Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Wojny szwedzkie – zorganizowana grabież dzieł z Polski i największy pożar w dziejach Wawelu

10 sierpnia 1702 r. spłonął zamek na Wawelu, podpalony przez grabiące siedzibę królewską, wojska szwedzkie. Kilka dni wcześniej opuścił go wraz z niedobitkami swej armii – August II. Początkowo zamierzał bronić miasta, przygotowano się nawet oblężenia. Wzmocniono załogę, mieszkańcy gromadzili żywność, a z arsenału wydano 20 dział i ponad 1800 kul armatnich. Król jednak zmienił zdanie i wyjechał pozostawiając mieszkańców własnemu losowi. Nagły wyjazd wywołał panikę wśród ludzi, co zamożniejsi mieszczanie także zaczęli uciekać. Gdy Szwedzi byli już bardzo blisko, biskup kujawski Stanisław Szembek wywiózł insygnia koronne i część archiwum królewskiego do Saksonii.

Magnus Stenbock pod Helsinborg, mal. Gustaf Cederström
Magnus Stenbock pod Helsinborg, mal. Gustaf Cederström

W Krakowie jeszcze dobrze pamiętano Szwedów z czasów Potopu, gdy miasto zostało doszczętnie złupione, zniszczone i sterroryzowane przemocą. Nowa szwedzka okupacja nie miała się wiele różnić od poprzedniej. Niewielka polska załoga Wawelu pod dowództwem Franciszka Wielopolskiego – kilkuset żołnierzy piechoty i janczarzy –  poddała się bez walki, a do Krakowa weszły oddziały szwedzkie z Karolem XII. Komendantem miasta został generał Magnus Stenbock. Słynął on jako najzdolniejszy i najbezwzględniejszy egzekutor kontrybucji, doprowadzając system zdzierstwa do perfekcji. Stenbock natychmiast wezwał na Wawel członków krakowskiego magistratu i nakazał zebranie w ciągu kilku godzin 60 tysięcy talarów. Dla nikogo nie miał litości. Mawiał o sobie, że jest „gubernatorem, komisarzem i samym diabłem”. Szwedzi rozpoczęli dewastację i grabież zamku, a podczas tych upiornych godzin prawdopodobnie zaprószyli ogień, który przez nikogo na początku niegaszony rozprzestrzenił się i wzniósł niemal do nieba. 

Tak wspominał świadek owych wydarzeń:

Zamek tuteczny tak strasznie zgorzał, że sklepienia pod dwoma piętrami będące nie wytrzymały, ale poupadały. Gorzał zamek całe trzy dni. Przez sobotę i niedzielę ustawicznie w Zygmunta na zamku bito, aby ogień ludzie zalewali, ale nie rychło, gdy summa ognia vis zawzięła się była na sobotę. Piętro drugie, alias niższe, które spodem bardzo od gruzu ognistego na sobie leżącego razem urwało się, za którego upadnięciem ludzie na tej sferze będący różnej kondycyji, jako księża, mieszczanie et alii wpadli tam i wielkim płomieniem ogarnięci zgorzeli tak, że kości zgorzały. Drudzy się chwytali krat żelaznych, ale i ich nie było sposobu ratować oprócz dwóch, którzy po strasznemu popaleniu non vivunt, kiedy ich tak na kratach wiszących księża dysponowali, a potem od ognie strasznie wybuchającego bardziej opaleni poupadali et igne consumpti. Wielki strach każdego człowieka bierze patrząc na tę sławną Jerozolimę w popiół obróconą. Kościół katedralny przeciw obroniono, tylko nie bez szkody w tem miejscu, kędy ciborium, bo w w tej stronie idące kaplice z blachy odarte były, co nie bez szkody mogło być i płomień z takiej bliskości poczynił szkody. Ludzie katedry bardzo pilnowali i wodą zalewali. Krucyfiks cudowny chciano wynieść i zapędzono się po kilkakroć po niego, ale nadaremno. 

 

