Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Tęczowa flaga nad oczyszczalnią

Sytuacja awaryjna w Platformie Obywatelskiej, która zaowocowała zmianą kandydata na prezydenta z Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego, będzie miała bardzo interesujące konsekwencje dla przebiegu tej najdziwniejszej kampanii wyborczej w historii polskich wyborów.

Główna partia opozycyjna wystawiła do boju o kluczowe stanowisko w polskiej polityce człowieka, który z jednej strony ma na koncie największy polityczny sukces tego ugrupowania w ostatnich latach – czyli zwycięstwo w warszawskich wyborach samorządowych, jednak z drugiej strony jest politykiem koncentrującym uwagę opinii publicznej aktywnościami, które na zdecydowaną większość Polaków działają jak płachta na byka. Rafał Trzaskowski latem zeszłego roku stał na czele smutnej w gruncie rzeczy i zakończonej spektakularną klęską próby powstrzymania awarii oczyszczalni ścieków „Czajka”. Prezydent Warszawy, który poinformował opinię publiczną o tym fakcie w kuriozalnej wypowiedzi (przypomnijmy: „Rurociąg właściwy uległ awarii, ale również ten awaryjny uległ awarii, stąd mamy problem, dlatego szukamy rozwiązania awaryjnego”) nie poradził sobie ze sprawą, która stała się największą katastrofą tego typu na świecie. Warszawska oczyszczalnia zrzucała nieczystości do Wisły w tempie, które w ciągu 48 godzin pobiło dotychczasowy rekord należący do meksykańskiej Tijuany. Zatrzymanie samego wycieku możliwe było dopiero wówczas, gdy sprawą zajęły się wojska inżynieryjne. Rzecz jasna nie było winą Rafała Trzaskowskiego, że oczyszczalnia zawiodła, jednak trwający dłuższy czas medialny spektakl przekomarzania się przedstawiciela samorządu z posiadającym narzędzia do zwalczania tego rodzaju zagrożeń rządem nie wypadł dla Trzaskowskiego korzystnie. Podobnie jak skutki całego zdarzenia, które przy okazji ujawniły kolejne problemy z gospodarką odpadami, w efekcie których opinia publiczna dowiedziała się o innej przeciągającej się awarii w tej samej oczyszczalni. W „Czajce” zepsuła się spalarnia osadów ściekowych i jak szybko ustalili dziennikarze, nieczystości z tej największej w tej części świata oczyszczalni rozwożone były po całej Polsce, a sprawa siłą rzeczy uderzała w Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy stał się również twarzą tego politycznego skrzydła Platformy Obywatelskiej, które uznało, że kluczowym problemem w Polsce jest zbyt mała ekspozycja tęczowych flag. Dzisiejszy kandydat na prezydenta Polski w swojej samorządowej kampanii obiecał podpisanie Karty LGBT, najwyraźniej bez jej czytania. Kiedy bowiem okazało się, że odwołuje się ona do zapisów ONZ-owskich dokumentów, stanowiących instrukcje prowadzenia daleko posuniętej seksualizacji dzieci w szkołach, wybuchła polityczna burza. Ta zdominowała dwie kampanie wyborcze. Najpierw do Parlamentu Europejskiego, potem do Sejmu. Nie bez związku z wypowiedziami samych polityków Platformy (Rafał Grupiński: „Takie rzeczy może Rafał robić w Warszawie, ale w Pleszewie czy Świebodzinie ludzie by nas przepędzili, to jest problem”). Ta sprawa przyjmowała kuriozalny przebieg, bowiem sam Rafał Trzaskowski najwyraźniej nie był pewien, czy swoim podejściem do kwestii ma się chwalić, czy wręcz przeciwnie. W lutym 2019 roku z pompą informował o podpisaniu karty na konferencji prasowej. W sierpniu, w środku kampanii wyborczej do Sejmu, Platforma najwyraźniej uznała że temat trzeba wyciszyć. To wówczas sprawa LGBT stała się powodem rozpadu Koalicji Europejskiej, z której wyszedł PSL. Nic więc dziwnego, że w sierpniu 2019 roku urzędnicy Trzaskowskiego wypuszczali do mediów informacje, że założenia karty jednak nie są realizowane. Jednak kiedy wybory już się odbyły, to miesiąc po ich rozstrzygnięciu Rafał Trzaskowski udzielił wywiadu „Rzeczpospolitej”, w którym jednak przyznawał, że karta LGBT jest ważna, a edukacja seksualna dzieci potrzebna. Jednak w listopadzie Rafał Trzaskowski nie był jeszcze kandydatem na urząd prezydenta. Możemy się więc spodziewać, że skoro dzisiaj nim jest, to w najbliższym czasie znowu w tej sprawie zmieni zdanie. Jak bowiem mówił Rafał Grupiński, problem polega na tym, że Polska poza Warszawą wygląda zupełnie inaczej. Najdziwniejsza kampania w historii polskich wyborów prezydenckich wkracza w jedną ze swoich ostatnich faz. Nowa obsada wskazuje, że z całą pewnością dostarczy nam wszystkim nie tylko gorących politycznych emocji, lecz także bardzo interesujących wspomnień.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń