10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Kontrwigilia

Boże Narodzenie to czas cudów, lecz również dysonansów poznawczych. Tygodniki, lubujące się w atakach na Kościół, potrafią przyozdobić się ciepłą, świąteczną okładką. Politycy, krytykujący zbyt wielki udział Kościoła w życiu publicznym, afiszują się z religijną symboliką.

Media zaś atakują sumienia konserwatywnych czytelników i widzów swoistym szantażem moralnym, w którym świadomie lub nieświadomie bierze udział wielu przedstawicieli Kościoła.

Afirmacja przyjmowania każdego, w kim polityczna poprawność każe widzieć uchodźcę, w miejsce pochylenia się nad problemami i realną pomocą potrzebującym, odbywają się nawet kosztem wierności historii, w której zawiera się Boże Narodzenie. W połączeniu z krytyką religijności rządzących owa afirmacja znajdzie miejsce w audycjach, w których w innym wypadku głos Kościoła jest ignorowany lub wyśmiewany. Przy tym wszystkim, pomimo chętnego powoływania się na głosy wybranych księży, dostojników polskiego Kościoła czy samego papieża Franciszka Kościół pozostaje dla wielu osób wrogiem numer jeden.

„Farmazon” zadowolony

Wystarczy przejrzeć treść wpisów na internetowych stronach grupujących zwolenników opozycji. Między Kościołem a partią rządzącą postawiono (wbrew faktom) znak równości. Znani z demonstracji rzekomi obrońcy demokracji apelują, by nie dawać pieniędzy na tacę. Znany z napaści na dziennikarkę TVP Info i wielu innych problemów z prawem rzekomy ochroniarz Franciszek Jagielski ps. Farmazon chwalił się, że w Wigilię odwiedził wiele łódzkich kościołów i nie spotkał w nich ludzi. Cóż, dość wyraźnie widać, że dzisiejsza opozycja odziedziczyła po komunizmie swoje bojowe kadry, ale także i wrogów.

Politycy, zwłaszcza związani z opozycją, życzą nam, byśmy w świąteczny czas nie rozmawiali o polityce. Czyżby czegoś się bali? Charakterystyczne, że traktują oni wykonywaną przez siebie pracę (powinno być: służbę, wątpliwe jednak, by tak myśleli o swoim zajęciu) jako coś złego, wstydliwego, czego należy unikać, co wcześniej objawiało się w świetnie przez Polaków zapamiętanych hasłach Platformy z wyborów samorządowych 2014 r. Te jak pamiętamy sprowadzały się do frazy „Nie róbmy polityki…”.

Jednocześnie ci sami działacze lub ich partyjni koledzy nie mogą od politycznych podziałów uciec nawet wtedy, gdy większość z nas faktycznie na chwilę chciałaby mieć od nich spokój. Podczas gdy ludzie szykowali się do świąt, przygotowywali potrawy i ubierali choinki, sympatycy opozycji tworzyli nieuzasadniony tak naprawdę niczym nastrój grozy. Boże Narodzenie 2017 jawiło się im jak to z 1981 r., a nawet jak święta z lat 1939–1945. Do tych ostatnich teraźniejszość porównuje pisarka Maria Nurowska, według której tak jak wtedy życzymy sobie „wesołych świąt, mimo wszystko”. Działacze KOD-u dzielą się zdjęciami, w których ich choinki ozdobione są politycznymi hasłami i logotypami organizacji, niczym bramy i okna strajkujących w PRL u zakładów i uczelni. Choinka staje się symbolem podziału, narzędziem polityki. Można się na to oburzać, można uznać to za głupotę i wyśmiać, jest w tym jednak coś przygnębiającego.

