określeniem nad wyraz trafnym), czyli pan Paweł Kasprzak. Do tej pory znaliśmy go wyłącznie z darcia mordy w czasie miesięcznic smoleńskich, ale ostatnio objawił się jako zwolennik przerywania ciąży do 9. miesiąca, czym – jak widać – zaskarbił sobie sympatię pań z wieszakiem w ręku. W skład komitetu weszła również pani profesor Monika Płatek, która wsławiła się m.in. epokowym odkryciem, że w związkach homoseksualistów rodzi się więcej dzieci niż w związkach kobiet i mężczyzn. W radzie znalazł się też jeden z najbardziej znanych tewulców bezpieki, Michał Boni, znany lepiej pod pseudonimem Znak. Obecność agenta bezpieki w Radzie Konsultacyjnej ruchu natychmiast wywołała naturalne pytanie. Skoro jest agent, gdzie są oficer lub oficerowie prowadzący? Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Mniej więcej w tym samym czasie nowy przełomowy ruch, który tym razem już na pewno powali kaczystowski reżim, otrzymał poparcie, którego nikt się nie spodziewał. Ze wszystkich lamusów naszej politycznej rzeczywistości wyszli praktycznie wszyscy żyjący czerwoni generałowie komunistycznego reżimu. Ludzie zdobywający szlify w służbach, które na zlecenie Sowietów mordowały polskich żołnierzy, księży, działaczy opozycji. Zamiast do śmierci milczeć, napisali list, w którym mieli czelność „ostrzegać” przed możliwym rozlewem krwi. Pismo jest o tyle szokujące, że wśród jego sygnatariuszy znajdują się ludzie, którzy w przeszłości odpowiadali za prawdziwy, a nie urojony rozlew krwi. Na przykład Franciszek Puchała, komunistyczny generał – jeden z planistów stanu wojennego. Pod listem podpisało się mnóstwo byłych funkcjonariuszy komunistycznej bezpieki, którzy kształtowali również służby specjalne III RP. Wśród nich generał Jasik czy Gromosław Czempiński, były esbek, który już jako „wybitny wywiadowca” w III RP wsławił się nadzorem nad operacją UOP, która doprowadziła do wykradzenia i przekazania Lechowi Wałęsie akt służby bezpieczeństwa na temat relacji SB z TW „Bolkiem”. Wśród sygnatariuszy widzimy również nazwisko Marka Dukaczewskiego, byłego szefa WSI, szkolonego przez rosyjski wywiad wojskowy. Swoje podpisy złożyli też ludzie, którzy splamili mundur polskiego oficera przy okazji katastrofy smoleńskiej. Dotyczy to generała Pawła Bielawnego, który skazany został za niedopełnienie obowiązków w Smoleńsku, oraz Mariana Janickiego, szefa BOR, za którego urzędowania w Smoleńsku zginęło dwóch chronionych przez niego prezydentów, wicemarszałkowie Sejmu oraz cała grupa oficerów tej instytucji, w efekcie czego sam Janicki został... awansowany do rangi generała. List podpisał też Janusz Nosek, były szef wojskowego kontrwywiadu, który nie tylko fotografował się w czapce z krążownika Aurora, symbolu zbrodniczej rewolucji, która kosztowała życie dziesiątki tysięcy polskich żołnierzy, lecz także wsławił się... nielegalną zdaniem prokuratury współpracą z rosyjską służbą specjalną FSB. Lista komuchów, esbeków i wsiarzy pod listem jest długa. Jednak nikogo przytomnego nie powinno to dziwić. Podobnie jak nikogo nie powinno zaskakiwać, że skoro cała żyjąca czerwona generalicja wspiera zadymę, to zadyma musi być wycelowana w ich tradycyjnego wroga. Kościół. Zgodnie z leninowską maksymą: Kościół atakowany miał być bezwzględnie. I był. Jednak najśmieszniejsze jest, że obecność esbecji w Radzie Konsultacyjnej spowodowała atak na to ciało z… lewej flanki. Oto Anarchistyczny Kolektyw „Syrena” na swoim „fejsie” skrytykował skład Rady, pytając, dlaczego nie ma w nim „osób, które mówią publicznie o swoich doświadczeniach aborcji?”, oraz pytał o nieobecność „osób pracujących seksualnie”. To nie jest pomyłka – chodzi po prostu o prostytutki. Krótko mówiąc, zdaniem najbardziej radykalnych komunistów z „Syreny”, agent bezpieki TW „Znak” Michał Boni zabrał w Radzie Konsultacyjnej miejsce przedstawicielkom prostytutek, które powinny się w tym ciele znaleźć. Płynie z tego prosty, acz szokujący wniosek. Oto w ramach walki o wpływy w nowej lewicowej awangardzie agenci bezpieki wygryźli prostytutki. Ale to w zasadzie nie powinno dziwić, skoro wsparcia temu projektowi udziela stara bezpieka.