Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Rekomunizacja ulic

Przedwojenny żydożerca po wojnie przefarbowany na komunistycznego agitatora, przodownicy pracy, wreszcie Armia Ludowa i propagandowy plan sześcioletni. Co łączy te wszystkie elementy? Są one dla „totalnej opozycji” więcej warte niż pamięć po tragicznie zmarłym prezydencie Lechu Kaczyńskim.

Kiedy w czwartek wieczorem pojawiła się informacja, że bydgoscy radni PO i SLD postanowili „zrekomunizować” al. Lecha Kaczyńskiego, przywracając w jej miejsce al. Planu 6-letniego, początkowo nie mogłem w to uwierzyć. Widziałem już wiele absurdów i skandali opatrzonych certyfikatem „totalnych”, tego jednak było za wiele nawet dla kogoś, kto zajmuje się nimi zawodowo.


Przodownicy przepędzili prezydentów


„Dzień 28 grudnia był pierwszym dniem obowiązywania nowych, nadanych przez wojewodę nazw ulic. Również tego dnia radni rządzącej miastem koalicji PO-SLD postanowili to zmienić. Podczas odbywającej się tego dnia sesji wprowadzili do obrad (bez zachowania regulaminowego czasu 7 dni) projekty zmian nazw ulic: al. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na al. Planu 6-letniego, oraz ul. Bernarda Śliwińskiego (powstaniec wielkopolski, prezydent Bydgoszczy) na ul. Przodowników Pracy. Po burzliwej dyskusji przegłosowali projekty zmian, które w zasadzie były powrotem do nazw sprzed dekomunizacji” – napisał do „Codziennej” przewodniczący klubu „Gazety Polskiej” w Bydgoszczy i tamtejszy radny Krystian Frelichowski. Nasz klubowicz się zastanawia: „Jak to możliwe, że tyle lat po śmierci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oni ciągle się go boją? Bo to strach przed jego wielkością powoduje, że chcecie wymazać go z pamięci” – czytamy w korespondencji.


Emocjonalna wypowiedź radnego nie jest nieuzasadniona. Zwłaszcza gdy przypomnieć to, co w ostatnich tygodniach wyprawia się nie tylko w Bydgoszczy. Oto okazuje się, że dla polityków i zwolenników opozycji od śp. Lecha Kaczyńskiego lepsi są komuniści z Armii Ludowej, a także Wilhelm Szewczyk – przedwojenny żydożerca oraz późniejszy komunistyczny propagandysta szkalujący m.in. Armię Krajową. Czymże jednak zawinił „totalnym” Bernard Śliwiński, że wolą przodowników pracy? Czy naprawdę traktorzystki i wyrobnicy opiewani w komunistycznej propagandzie są bardziej godni upamiętnienia niż ten powstaniec wielkopolski, podpułkownik piechoty Wojska Polskiego, komendant okręgowy Policji Państwowej i wreszcie prezydent Bydgoszczy? Cóż, być może to do nich bliżej radnym PO i SLD.


Armia Ludowa wciąż walczy


Ale bydgoska rekomunizacja to jedynie kolejne akordy walki z próbą upamiętnienia śp. prezydenta. Bój toczą także radni w stolicy. Tu zmiana nazwy przebiegającej przez centrum miasta al. Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego to efekt decyzji wojewody mazowieckiego Zdzisława Sipiery, który przed Świętem Niepodległości zmienił nazwy 47 ulic w stolicy.


Na łamach „Codziennej” przez długie lata opisywaliśmy „zagłębia komunistycznych patronów”, którzy straszyli z tabliczek jak Polska długa i szeroka. Bierut, Gomułka, PPR, wszelkie odpryski komunistycznych formacji…


 – Uważamy, że nazwa al. Armii Ludowej nigdy nie powinna zostać objęta dekomunizacją, ponieważ było to wojsko polskie, walczące również podczas Powstania Warszawskiego. Poza tym wybór Lecha Kaczyńskiego na patrona tej arterii nie jest dla niego godnym upamiętnieniem, gdyż dla warszawiaków to zawsze będzie Trasa Łazienkowska – mówił wspomniany Paweł Lech. I choć to podwójna nieprawda, taka narracja jest obowiązująca w szeregach „totalnej opozycji”.


