Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

8 miliardów z podatków waszych do budżetów prezydentów naszych

Tuż po przejęciu władzy w Senacie opozycja postanowiła przedstawić jeden ze swoich pierwszych projektów politycznych. Chodzi o ustawę, która miałaby zrekompensować samorządom rzekome straty, jakie miałyby wynikać z obniżenia podatku dochodowego od osób fizycznych, czyli PIT. Debatę nad taką ustawą zapowiedzieli po spotkaniu z marszałkiem Tomaszem Grodzkim samorządowcy związani z PO, wśród nich Hanna Zdanowska, Rafał Trzaskowski oraz Jacek Karnowski.

W mijającym roku rząd obniżył podatek dochodowy w najniższej stawce z 18 do 17 proc. oraz zlikwidował podatek PIT dla osób mających mniej niż 26 lat. W efekcie tych zmian zarabiający najniższą pensję zyskują rocznie około 470 zł. Ktoś, kto zarabia średnią krajową, zyskuje rocznie około 730 zł. Ta decyzja spotkała się jednak z krytyczną oceną m.in. Rafała Trzaskowskiego, który stwierdził, że rząd realizuje swoje obietnice poprzez obniżanie podatków za pieniądze samorządów. To oczywista bzdura, obniżona stawka PIT obciąża w dużo większym stopniu finanse, którymi dysponuje rząd, niż pieniądze samorządów. Dzieje się tak dlatego, że do kasy samorządowej trafia około 38 proc. pieniędzy zebranych od podatników PIT. Pozostała część to pieniądze trafiające do budżetu państwa. A więc rząd obniżając podatki, zostawia więcej pieniędzy w kieszeniach obywateli, ograniczając jednocześnie pieniądze, którymi sam dysponuje. Robi to, zakładając, że te pieniądze wrócą do gospodarki, a więc również w jakiejś części do budżetu, bo obywatele nadwyżkę wydadzą w sklepach, napędzając tym samym gospodarkę. Jednak zarówno samorządy, jak i mająca większość w senacie PO z koalicjantami nie chcą się zgodzić na taki stan rzeczy i uważają, że rząd powinien skierować do budżetów Warszawy, Łodzi, Sopotu i wielu innych miast kwotę około 8 mld zł. Tłumaczenie tego żądania jest rozkoszne. Rafał Trzaskowski: „Składamy projekt ustawy, który ma być rekompensatą za utratę dochodów. Tak, aby podwyższyć udział samorządów w podatku, tak, żeby te 8 miliardów, które zabierane jest z kieszeni mieszkańców dużych i średnich miast, wróciły do tych ludzi, którzy płacą podatki, żeby móc realizować dalej program rozwoju miast”.

Prezydent Warszawy mówi, że pieniądze, które rząd miałby wysłać na rachunki bankowe urzędu miasta, to pieniądze, które „wracają do ludzi”. Jak wiemy, każda złotówka na koncie urzędu miasta, w którym mieszkamy, to nasza kasa, do której w każdej chwili mamy dostęp. W przeciwieństwie do pieniędzy, które mamy na swoim koncie, bo zapłaciliśmy niższy podatek. Obywatel, który sam decyduje, czy wyda swoją nadwyżkę na bilet do kina, czy może na prywatną dotację na rzecz jakiejś tęczowej fundacji, to obywatel zniewolony finansowo. Obywatel, za którego tę decyzję podejmie Rafał Trzaskowski, jest obywatelem finansowo wolnym. Najwyraźniej podobnie rzecz rozumie Hanna Zdanowska, prezydent Łodzi. W trakcie senackiej konferencji prasowej powiedziała, że „spełniły się najgorsze oczekiwania ojców współczesnej demokracji. Rządzący kupują głosy wyborców za ich własne pieniądze, tak dzieje się, ponieważ pieniądze zarobione w samorządach są dystrybuowane tylko dla określonych grup społecznych, o których decydują sami rządzący”. Ten sposób traktowania pieniędzy podatników przyprawia myślącego człowieka o palpitację serca. Zdaniem prezydent Łodzi, obniżanie podatków to „kupowanie głosów wyborców za ich własne pieniądze”. Zgodnie z logiką pani prezydent, każda obniżka podatków jest skandalem, a uczciwy i wiarygodny byłby tylko rząd zabierający całość podatków, bo wówczas nie „kupowałby głosów wyborców za ich własne pieniądze”. Zamiar wyciągnięcia dodatkowych pieniędzy z kasy budżetu dla samorządu to żadna nowość. Przejęcie dominującej części pieniędzy pochodzących z podatku PIT politycy Platformy i jej sojusznicy zgłaszali w ostatnim roku dwukrotnie. Raz w czasie ogłaszania tzw. 21 tez samorządowych, w trakcie których postulowali samodzielność samorządów w kształtowaniu polityki podatkowej, oraz drugi raz, wpisując do programu wyborczego Koalicji Obywatelskiej plan przekazania na rzecz samorządów całości pieniędzy z podatku PIT (od osób fizycznych) oraz CIT (od firm) pobieranych na terenie, na którym działają lub mieszkają podatnicy. Jednak ta kuriozalna senacka propozycja ma jeszcze jeden interesujący aspekt. Platforma jest partią, która przez całe lata w kampaniach wyborczych obiecywała obniżanie podatków, a kiedy rządy przejmowała, podatki… podwyższała. Dokładnie od tego samego zaczyna po przejęciu władzy w Senacie. Gdyby ustawa miała wejść w życie, sprowadziłaby się w istocie do podwyższenia obniżonych właśnie podatków. Bo jeśli rząd miałby wysłać dodatkowe 8 mld zł do pani Zdanowskiej, do pana Trzaskowskiego czy pani Dulkiewicz i ich koalicjantów, musiałby albo sięgnąć do kieszeni podatników, albo zwiększyć zadłużenie państwa. To drugie rozwiązanie w dłuższej perspektywie sprowadziłoby się do tego samego. Na razie jednak taka ustawa nie wejdzie w życie, przynajmniej tak długo, jak Platforma będzie miała większość w Senacie, a nie w Sejmie.

 



Źródło: Gazeta Polska

Michał Rachoń