Gdyby nie tragiczna śmierć Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 roku, obchodziłby w minionym tygodniu 70. urodziny. Przerwana prezydentura wyznaczyła polityczne kierunki, którymi dzisiaj podąża nie tylko Polska, państwa Europy Środkowej, ale również nasi sojusznicy z NATO.
Od czasu, kiedy w Tbilisi wybrzmiały słowa „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, państwa bałtyckie, a później być może mój kraj, Polska”, Rosja doprowadziła do tragedii smoleńskiej, w której zginął prezydent Kaczyński oraz 95 innych osób, zaatakowała Ukrainę, próbując odebrać jej Donbas, anektowała Krym i zamknęła dostęp do Morza Azowskiego. Nad terytorium Ukrainy rosyjska armia zestrzeliła pasażerski samolot Mh17, na pokładzie którego zginęło 298 osób, obywateli 10 państw. To między innymi w wyniku takich aktów agresji sojusz NATO na szczycie w Warszawie w 2016 r. podjął decyzję o rozlokowaniu swoich wojsk w Polsce i państwach regionu. Lech Kaczyński jeszcze w Tbilisi mówił o potencjale, jaki tkwi właśnie w państwach Europy Środkowej, wskazując, że ta część świata ma odważnych przywódców i że Europa Środkowa będzie w przyszłości podmiotem.
Prawie 10 lat od tych słów idea politycznego sojuszu państw Europy Środkowej staje się osią współpracy Polski, państw Europy Środkowej i USA. W ten sposób mówił o niej Donald Trump w czasie warszawskiego szczytu państw Trójmorza: „USA wspierają narody Trójmorza. Wspaniałe narody i piękne kraje… Wspieramy wasze dążenie do większego bezpieczeństwa i dobrobytu”, dodając, że gdyby ktoś w tej części świata potrzebował trochę taniej energii, to ma do Trumpa zadzwonić. Z decyzji podejmowanych na kolejnych szczytach Trójmorza wynika, że takie telefony zostały wykonane. Współpraca z USA w dziedzinie energetyki wpływa bezpośrednio też na decyzje podejmowane przez państwa regionu na arenie europejskiej. W negocjacjach unijnych stanowisko państw Europy Środkowej prezentowane jest wspólnie. Z takim stanowiskiem muszą liczyć się liderzy starej Unii, chcący na przykład przeforsować własne pomysły dotyczące polityki klimatycznej. Widzieliśmy to w czasie ostatniego szczytu UE, kiedy weto państw Europy Środkowej uniemożliwiło gładkie przeprowadzenie zmian niekorzystnych dla naszego regionu. To właśnie taką politykę jako pierwszy prowadził w czasie swojej prezydentury Lech Kaczyński. W jednym z jego podsumowań szczytów europejskich, w których brał udział jako prezydent, znalazły się słowa o interesach Europy Środkowej jako „regionalnej polityce Unii Europejskiej”. Prezydentura Lecha Kaczyńskiego wyznaczyła również standardy prowadzenia polityki historycznej, z jednej strony jako narzędzia budowy polskiej wspólnoty narodowej, z drugiej – jako narzędzia polityki zagranicznej. Tłumacząc powołanie Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, mówił między innymi o tym, że „były tysiące bohaterów, których karano jako zdrajców. A karali zdrajcy”. Mogli to robić, bo „zdrajców wspierało wrogie Polsce śmiertelnie mocarstwo”. Lech Kaczyński był pierwszym polskim prezydentem po roku 1989, który miał pełną świadomość zagrożeń płynących z próby konstruowania na nowo historii. A tak przecież należy rozumieć wystąpienia Władimira Putina w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, który odpowiedzialnością za tę hekatombę próbował obarczyć Polskę, zrównując zbrodniczy pakt Ribbentrop–Mołotow z umowami dwustronnymi, które państwa europejskie zawierały przed atakiem Hitlera na Polskę. Równocześnie z tą koncepcją rosyjski prezydent kreślił wizję „wspólnej przestrzeni gospodarczej od Władywostoku po Lizbonę”. Jasno i jednoznacznie sprzeciwiał się jej polski prezydent. Robił to wbrew rządzącej wówczas w Polsce koalicji polityków z Donaldem Tuskiem na czele. Między innymi dlatego prezydent Lech Kaczyński w 70. rocznicę rosyjskiej napaści na Polskę przypominał, że ten atak oznaczał dla Polski „śmierć i obozy dla dzieci, kobiet i mężczyzn”, a odnosząc się do kreślonych na Westerplatte i w mediach całego świata putinowskich koncepcji włączenia Rosji do wspólnej europejskiej przestrzeni politycznej, powiedział, że taka światowa architektura pozostawiałaby dla Polski niezwykle mało miejsca. I że nasz kraj nigdy nie powinien w żaden sposób się na nią godzić. Uważał, że Polska winna dążyć do budowania porządku świata i Europy zgodnie ze swoją wielkością i miejscem w historii. Kiedy dzisiaj stoimy przed szansą urzeczywistnienia zdefiniowanych przed ponad 10 laty politycznych celów, warto pamiętać, kto i kiedy realizował je jako pierwszy.