Posilili się konstytucją

Rok temu sympatycy opozycji w Wigilię spotkali się przed Sejmem, a w gmachu parlamentu swój protest prowadzili posłowie. Jak okazało się później, nie wszyscy, co Ryszarda Petru kosztowało w dłuższym okresie utratę przywództwa w Nowoczesnej. Te święta politycy spędzili już w domach, jednak niewielka grupa  przeciwników reformy sądownictwa znów skrzyknęła się na Krakowskim Przedmieściu. Kilkadziesiąt osób stanęło wokół pustego stołu, na którym na białym obrusie rozłożono… egzemplarze Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. W zeszłym roku posłowie posilali się wigilijnym pasztetem, w tym roku w walce z rządem postanowiono odejść od kulinarnych tradycji jeszcze dalej. Później słuchano i śpiewano utworów muzycznych, tematycznie najwyraźniej według uczestników związanych z okazją, piosenek Martyny Jakubowicz i Lady Pank z lat 80. Swoje prowokacje każdego 10. Obywatele RP nazywają kontrmiesięcznicami. Przez analogię to, co dzieje się przed Pałacem Prezydenckim 24 grudnia, powinno otrzymać miano kontrwigilii, z Wigilią nie mając przecież nic wspólnego. Czy smutna impreza na Krakowskim nie jest najlepszą odpowiedzią na pytanie, dlaczego ta formacja przegrała bój o ideowe ukształtowanie Polaków trzeciej dekady Polski po upadku komunizmu? Jak na dłoni widzimy tu całe oderwanie rzekomych obrońców niezawisłego sądownictwa od mieszkających z nimi w jednym kraju ludzi, ich trosk, zwyczajów, kodu kulturowego.

Przedświąteczny tydzień przyniósł kilka zdarzeń, które układają się w całość, dla której smutny i nieudany wigilijny protest może być na swój sposób puentą. W środę okazało się, że Komisja Europejska zdecydowała się iść z Polską na noże i uruchomiła tzw. atomową procedurę, czyli kroki przewidziane w artykule siódmym. Wchodzimy w nową, ostrzejszą fazę konfliktu z unijną biurokracją, której możliwe skutki zdają się niepokoić nawet część zachodnich mediów. Oto bowiem Polska zostaje złożona w ofierze fałszywym unijnym wartościom w chwili, gdy wiele krajów przeżywa o wiele głębsze trudności z własną praworządnością i demokracją. Niemcy bez rządu, Francja z permanentnym stanem wyjątkowym i szybko tracącym społeczny mandat prezydentem, Hiszpania ze zbuntowaną Katalonią – nie muszą się martwić międzynarodową opinią publiczną. Państwa dawnego bloku wschodniego stają przed wyborem trudnej walki o własną podmiotowość, w której pierwszym krokiem będzie wsparcie naszego kraju lub zdanie się w przyszłości na dyktat unijnych urzędników w sprawach, które regulować powinny jedynie narodowe konstytucje. Wyniku tej rozgrywki nie znamy, choć nasze władze mocno liczą na poparcie Węgrów, a być może i innych państw naszego regionu. Pewne jest jednak, że piętno donosicieli jeszcze mocniej przylgnie do grona europosłów Platformy, których działania naraziły Polskę na groźbę sankcji.

Nic przykrego

Decyzja KE to pyrrusowe zwycięstwo opozycji. Być może pamiętając o wcześniejszym zawahaniu prezydenta, politycy PO i Nowoczesnej liczyli po cichu, że i tym razem ostatecznie skończy się na wecie. Prezydent Andrzej Duda tym razem miał jednak o wiele więcej do stracenia, w wypadku ponownego zablokowania ustaw zapewne odwróciliby się od niego liczni wyborcy PiS-u i większość prawicowych mediów. Tymczasem podpisanie dokumentów przywraca zaufanie tych grup do prezydenta, zarazem dając mu dobre warunki negocjacyjne w pracach nad dalszą rekonstrukcją rządu. Nie znaczy to jednak, że Duda odrobił wszystkie straty po prawej stronie, jego otoczenie nadal traktowane jest dość nieufnie, a ewentualne ruchy przy okazji wymiany ministrów obserwowane będą ze sporą ostrożnością. Oczywiście nie da się jej porównać z kolejną falą nienawiści, jaka wylała się na głowę państwa ze strony obrońców „wolnych sądów”. Najważniejsze jednak, że w obliczu konfliktu z Brukselą polskie władze nadal potrafią przemówić jednym, mocnym głosem.

Dlatego dla zwolenników obozu dobrej zmiany ewentualne rozmowy o polityce nie były w święta niczym przykrym z tych samych powodów, które opozycji kazały upolitycznić choinki. Kara dla zamieszanych w sprawę reprywatyzacji kamienicy przy ul. Noakowskiego 16 czy zarzuty dla senatora Gawłowskiego też raczej nie popsuły świąt czytelnikom „Codziennej”. Gdy dodać do tego znalezienie rozsądnej i godnej formuły obecności Beaty Szydło w rządzie Mateusza Morawieckiego, w nowy rok, licząc się oczywiście z oporem zagranicy i opozycji, patrzeć można z optymizmem.

 



Źródło:

#kontrwigilia #Wigilia #Boże Narodzenie #opozycja

Krzysztof Karnkowski