Wczoraj rano skończył się zrzut ścieków z ponad połowy miasta bezpośrednio do Motławy i Martwej Wisły. Wcześniej miejsce katastrofy odwiedził wiceminister ochrony środowiska, który nie wykluczył kar za zanieczyszczenie. Kontrkandydat Pawła Adamowicza do fotela prezydenta miasta stawia mu publicznie pytania o organizację usług komunalnych w Gdańsku.
Po 66 godzinach Saur Neptun Gdańsk zakończył spuszczanie fekaliów do Motławy w pobliżu historycznego centrum Gdańska. Według wstępnych szacunków do wody trafiło 150 mln litrów nieczystości. Wyniki pierwszej kontroli skażenia wód Zatoki Gdańskiej nie sygnalizują przekroczenia norm toksyn oraz bakterii E.coli i enterokoków. Procedura badania trwa jednak dwa dni, badane próbki pochodziły więc z 16 maja, dzień po rozpoczęciu zrzutu. Sanepid przestrzega przed wchodzeniem do wody, codziennie będą publikowane wyniki z kolejnych dni.
W przepompowni na Ołowiance pracują dwie z czterech pomp, dla których silniki sprowadzono z Holandii. W nocy uruchomiono drugi z nich. Wcześniej okolicę wizytował w towarzystwie wojewody Dariusza Drelicha i przedstawicieli służb kryzysowych wiceminister środowiska Sławomir Mazurek.
Bardzo ważne jest to, aby monitorować tę sytuację, aby poszczególne służby koordynować cały czas na bieżąco. Tak aby pomóc tam, gdzie będziemy mogli jako państwo miastu, które nie do końca wypełniło swoją rolę wobec mieszkańców, tego regionu i wobec środowiska
– mówił po inspekcji.
Minister zapowiedział też dalsze działania służb sanitarnych i wyciągnięcie wniosków wobec winnych. Śledztwo w sprawie zanieczyszczenia środowiska prowadzi gdańska prokuratura rejonowa, sanepid prowadzi doraźną kontrolę w przepompowni po wypadku.
Skala zaniedbań, skala naruszeń jest na tyle istotna i duża, że w tej sprawie będą kierowane kolejne wnioski do prokuratury, także przez Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska
– mówił Mazurek.
Kary oczywiście przyjdą. Pół miliona za dzień to kwota szacunkowa, ale możliwa. Może ona także wzrosnąć
– dodał. Wielkim nieobecnym w całej sytuacji jest prezydent Paweł Adamowicz, który nie pojawia się publicznie od awarii. Kacper Płażyński, kandydat PiS na prezydenta Gdańska, który w środę stwierdził, że odpowiedzialność polityczna za katastrofę spoczywa na Adamowiczu, wczoraj po raz kolejny zorganizował przy Ołowiance konferencję prasową. Zadał prezydentowi siedem pytań: o brak zapasowych pomp i silników, ubezpieczenie SNG od awarii, plan zarządzania kryzysowego w firmie, jej dochód od podpisania z nią w 1994 r. umowy, kary umowne, warunki rozwiązania kontraktu z francuskim współwłaścicielem i o to, czy prezydent zamierza go rozwiązać. Do zamknięcia tego wydania Adamowicz nie zareagował.