Czuję się wyjątkowo obiektywnym komentatorem, ponieważ od samego początku jestem konsekwentnym krytykiem tzw. apelu smoleńskiego. Argumenty przytaczałem wielokrotnie i na te same okoliczności zwracało uwagę wielu ludzi głęboko zaangażowanych w sprawę smoleńską, w tym Marta Kaczyńska.
Dlatego teraz z czystym sumieniem i bez żadnego obciążenia mogę napisać, że za skandal na Westerplatte w całości odpowiada człowiek, który obecnie ma postawione zarzuty karne, i jest nim Paweł Adamowicz, pseudonim „Budyń”. Jeśli się wie, kim jest i co sobą reprezentuje Adamowicz, prymitywizm prowokacji przygotowanej w dniu 1 września w najmniejszym stopniu nie może szokować.
Poważne państwo zachowuje się poważnie i uroczystości z najwyższej półki muszą mieć taką samą oprawę. Oczywiście obecność harcerza na Westerplatte nie deprecjonuje, zwłaszcza że harcerze zapisali piękną kartę w czasie II wojny światowej, ale wszystko musi mieć swój czas i hierarchię. Porządek ten jest tak naturalny, że minister Siemoniak go zrozumiał i wydał stosowne rozporządzenie odnośnie do uroczystości z udziałem wojska. Dotąd polem do sporów i prowokacji była sama treść apelu, ale to z czasem Polakom się znudziło. Gdyby prezydent Gdańska odnowił starą wojnę, efekt byłby zdecydowanie słabszy niż to, co zaplanował. „Zatrzymanie” harcerza na Westerplatte przez Żandarmerię Wojskową i na rozkaz Macierewicza to gorsze od faszyzmu i stalinizmu razem wziętych.
Dokładnie tak cynicznie zaplanowany skandal przedstawiono w mediach. Poza wulgaryzmami nie da się odnaleźć odpowiednich słów właściwie opisujących zachowanie polityka PO, zresztą każdy wie, jak nazwać „mężczyznę”, który zasłania się dzieckiem, a gdy nie ma pod ręką dziecka, to harcerzem.