Przypomnieć należy, że konflikty zbrojne Rzeczypospolitej ze Szwecją skutkowały zawsze utratą wiele cennych dóbr kulturalnych – księgozbiorów, militariów i dzieł sztuki. Szwecja obłowiła się podczas trzech wypraw: za Gustawa Adolfa w latach 1626-1629, Karola X Gustawa w latach 1655-1657 i Karola XII w latach 1702-1709.
Szwecja była ubogim krajem, nadzieję na wzbogacenie się dzięki wojnie mieli więc wszyscy, od króla do prostego żołnierza. Marszałek polny Herman Wrangel pisał do swego syna Karola Gustawa Wrangla, również marszałka polnego: „Postaraj się zachować coś, tak jak to inni czynią – ten co zabiera ma coś”. 
Król Gustaw Adolf systematyczną grabież podczas wojen uznał za sposób na wzbogacenie królewskich kolekcji sztuki i bibliotek. Wprowadził w życie plan, który kontynuowali jego następcy. Szwedzki bibliotekarz i historyk Oskar Walde pisał, że już w fazie przygotowań wojennych cynicznie kalkulowano przyszłe zyski. Ustalano wysokość sum na utrzymanie armii, które się wyciśnie z najechanego kraju. W sztabie była zawsze ekipa fachowców, mających kierować eksterminacją zasobów kulturalnych zajętego kraju, np. całych bibliotek przeznaczonych już wcześniej do upatrzonych zbiorów w Szwecji. Gustaw Adolf, jako pierwszy na świecie, ustanowił urząd antykwariusza państwowego riksantiquario, któremu powierzył pieczę nad trofeami wojennymi. Wiedziano, że miasta będą podpisywać warunki kapitulacji, ale z góry nie zamierzano ich przestrzegać. Wszędzie stosowano podobną taktykę: najpierw nakładano wysoką kontrybucję, którą mieszkańcy pokryć mieli częściowo gotówką i kosztownościami, a jeśli nie udało się zebrać sumy, albo nawet mimo dostarczonego haraczu, urządzano rewizje po domach i zabierano wtedy już wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość. Podobnie czyniono z kościołami i klasztorami.
W czasach Potopu szwedzcy zarządcy Krakowa wywieźli ze sobą olbrzymie wozy pełne zagarniętych dóbr. Arvid Wittenberg zabrał 50 furgonów łupów. Paweł Würtz rozbijał domy, a ich wystrój sprzedawał. Wawel i katedra łupione były ośmiokrotnie. Nie pozostawiono w spokoju grobów królewskich – połaszczono się nawet na dwa srebrne gwoździe z trumny Władysława IV. Konfesja św. Stanisława Ołtarz Ojczyzny była przez Würtza osobiście obdzierana ze srebrnych blach.
Z Warszawy Szwedzi wywieźli kilka statków zdobyczy. Część z nich zatonęła i jeszcze do tej pory archeolodzy znajdują na dnie Wisły złupione przedmioty. 
Za czasów Karola XII 12 żołnierzy ze szwedzkiej wsi Nashult na własnych plecach niosło podzielony między siebie średniowieczny ołtarz, tryptyk z malowaną predellą, rzeźbioną szafą ołtarzową i dwoma skrzydłami wewnątrz rzeźbionymi, zewnątrz malowanymi, zdobycz z jednego z polskich kościołów. Zanieśli go najpierw do Gdańska, a po przepłynięciu Bałtyku i przybyciu do portu szwedzkiego w Kalmarze, doszli aż do rodzinnej wsi Nashult w Smalandii, gdzie ołtarz znajduje się do dnia dzisiejszego.
Magnus Stenbock pisał do żony: 

To co używane możesz zatrzymać, mój Aniele, resztę sprzedać za gotówkę. Nie zapomniałem też o pościeli i postaram się przesłać 4 wytworne łóżka na dwie osoby, oraz 4 ditto prostsze, lecz jednak pańskie. Zwyczajną pościel dla służby możesz mój Aniele, przecież dostać w Szwecji.

 

Z Sokala marszałek zabrał 23 skrzynie pełne sreber i paramentów kościelnych, zwiezionych tam między innymi z Litwy dla zabezpieczenia ich przed grabieżą. Posłał je do domu i rozdał kościołom. Donacje cennego zrabowanego sprzętu liturgicznego trafiły do świątyń w Uppsali, Linkoping, Vosteras, Strangna; oraz kościoła Riddarholm w Sztokholmie. W wypadku Stenbocka wojna miała opłacić wszystko – pisał jego biograf Zygmunt Łakociński – począwszy od zakupu posiadłości wiejskiej i miejskiej, przez kompletne umeblowanie i wyposażenie w sprzęt domowy, a nawet dostarczyć kuchni ciekawych przepisów kulinarnych, jak choćby sposobu kiszenia ogórków. Dlatego szczególną wartość przedstawiały broń polska, ubiory, rzędy końskie, i wszelkie cenne tkaniny.

Po wojnach ze Szwedami, Polska utraciła zasoby 67 bibliotek i 17 archiwów, ponadto wielu dzieł sztuki, a nawet kamiennych ozdób architektonicznych np. dwa kamienne lwy z pałacu Kazanowskich w Warszawie, zdobią do dziś przedproża zamku królewskiego w Sztokholmie. To czego Szwedzi nie mogli zabrać, wysadzali w powietrze lub podpalali. W ruinę obrócili liczne zamki i pałace, kościoły i klasztory, miasta i wsie. Magnus Stenbock jest jednym ze szwedzkich bohaterów narodowych.

 



Źródło: nimoz.pl

#wojny #szwedzki #Stenbock #grabież #Wawel

Magdalena Łysiak