„Gazeta Wyborcza”, a w ślad za nią politycy totalnej opozycji, ogłosili, że fakt prowadzenia przez Jarosława Kaczyńskiego spraw fundacji, której jest założycielem, czyni z niego „oligarchę obracającego miliardowym majątkiem” – to słowa Krzysztofa Brejzy, posła PO. Zdaniem innego z polityków PO, Michała Szczerby, Kaczyński to „pragmatyczny, bezwzględny biznesmen”. Z kolei na Twitterze autor tekstu, dziennikarz „Wyborczej” Wojciech Czuchnowski, podał dalej następującą treść:
„Z #TasmyKaczynskiego wyłania się obraz, na którym nie ma ideowego polityka, jest biznesmen, który mataczy i wykorzystuje wpływy polityczne, żeby zarobić na Polsce kolejne miliony”.
To bardzo ciekawe sformułowania – mają bowiem konsekwencje, których najwyraźniej nie przemyśleli autorzy przytaczanych wyżej słów. Przypomnijmy podstawowe fakty. Jarosław Kaczyński jest jednym z założycieli fundacji, która nazywa się Instytut im. Lecha Kaczyńskiego. Założyciel fundacji zasiada w organie, który nazywa się radą fundacji.
Częścią majątku fundacji jest spółka, która planowała inwestycje opisane przez „Gazetę Wyborczą”. Jednak majątek fundacji i majątek jej założyciela to dwa odrębne majątki, które nigdy nie stworzą jednego. „Gazecie Wyborczej” ani Platformie Obywatelskiej nie przeszkadza to w budowaniu opowieści o tym, że Kaczyński jako fundator jest biznesmenem i oligarchą.
U uważnego czytelnika dziennika z ul. Czerskiej takie postawienie sprawy może budzić swego rodzaju dysonans poznawczy. Między innymi dlatego, że Instytut im. Lecha Kaczyńskiego nie jest najbardziej znaną prywatną fundacją w Polsce, a Jarosław Kaczyński nie jest najbardziej znanym fundatorem. Od wielu lat przy aplauzie zarówno „Wyborczej”, jak i kolejnych odmian totalnej opozycji działa w Polsce fundacja o nazwie Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Fundacja ta, jak wynika z jej statutu (stan na 31 lipca 2018 r., według strony www.wosp.org.pl), czerpie dochody z prowadzenia działalności gospodarczej. Działalność jest dość precyzyjnie opisana, dotyczy m.in.: „usług promocyjnych, reklamowych i marketingowych”, „handlu hurtowego urządzeniami medycznym”, (…) „usługami hotelarskimi i żywieniowymi”, a dochody płynące z tej działalności mają być przeznaczane na cele statutowe fundacji. Jak wynika z samych zapisów statutu, zarząd fundacji może przeznaczyć na tę działalność środki fundacji z zastrzeżeniem, aby „na rachunku bieżącym fundacji za każdym razem” pozostawała „kwota w wysokości co najmniej połowy funduszu założycielskiego”, czyli 10 mln zł. W skład zarządu fundacji mogą wchodzić fundatorzy lub „ich pełnoletnie dzieci”. Jednym z jej fundatorów jest Jerzy Owsiak. Zasiada w konwencie fundatorów tej organizacji, zasiada w jej zarządzie. Kiedy jednak krytycy działalności Jerzego Owsiaka zadają pytania o zgodne przecież z prawem biznesowe aspekty jego działalności – narażają się na wściekłe ataki.
Skala zaangażowania Jarosława Kaczyńskiego w działalność fundacji, której jest założycielem, jest nie tylko w pełni zgodna z prawem, ale nieporównanie mniejsza niż w wypadku Owsiaka. Nie kieruje nią. Nie powołał samego siebie w skład władz spółki należącej do samej fundacji. Nie wypłaca sobie z tego tytułu pensji. A tak przez całe lata było w wypadku Jerzego Owsiaka, który nie tylko pobierał wynagrodzenie ze spółki należącej do fundacji założonej przez niego samego, ale sam brał udział w podejmowaniu decyzji o powołaniu tej spółki. A potem sam siebie w niej zatrudnił.
Jeśli zdaniem „Wyborczej” i polityków PO biznesmenem jest Kaczyński, to tym bardziej jest nim Owsiak. Ale z takiego postawienia sprawy jasno wynikałoby, że twórca WOŚP z działalności charytatywnej na rzecz chorych dzieci uczynił własną dochodową działalność biznesową – na takie postawienie sprawy „Gazeta Wyborcza” nigdy się nie zdecydowała. Jak bowiem wiadomo, w Polsce obowiązują dwa różne zestawy zasad. Jeden dla budowniczych systemu postkomunistycznego – tym wolno w zasadzie wszystko – oraz drugi, dla ich przeciwników, którym w ramach tego samego katalogu praw nie wolno w zasadzie nic.