"Polska obiecuje zainwestować 1,5-2 mld dolarów, by Amerykanie rozlokowali u nas dywizję pancerną – wynika z dokumentu MON, który ma Onet. Ujawniono w nim wrażliwe dane o lokalizacji szkół, szpitali i baz wojskowych" - alarmuje Onet.pl, nazywając ów dokument "strategią negocjacyjną". Jak ustalił portal Niezalezna.pl - rewelacje Onetu nie mają wiele wspólnego z prawdą.
Polscy politycy od lat zabiegają o stałą obecność amerykańskich wojsk w naszym kraju. Nigdy jednak żadna ze stron nie ujawniła szczegółów tych negocjacji. To się właśnie zmieniło. Resort obrony opracował dokument "Proposal for a U.S. Permanent Presence in Poland" ("Propozycja stałej amerykańskiej obecności w Polsce"). Dokument jest jawny. Jak tłumaczy resort, powstał "w ramach działań prowadzonych na rzecz pogłębienia współpracy obronnej z USA, w tym zwiększenia obecności sił amerykańskich w Polsce"
- czytamy na portalu Onet.pl.
Oto główne przekłamania, jakie znaleźliśmy w artykule pt. "MON ujawnia szczegóły negocjacji o stacjonowaniu wojsk USA w Polsce. Opozycja: amatorszczyzna i brak profesjonalizmu":
1. Ujawniony dokument nie jest "strategia negocjacyjną" ani "polskim stanowiskiem negocjacyjnym" - jak nazywa go Onet. To całkowite przekłamanie. Upubliczniony dokument to wstępna propozycja, będąca materiałem informacyjnym na temat polskich możliwości w zakresie przyjęcia i rozlokowania wojsk USA w Polsce. Świadczy o tym nawet nazwa pisma: "Proposal for a U.S. Permanent Presence in Poland" ("Propozycja stałej amerykańskiej obecności w Polsce"). Strategia negocjacyjna - czyli lista ostatecznych celów wraz z wytycznymi co do negocjacji - byłaby dokumentem objętym klauzulą tajności, przygotowanym na użytek wewnętrzny (i nie byłoby potrzeby tłumaczyć jej na język angielski).
2. Onet.pl określa ujawnienie dokumentu "amatorszczyzną" i "brakiem profesjonalizmu", opierając się na słowach anonimowego (oczywiście) urzędnika oraz opozycji, m.in. Tomasza Siemoniaka. Tyle że - jak wspomnieliśmy wyżej - dokument był od początku jawny (rozesłano go amerykańskim instytucjom rządowym, Kongresowi i amerykańskim think tankom), bo nie jest to żadna "strategia negocjacyjna". A Tomasz Siemoniak - który z angielskim jest na bakier i za którego rządów w MON przedstawiciele resortu brali udział w konferencjach organizowanych przez kursantów GRU (http://niezalezna.pl/100967-siemoniak-i-eksperci-od-bezpieczenstwa-szkoleni-przez-gru) - raczej nie powinien wypowiadać się jako ekspert w tej sprawie.
3. Onet zarzuca autorom dokumentu, że zawiera on "wrażliwe dane o lokalizacji szkół, szpitali i baz wojskowych". To oczywiście niedorzeczne - dane o lokalizacji szkół i szpitali są tak "wrażliwe", że każdy w ciągu kilku sekund może je znaleźć w Google Maps. Z kolei lokalizacje baz wojskowych to jedynie - zgodnie z tytułem dokumentu - propozycje ewentualnych miejsc, w których mogliby stacjonować Amerykanie. To także żadna tajemnica: tak jak i dziś nie są tajemnicą miejsca stacjonowania żołnierzy NATO w Polsce.
4. "Zarówno Zemke, jak i Siemoniak nie mają wątpliwości, że rozmowy na ten temat powinny być prowadzone na poziomie rządowym, a nie za pośrednictwem firm lobbingowych i think tanków" - pisze Onet.pl. Twierdzenia te nie mają nic wspólnego z prawdą. Proces decyzyjny w Waszyngtonie jest bardzo złożony: ostateczne decyzje na szczeblu rządowym zawsze są poprzedzane konsultacjami oraz rozmowami w środowiskach doradczych i opiniotwórczych. Jeśli chodzi o obecność żołnierzy Sojuszu Północnoatlantyckiego i USA w Polsce, to za rządów SLD i PO nie zdołano nawet osiągnąć cząstki tego, co wynegocjował jako szef MON Antoni Macierewicz, a sfinalizował Mariusz Błaszczak. Dziwić więc może to pouczanie obecnego rządu przez polityków tamtych ekip.
Dodajmy jeszcze, że współautorką artykułu jest Edyta Żemła. Więcej na jej temat można przeczytać TUTAJ.