Julian Kulski jest synem Juliana Spitosława Kulskiego, który zapisał w historii piękną patriotyczną kartę – walczył w Legionach, brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Był zastępcą prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Kiedy wybuchła II wojna światowa nadal ściśle współpracowali, a po uwięzieniu Starzyńskiego, za zgodą dowództwa AK i Rządu Polskiego na Uchodźstwie, Kulski sprawował komisaryczny nadzór nad stolicą jako prezydent pod zarządem niemieckim.
Mój ojciec jest mało znanym bohaterem – udało mu się zrobić z Ratusza twierdzę armii podziemnej. Wielu oficerów państwa podziemnego zostało tam zatrudnionych. Przez całą okupację wystawiano w Ratuszu nowe dokumenty dla Żydów, zmieniając im nazwiska i wyznanie. Uratowało się dzięki temu tysiące ludzi.
– mówił Julian Kulski na festiwalu filmowym Niepokorni Niezłomni Wyklęci.
On sam brał udział w Powstaniu Warszawskim jako żołnierz Zgrupowania Żywiciel na Żoliborzu. Po wojnie osiedlił się w Stanach Zjednoczonych, został uznanym architektem. Jest autorem wielu książek i publikacji w języku polskim i angielskim m.in. „The Color of Courage-A Boy at War: The World War II Diary of Julian Kulski”, „Dziedzictwo Orła Białego”, „Julek Powstaniec”, „Umierający żyjemy”, „Zarząd Miejski Warszawy 1939-1944”.
Polska potrzebuje autorytetów i dzisiaj taki autorytet mamy zaszczyt uhonorować. Julian Kulski jest przykładem skutecznego patriotyzmu w okresie pokoju. W swoim życiu wykorzystywał osobiste sukcesy dla służby Polsce
– powiedział wiceminister Jan Dziedziczak podczas uroczystości wręczenia odznaki Bene Merito Julianowi Kulskiemu.
To honorowe odznaczenie zostało ustanowione w 2009 r. Przyznawane jest przez ministra spraw zagranicznych w uznaniu zasług na rzecz działalności wzmacniającej pozycję Polski na arenie międzynarodowej.
Julian Kulski od lat stara się pokazywać światu bohaterstwo Polski i Polaków. Film „Dziedzictwo Orła Białego” („Legacy of the White Eagle”) nakręcił z myślą o amerykańskiej młodzieży. Jest on obecnie pokazywany we wszystkich szkołach powszechnych w Ameryce razem z obrazem nakręconym na podstawie „Dziennika Anny Frank”.
Jestem często zapraszany na spotkania do szkół, uniwersytetów czy akademii wojskowych. Amerykańskie dzieci piszą do mnie listy, są naprawdę zainteresowane polską historią.
– mówił Julian Kulski.
Ale dodaje, że pojedynczy człowiek nie może zdziałać zbyt wiele, potrzebne jest wsparcie państwa i jego instytucji. Sugeruje wynajęcie dużej i szanowanej w USA agencji PR. Tak zrobił np. Izrael. Efektem – opowiada Kulski – są darmowe dostawy sprzętu wojskowego.
Żeby promować cokolwiek w Ameryce, trzeba myśleć i działać jak oni. Tu nie wystarczą dobre chęci. Każdy europejski kraj ma w Waszyngtonie duże lobby, tylko nie my. Dlatego wizerunek Polski w USA jest bardzo blady. Pojedynczy ludzie, tacy jak ja, nie zastąpią dużej firmy PR. Mam nadzieję, że obecny rząd wreszcie to zmieni.