Przez lata Platforma Obywatelska nie robiła w zasadzie nic, by wyrzucić owe „upamiętnienia” na śmietnik historii. Dziś, kiedy wreszcie udało się tego dokonać, stoją w pierwszym szeregu tych, którzy protestują nie tylko przeciwko temu, by upamiętnić śp. prezydenta, lecz także – co dopełnia obrazu ich upadku – bronią przy tym komunistów, a w swoim zapędzie „ścinają” nawet pamięć po lokalnych bohaterach, takich jak Bernard Śliwiński. A że wtórują im w tym postkomuniści z SLD, to akurat nie powinno dziwić. Swoją drogą, to ciekawe, że nawet „totalni” stawiają śp. prezydenta Kaczyńskiego w jednym szeregu z powstańcami wielkopolskimi i bohaterami II wojny światowej i przeciwstawiają im komunistów i „utrwalaczy władzy ludowej”.


Stalinogrodzcy radni są przeciw


Podobnie zresztą jest w Katowicach, gdzie toczy się bitwa o to, by z grona patronów pozbyć się wreszcie Wilhelma Szewczyka, a w jego miejsce upamiętnić parę prezydencką. Wilhelm Szewczyk może nie być znany szerszemu gronu czytelników, więc niech za wizytówkę wystarczy fakt, że ten przedwojenny działacz ONR-u postulował przed 1939 r. wyeliminowanie Żydów z życia kulturalnego i gospodarczego, a literaturę i prasę żydowską uznawał za jedną z najgroźniejszych broni „żydowskiego państwa eksterytorialnego”. W czasie wojny wcielono go do Wehrmachtu, z którego jak później twierdził, został wydalony i aresztowany za krytykę Hitlera. Po wojnie pomogło mu to odnaleźć się na szczytach komunistycznych władz. W 1953 r. był pośród grona 53 członków krakowskiego Związku Literatów Polskich, którzy poparli komunistyczne represje wobec duchowieństwa katolickiego w Polsce. O Armii Krajowej pisał jako o „wrogach” popełniających „najohydniejsze zbrodnie” na działaczach komunistycznych. Polska, według tej publikacji, kierowana była „nieomylną busolą mądrości nauki marksizmu-leninizmu”. Był dziennikarzem i laureatem oraz jednocześnie posłem na Sejm PRL-u (sześć kadencji) oraz członkiem Komitetu Wojewódzkiego PZPR-u w Katowicach. Zmarł w 1991 r. Od 1995 r. jest patronem placu obok dworca PKP w Katowicach.


I tu o zmianie nazwy zadecydował wojewoda. I tu przeciwko zmianie nazwy protestują radni – solidarnie z Platformy Obywatelskiej i Ruchu Autonomii Śląska. W ostatni czwartek zwołali nadzwyczajną sesję rady miasta, na której postanowili zaskarżyć decyzję wojewody do sądu administracyjnego. Mówią także o „braku konsultacji społecznych”, a gdy przypomnieć im „zasługi” Szewczyka, mówią, że „to nie czas na rozmowę o życiorysach”. O czym więc dyskutować, gdy mowa o zmianie nazw ulic?
Histeria wśród katowickich radnych trwa. – Uważam, że obecna nazwa powinna zostać zachowana. Uważam też, że Wilhelma Szewczyka nie można przekreślić jedną opinią IPN-u – mówił cytowany przez „Gazetę Wyborczą” radny RAŚ-u Aleksander Uszok. Ciekawe, że także „Wyborcza”, która zazwyczaj ochoczo zwalcza wszystko, co kojarzy się z ONR-em, w tym wypadku wyraźnie staje po stronie przeciwników zmiany nazwy placu. Pokazuje to, że dla środowiska Czerskiej i reszty „totalnych” Lech Kaczyński i pamięć o nim groźniejsza jest nawet od znienawidzonych nacjonalistów. I tylko złośliwi mówią, że w swoim zapale „totalni” gotowi są przywrócić Katowicom nazwę „Stalinogród”, którą nosiły one od 9 marca 1953 do 20 grudnia 1956 r.


Bój to ich ostatni


Kolejne wypadki walki z pamięcią po śp. prezydencie Kaczyńskim, ale także próby zachowania „komunistycznych patronów” pokazują doskonale, że przedstawiciele „totalnej opozycji” lepiej czują się w otoczeniu, które zdominowane jest przez pozostałości poprzedniego systemu. Nie jest przypadkiem, że przez osiem lat swoich rządów nie pozbyli się komunistów ze swoich ulic (a przecież mogli w to miejsce wstawić choćby „ojców założycieli III RP”), jednocześnie kładąc z honorami komunistycznych zbrodniarzy na najważniejszych polskich nekropoliach. Dziś w samorządach – ostatnich szańcach postkomuny – walczą o zachowanie takiego otoczenia, w jakim było im najlepiej. Że walczą przy tym ze śp. prezydentem Kaczyńskim? To wydaje się oczywiste.

 



Źródło:

#Bydgoszcz #ustawa dekomunizacyjna

​Wojciech Mucha