- Z całą pewnością Władysław Frasyniuk dopuścił się naruszenia mojej nietykalności cielesnej. Był najbardziej agresywny spośród osób, wobec których interweniowaliśmy – musiał powtarzać dziś na procesie policjant, interweniujący w czerwcu 2017 r. wobec próby zablokowania przez obywateli RP miesięcznicy smoleńskiej.
- Tylko pan Frasyniuk nacierał na mnie z taką agresją, inne osoby nie - zeznawał przed Sądem Rejonowym Warszawa-Śródmieście policjant, wezwany na świadka w procesie o naruszenie prawa przez byłego szefa Partii Demokratycznej. - Zostałem przez niego odepchnięty. Byłem kopany po kostkach – dodał funkcjonariusz, który stał w kordonie forsowanym przez próbujących zakłócać legalne zgromadzenie jakim była miesięcznica smoleńska.
- Inne osoby w momencie zdarzenia nie napierały na obwinionego. Stały wyraźnie z boku w odległości ok. pół metra – zeznawał policjant. - Za nim stało dwóch mężczyzn. Wyglądali i zachowywali się jak jego ochroniarze. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło – dodawał.
Policjant zeznawał też, że osoby wraz z obwinionym usiłowały przedrzeć się przez kordon policji. Ale zachowującym się najgorzej był właśnie obwiniony.
Inni z blokujących marsz pomagali przedostać się Frasyniukowi przez zaporę złożoną z policjantów. - Byłem kopany po kostkach. Specjalnie tam, by tego nie było widać na nagraniach – mówił świadek.
- Obwiniony mnie odepchnął i w końcu przedostał się przez kordon – stwierdził policjant. Funkcjonariusz dodał, że z kolei sam nie odpowiadał agresją na agresję Frasyniuka.
Drugi z policjantów, który wynosił Frasyniuka z miejsca blokady demonstracji poza jej teren, zeznał wcześniej, że obwiniony wyrywał się w trakcie usuwania go z miejsca legalnego zgromadzenia. Mówił, że musiał pomóc kilku kolegom, którzy próbowali wynieść Frasyniuka, ale sobie z nim nie mogli dać rady.
Frasyniuk nie stawił się dziś w sądzie. Byli za to dwaj jego pełnomocnicy. Bezustannie przepytywali świadków w kwestiach, które mogłyby wskazywać na rzekome naciski przełożonych świadków, by obciążali obwinionego. Mecenasi stawali nieraz trzykrotnie te same pytania, przy których odpowiedzi pozytywne, oznaczałoby nadmierne zainteresowanie przełożonych sprawą Frasyniuka. Mecenas Piotr Schramm zażądał nawet by jeden z policjantów w trakcie zeznań podał swój prywatny numer telefonu. Miało to służyć adwokatowi w wystąpieniu o billingi i sprawdzeniu, czy przełożeni kontaktowali się z policjantami interweniującymi podczas blokady miesięcznicy. Prokurator i sąd uświadomili mu iż operatorzy telefoniczni po roku kasują rozmowy i jego wniosek jest bezzasadny. Mecenas Schramm zaskoczył swoim żądaniem policjanta, który wskazywał, że ujawnienie przed publicznością prywatnego numeru czynnego policjanta, to żądanie niestosowne.
W styczniu br. sąd prawomocnie uniewinnił Frasyniuka w innym procesie gdzie zarzucano mu wprowadzenie policjantów w błąd. Taki wyrok zapadł mimo iż legitymowany podczas zakłócania obchodów miesięcznicy wprowadzał w błąd policjanta co do swojej tożsamości.
Frasyniuk zakłócając przebieg miesięcznicy przy interwencji policji kopał mundurowych, szarpał ich i popychał, a także odmawiał podania prawidłowych danych osobowych. Mówił, że jest Janem Kowalskim, a później że Janem Józefem Grzybem. Odmawiał okazania dowodu tożsamości. Rzucił też do policjanta, że ma „prawo w d...”.
Obecny proces toczy się o naruszenia nietykalności cielesnej dwóch policjantów na służbie.
Warszawski sąd rejonowy umorzył już raz tę sprawę w ub. r. Sąd wyższej instancji uchylił umorzenie i nakazał sądowi rejonowemu ponowne rozpatrzenie sprawy. Frasyniuk nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że kopanie policjanta zostało wymyślone a on stawiał jedynie bierny opór.