Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Naszą suwerenną wolą jest…

Na początek trochę historii. Szczyty UE (8–9 grudnia 2011 r. i 30 stycznia 2012 r.), na których negocjowano pakt fiskalny, były przykładem absolutnego załamania się współpracy środkowoeuropejskiej. Rząd PO-PSL postawił na Niemcy i Francję, dostosowując swoją politykę do ich życzeń, gardząc partnerami z regionu i głosząc wejście Polski do europejskiej wielkiej szóstki (RFN, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania, Polska).

W rezultacie Polska i Słowacja znalazły się w obozie przeciwnym niż Czechy i Węgry, a postulat Polski odnośnie do systemu decyzyjnego opartego na zasadzie równości 27 państw UE zwalczany był przez Estonię. Jakby tego było mało, rząd wykonał wówczas dwie wolty – najpierw sugerując pogodzenie się z sytuacją odmówienia Polsce miejsca stałego obserwatora na szczytach eurogrupy, potem dając do zrozumienia, że paktu takiego nie przyjmie, a w końcu go przyjmując. W rezultacie Polska poniosła pełną porażkę. Podobnie było we wrześniu 2015 r., gdy najpierw rząd Ewy Kopacz zsolidaryzował się z Grupą Wyszehradzką (V4) w sprzeciwie wobec przymusowej relokacji imigrantów, a potem się z tej solidarności wyłamał i wykonał wolę polityczną Niemiec, zobowiązując się do przyjęcia przybyszy w ustalonej w Brukseli kwocie.

Ostatnie trzy lata upłynęły nam na zacieraniu skutków politycznych tego miotania się i przekonywaniu naszych regionalnych partnerów, że Polska jest państwem poważnym, można na niej polegać i na pierwszy pomruk z Berlina oraz Paryża nie zdezerteruje, porzucając swoich sojuszników. (Rok temu sam byłem adresatem zapytań dyplomatów z V4 o to, czy RP utrzyma swoje stanowisko, czy też znów ulegnie). Na ostatnim szczycie UE zebraliśmy owoce tej trzyletniej pracy.

Grupa Wyszehradzka – sprawdzian solidarności w obronie unijnych traktatów

Polska i pozostałe kraje V4 odmówiły udziału w nieformalnym spotkaniu 16 państw UE 22 czerwca, poświęconym problemowi imigracji. Tryb jego zwołania, grono obradujących i sposób procedowania czyniły z tego gremium forum pozatraktatowe, nieistniejące w prawie unijnym i jako takie niezdolne do podejmowania prawnie wiążących decyzji. V4, trzymając się zasad unijnych, odmówiła więc uznania tej metody rozstrzygania o sprawach UE. Stanowisko to było zapowiedzią i sprawdzianem solidarności wyszehradzkiej na o kilka dni późniejszym szczycie UE. Premier Mateusz Morawiecki publicznie deklarując, że Polska nie należy do „klubu przyjaciół relokacji uchodźców” i odmawiając udziału w brukselskim spotkaniu, działał w kierunku konsolidacji Grupy V4. Kolejne dni pokazały, że skutecznie.

W interesie Rzeczypospolitej – Bruksela 28–29 czerwca 2018 r.

Negocjacje na forum Unii Europejskiej są grą interesów narodowych. W sytuacji kryzysów, a z taką mamy do czynienia obecnie zarówno w wymiarze imigracyjnym, jak i w wewnątrzeuropejskim (kryzysy rządowe we Włoszech i Hiszpanii oraz groźba rozpadu koalicji rządowej w RFN) starcia są twarde. Stawką jest bowiem polityczne przeżycie rządzących. Interes kanclerz Angeli Merkel, prezydenta Emmanuela Macrona i premiera Giuseppego Contego wymaga, by ująć ich wyborcom ciężarów związanych z kryzysem imigracyjnym przez przerzucenie ich części na barki wyborców polskich, czeskich, węgierskich, słowackich etc.

Jeśli tego nie uczynią, mogą nie zostać powtórnie wybrani. Wszak mandatu do rządzenia Niemcami, Francją czy Włochami nie otrzymuje się od Komisji Europejskiej, ale od obywateli – wyborców w każdym z tych państw. Należy zatem rozumieć interesy polityczne wymienionych krajów i ich przywódców. Trudno mieć do nich pretensję lub się dziwić, że próbują je nam narzucić. Polska nie jest jednak od tego, by realizować cudze interesy. W interesie RP leży zaś zarówno odrzucenie zasady przymusowej relokacji imigrantów, jak i w ogóle precedensu decydowania wbrew państwom członkowskim o jakiejkolwiek sprawie w trybie, który zastosowano w tej kwestii i narzucania im potem takiej decyzji. Kwestia imigrancka była zresztą polem naruszenia regulacji UE dotyczących strzeżenia jej granic zewnętrznych i próbą przerzucenia kosztów tej operacji na państwa usiłujące dotrzymywać wcześniej przyjętych reguł

