Sprawa ewentualnego przyjmowania kopert przez prof. Tomasza Grodzkiego, dziś marszałka Senatu, ma dwie warstwy. Na płaszczyźnie prawa karnego trudne zadanie spoczywa na organach ścigania. Trudne, bo łapówkarstwo z natury rzeczy odbywa się w czterech ścianach i niełatwo je udowodnić.
A tu, jako że zarzuty są wobec trzeciej osoby w państwie, sprawa powinna zostać rozstrzygnięta szybko i jednoznacznie. Jest też sfera osądu opinii publicznej i społecznego zaufania koniecznego do reprezentowania Polski. Kilkanaście osób w sposób spójny, logiczny i precyzyjny świadczy o niemoralnym postępowaniu pana marszałka, który nie zwiększył własnej wiarygodności, twierdząc, że przyjęcie korzyści w prywatnym gabinecie całkowicie oddala mnożące się zarzuty. A tak na marginesie, poprzedni marszałek Senatu, Stanisław Karczewski, również jest lekarzem, a nie znalazł się nikt, kto postawiłby mu jakikolwiek zarzut. Jeśli jednak marszałek Grodzki przekonująco nie wyjaśni swoich poczynań, powinien podać się do dymisji, bo tego wymaga autorytet i powaga państwa. Gorzej, jeśli się okaże, że i tak prof. Grodzki rzeczywiście jest najuczciwszym senatorem PO…