Kandydatka Platformy Obywatelskiej zrezygnowała z wyborczego wyścigu. Jej partyjni kamraci najpierw wystawili osobę o nikłych walorach politycznych do najtrudniejszych zawodów, by potem ją samą wystawić do wiatru, a na koniec zmusić do upokarzającej samokrytyki w duchu stalinowskich zebrań „aktywu”.
Tym samym przyznali przed Polakami, że na pierwszy urząd w państwie zaproponowali osobę, która do niczego się nie nadaje, oraz że hucpa z przekładaniem wyborów od początku miała na celu wymianę słabej kandydatki. Ta jednak tylko w części odpowiada za sondażową katastrofę. Bo w istocie cała Platforma Obywatelska nie ma Polakom nic do powiedzenia, a Małgorzata Kidawa-Błońska jedynie tę niemoc wyartykułowała. Dziś wobec nadmiaru wspaniałych kandydatów politycy totalnej opozycji powinni rozważyć wyznaczenie do tej roli pana Kamila Kurosza, który zasłynął gotowością fizycznej eliminacji Jarosława Kaczyńskiego i polityków Prawa i Sprawiedliwości. Młody (a już z prokuratorskimi zarzutami) prawnik idealnie wpisałby się w doktrynę Neumanna. Rezultat może nie będzie lepszy, ale kandydatura z pewnością uczciwsza, bo pokazująca prawdziwy stan ducha totalnie pogubionej Platformy.