Z obu wyżej wymienionych powodów presję unijnego centrum należało wytrzymać, a jego żądania odrzucić i dzięki oparciu się na wzgardzanej przez rząd PO-PSL współpracy regionalnej tak się właśnie stało. Polska mimo zabiegów Donalda Tuska, proponującego rozwiązania wymuszające przyjęcie imigrantów, oraz mimo nacisków państw unijnego rdzenia nie przyjęła dyktatu. Przeforsowała swoją wolę polityczną, a nie uległa cudzej. Stworzyła też wraz z pozostałymi państwami V4 ośrodek woli, który już wywołuje postępującą wokół niego konsolidację, przyciągając państwa bałtyckie, Bułgarię, Austrię i Włochy.

Napięcia w Niemczech i fake newsy

Rdzeniem koalicji rządowej w Niemczech jest ­chadecja, składająca się z ogólnoniemieckiej protestancko-katolickiej CDU oraz z lokalnej – bawarskiej, katolickiej CSU. Bawaria jako kraj graniczący z Austrią, przez którą wiodą główne szlaki imigranckie z Węgier i z Włoch, znajduje się od 2015 r. na pierwszej linii frontu kryzysu imigracyjnego. Przeciążeni nim jej obywatele, mający tradycyjnie głęboko zakorzenioną niechęć do „pruskiego” Berlina, chętnie obciążanego odpowiedzialnością za wszelkie problemy (tym razem nie bezpodstawnie), przerzucają swoje sympatie polityczne z CSU (która w ostatnich wyborach osiągnęła swój najgorszy wynik w historii) na Alternative für Deutschland (AfD). W obliczu nadchodzących 14 października br. wyborów do bawarskiego Landtagu Horst Seehofer, przywódca CSU i minister spraw wewnętrznych w rządzie kanclerz Merkel, nie ma się dokąd cofnąć. Jeśli nie ulży losowi bawarskich wyborców w kontekście kryzysu imigracyjnego albo ich chociaż nie przekona, że niesie im skuteczne rozwiązanie, Bawarczycy przeniosą głosy na AfD, a Seehofer stanie się synonimem klęski swojej partii. Stąd groźba zerwania z CDU i odmowa poparcia liberalnej polityki imigracyjnej Merkel. Stąd też propagandowa akcja kanclerz RFN twierdzącej, że 14 państw zgodziło się na przyjęcie imigrantów, którzy wcześniej złożyli w nich wnioski o azyl.

Węgry, Czechy, Bułgaria i Polska już to zdementowały. Polska na dodatek nie leżała na szlaku przemarszu imigrantów w 2015 r. i ta kategoria osób w zasadzie jej nie dotyczy. Wnioski nielicznych azylantów (głównie ze wschodu) rozpatrywane są zaś „od zawsze” – zgodnie z prawem polskim. Żadnych osobnych umów na ten temat, podpisywanych na szczycie w Brukseli nie było. Wyborcy bawarscy nie muszą się w tych zawiłościach orientować, a miło im usłyszeć, że rząd RFN też coś dla nich załatwił.

Dobra polityka musi być etyczna

W dziele księcia Adama Jerzego Czartoryskiego „Rozważania o dyplomacji” z 1830 r. ów mąż stanu, będący przez większą część XIX w. ostoją istnienia sprawy polskiej na arenie europejskiej, wezwał do przywrócenia etyki w polityce międzynarodowej. Nie był egzaltowanym młodzieńcem. Nie argumentował idealistycznie. Przeciwnie, dowodził, iż tylko system oparty na poszanowaniu praw wszystkich narodów może być trwały, stabilny i przewidywalny, a zatem realizować główne cele każdej sensownej dyplomacji. Trwała stabilizacja porządku międzynarodowego oparta na niesprawiedliwości jest bowiem niemożliwa. Wyrządzona krzywda budzi odwet skrzywdzonych, destabilizując system. Polityka nieetyczna jest zatem nie tylko niemoralna, ale przede wszystkim nieskuteczna.

Polska i V4 wzmocniły stabilność UE

Próba narzucenia przymusowej relokacji imigrantów i podziału UE na zarządzające centrum oraz dyscyplinowane za pomocą gróźb peryferie byłaby niesprawiedliwością. Dobrze, że się nie powiodła. Polska, działając solidarnie z V4, nie tylko przeforsowała swoje stanowisko na szczycie UE 29 czerwca br., ale i wzmocniła stabilność unijnej konstrukcji, rozchwianej zuchwałą próbą niesprawiedliwego narzucania obcej woli suwerennym narodom.
 

 



Źródło:

#Unia Europejska #Grupa Wyszehradzka

Przemysław Żurawski vel Grajewski