Wzrost poparcia dla PiS mierzony zarówno liczbą oddanych głosów, jak i odsetkiem wyborców głosujących na to ugrupowanie nie pozostawia wątpliwości. PiS po 4 latach ma o 6 punktów procentowych więcej wyborców niż kiedy to ugrupowanie zdobywało władzę w 2015 roku.
Oficjalne wyniki wskazują na kilka ciekawych tendencji. Po pierwsze jest jasne, że strategia polityczna „totalnej opozycji”, której autorem jest Grzegorz Schetyna, nie tylko nie okazała się skutecznym sposobem odebrania PiS władzy, ale również spowodowała spadek poparcia dla projektu politycznego PO. Zjednoczona lista dwóch ugrupowań, czyli Platformy i Nowoczesnej, uzyskała w tych wyborach wynik gorszy o blisko 4 i pół punktu procentowego niż obie te partie 4 lata temu. To… drugi największy spadek spośród całej stawki startujących komitetów. Co więcej, PO po raz drugi z rzędu notuje duży spadek poparcia w porównaniu do poprzednich wyborów. W roku 2015 straciła blisko 15 punktów procentowych w stosunku do roku 2011. Prezentowane przez media salonu III RP jako zwycięskie porozumienie Polskiego Stronnictwa Ludowego z ugrupowaniem Kukiz’15 jest w świetle liczb największym przegranym tych wyborów, choć przyznać trzeba, że jedynie nominalnym. PSL przedstawiło własną listę partyjną jako koalicję, co było zręcznym ruchem politycznym, a skonsumowanie ugrupowania Kukiz’15 pozwoliło przedstawić ten wynik jako sukces. W efekcie PSL uzyskało wzrost względem swojego wyniku sprzed 4 lat o ponad 3 i pół punktu procentowego. Jednak kiedy porówna się wynik listy PSL z roku 2019 do zsumowanego wyniku Kukiz’15 i PSL z roku 2015, mamy największy spadek poparcia w całej stawce. Te dwa ugrupowania 4 lata temu razem miałyby blisko 14 proc. głosów, w wyborach 2019 r. uzyskały niewiele więcej niż 8 i pół proc., co daje spadek o 5,39 punktu procentowego. A to największa strata w całej wyborczej stawce, która oznacza odpływ blisko pół miliona głosów. Sukcesem Konfederacji, jak i SLD, jest powrót do parlamentu. Jednak patrząc na liczby, skala tego sukcesu nie zbliża się do wyników partii, która w wyborach zwyciężyła. Konfederacja poprawiła swój wynik wyborczy sprzed 4 lat o prawie 2 punkty procentowe, i jest to drugi najlepszy wynik w stawce. Natomiast powrót do parlamentu spadkobierców PZPR, który jest niewątpliwym politycznym sukcesem Włodzimierza Czarzastego, w liczbach wygląda dużo mniej okazale niż przedstawia to lektura analiz salonowych speców. SLD na swojej liście zgromadził polityków trzech ugrupowań, z których dwa startowały w wyborach roku 2015. Koalicja Lewicy pod szyldem SLD oraz partia Adriana Zandberga Razem, gdyby zsumować ich wyniki sprzed 4 lat, wyniosłyby powyżej 11 proc. W niedzielnych wyborach SLD uzyskało prawie 13 proc., wzrost o prawie 1 i pół – to trzeci wynik w stawce. Oczywiście zabawa z procentami nie ma realnego znaczenia politycznego. Sukcesy PSL i Konfederacji są w pewnym sensie efektem katastrofy politycznej Pawła Kukiza, który w ciągu jednej kadencji zmarnował swój polityczny potencjał. Lewica pożarła część wiosennego projektu Schetyny, który musiał obejść się smakiem zjednoczonej opozycji po tym, gdy poczęstował PSL niestrawnym tęczowym ciastem przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. I nie zmieni tego zaklinanie rzeczywistości tym, że niegdyś zjednoczona opozycja miała więcej wyborców niż rządzący. Również gdyby liczyć wyniki w ten sposób, po stronie opozycji są same straty, bo w stosunku do wyborów sprzed 4 lat ta liczba znacząco się zmniejszyła. Jest jednak wskaźnik, który wybory roku 2019 stawia w zupełnie nowym świetle i z pewnością to jedno z największych osiągnięć ostatnich 4 lat w Polsce. Frekwencja wyborcza wyniosła 61,74 proc. To najwyższy wynik uzyskany kiedykolwiek w wolnych wyborach parlamentarnych w Polsce. Sfałszowane w 30 procentach wybory z roku 1989 ściągnęły do urn 62,7 proc. uprawnionych. Od tego momentu polscy wyborcy przez 30 lat z każdym kolejnym cyklem wyborczym zmniejszali swoje polityczne zaangażowanie, tak jakby dochodzili do wniosku, że coraz mniej od nich zależy. W ostatnich wyborach pokazali jednak, że polityka to nie reality show. Że uważają kartkę wyborczą za narzędzie wywierania wpływu na życie zwykłego człowieka. I właśnie w tym tkwi największy kapitał, który rządzący mają na najbliższe 4 lata. To jednocześnie wyzwanie, któremu sprostać można wyłącznie rządząc tak, aby za 4 lata zwykli ludzie nie zmienili zdania w tej sprawie.