Trudno o bardziej dobitny symbol przemocy politycznej przebranej w prawnicze togi niż sędzia Marek Safian z nieukrywaną satysfakcją ogłaszający wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Pan sędzia dał się bowiem poznać jako fanatyczny przeciwnik obecnej, demokratycznie wybranej władzy, co stanowi wystarczający powód do wyłączenia go ze składu orzekającego.
Samo orzeczenie pozbawione jakiegokolwiek znaczenia praktycznego – odnosi się do uchylonych już przepisów – stanowi jednak niebezpieczny dla całej Unii Europejskiej precedens, albowiem orzekając w sprawie jednoznacznie wyłączonej spod jego jurysdykcji, Trybynał Sprawiedliwości UE de facto postawił się w roli jakiegoś europejskiego trybunału konstytucyjnego, którego istnienie nie dość, że nie posiada żadnego oparcia w traktatach europejskich, to na domiar tego jest wprost sprzeczne z naszą konstytucją, która orzekanie o konstytucyjności ustaw deleguje wyłącznie polskiemu Trybunałowi Konstytucyjnemu. Na szczęście ten prawniczy wybryk to jedynie łabędzi śpiew przedstawicieli odchodzącej epoki, a zarówno totalna opozycja, jak i politycy w sędziowskich togach pozostaną żałośni w swoim delatorskim zapale i śmieszni w operetkowych pozach.