Tajemnice sędziego, agenta Łukaszenki » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »

Bezczelna Rosja

Za absurdalne należy uznać podtrzymywanie przez polskie MSZ pomysłu ogłoszenia 2015 Rokiem Rosji w Polsce.

Za absurdalne należy uznać podtrzymywanie przez polskie MSZ pomysłu ogłoszenia 2015 Rokiem Rosji w Polsce. Rosyjska aneksja Krymu i utrzymująca się presja wojskowa Moskwy na Ukrainę powinny skutkować rezygnacją z wszelkich polsko-rosyjskich imprez kulturalnych. Agresor nie może być traktowany jak partner, z którym będziemy wymieniali się zespołami artystycznymi.

Stojący na czele konserwatywnego skrzydła Wielkiej Emigracji po 1831 r. książę Adam Jerzy Czartoryski, przestrzegając mocarstwa Zachodu przed wchodzeniem w zbójeckie spółki z Rosją, przypominał, że po 1795 r. „Warszawa była pruska, a Lublin austriacki” i wskazywał, że 20 lat później oba te miasta były już „rosyjskie”. W 1939 r. Niemcy podzielili się Polską z Sowietami, a w 1945 r. jedna trzecia samych Niemiec i połowa Berlina stały się sowieckie.

Cesarz ma u nas liczne psiarnie

Propozycja wystosowana pod adresem Polski, Rumunii i Węgier przez wiceprzewodniczącego Dumy Państwowej Rosji Władimira Żyrinowskiego, dotycząca ewentualnego udziału tych państw w rozbiorze Ukrainy, jest oczywiście kuriozalna. Nie oznacza to jednak, że nie zasługuje na poważną i przemyślaną odpowiedź.

Żyrinowski znany jest z ekscesów. W tym wypadku jednak nie wystąpił ze swoim pomysłem na mównicy parlamentarnej czy w programie telewizyjnym. Propozycję bandyckiej spółki złożył na piśmie, poparł ją powagą funkcji pełnionej w oficjalnym organie państwa rosyjskiego, w którego imieniu przedstawił swój projekt rządom państw ościennych. Polskie MSZ, do którego wpłynęło w tej sprawie urzędowe pismo od instytucji państwa rosyjskiego, musi więc nań zareagować. Sposób reakcji musi zaś wynikać z odpowiedzi na kilka prostych pytań.

Czy jest możliwe, by Żyrinowski, zawsze tak układny wobec Putina, działał bez wiedzy i zgody Kremla? Rosyjska rozgłośnia radiowa – Głos Rosji na swoich stronach internetowych opublikowała 25 marca napisany koślawą polszczyzną artykuł „Ukraina łakomym kąskiem dla sąsiadów”, w którym przekonuje: „Główne roszczenia wobec Ukrainy ma Polska. Nacjonaliści nie ustępują w żądaniach podjęcia konkretnych kroków przez Warszawę, aby przywrócić takie »wschodnie krańce« (sic!) jak obwód lwowski” i dodaje: „Przedstawiciel Parlamentu Europejskiego Marek Siwiec oświadczył: »Polska jest zobowiązana do wspierania wszelkimi sposobami idei podziału Ukrainy i robienia wszystkiego, aby to nastąpiło tak szybko, jak to tylko możliwe«”. Jako zwolennika podziału Ukrainy ukazano także Stanisława Cioska.

Można by wzruszyć ramionami nad tą sensacją i nad zaliczeniem obu postkomunistycznych polityków do grona „polskich nacjonalistów”, rzekomo naciskających na odzyskiwanie Kresów, ale przecież trudno przypuścić, by Rosjanie aż do tego stopnia nie orientowali się w polskich realiach albo też aby rosyjskie radio nadające na zagranicę nie było kontrolowane przez rosyjskie władze. Jaki więc jest cel obu tych prowokacji?

Prawdziwy adresat rosyjskich propozycji

Najbardziej logicznym wytłumaczeniem całej akcji jest przyjęcie założenia, że adresatem rosyjskich propozycji nie są Polacy, Węgrzy i Rumuni, lecz Ukraińcy. To oni mają uwierzyć w rzekome zakusy sąsiadów na ich kraj, przed którymi obronić ich może tylko Moskwa. W „informacjach” o „polskich nacjonalistach dybiących na Lwów” jest tyle prawdy, co w płynących z tego samego źródła i z tej samej inspiracji ostrzeżeniach o „banderowcach czyhających na Przemyśl” i w doniesieniach o „szkoleniu bojowców majdanu w obozach w Polsce i na Litwie”. Dlatego też reakcja Polski na rosyjską ofertę nie powinna być de facto skierowana do Rosjan. Jej właściwymi adresatami powinni być Ukraińcy. Najlepiej, aby odpowiedzią Warszawy była wspólna polsko-ukraińska deklaracja, z otwartym wskazaniem na rosyjską intencję skłócenia obu naszych narodów i z uznaniem tego typu prowokacji za akty uwłaczające honorowi Rzeczypospolitej i wrogie tak wobec Ukrainy, jak i wobec Polski.

Kurtuazja to błąd

Dyplomacja zwykle wymaga kurtuazji. W omawianym wypadku odpowiedź zbyt grzeczna, niewyraźna – nieodnosząca się do meritum złożonej w imieniu państwa rosyjskiego obraźliwej dla Polski propozycji może być jednak przez propagandę moskiewską rozgrywana nadal. Wiemy wszak, że propaganda ta nie cofnie się przed żadnym absurdem, a „samoobrona Krymu, zaopatrująca się w sklepach z militariami” jest tego najświeższym i bardzo dobitnym przykładem. Zbytnia układność Polski może zatem być na potrzeby propagandy rosyjskiej skierowanej do Ukraińców zinterpretowana jako „typowa dla Lachów dwulicowość” i widomy „dowód”, że skoro Polacy z „oburzeniem nie odrzucili przedstawionej im propozycji, to jednak coś jest na rzeczy”. Nie wolno do tego dopuścić.

Fakt pozostawania przez Żyrinowskiego na stanowisku wiceprzewodniczącego Dumy uniemożliwia potraktowanie całej tej historii jako błazenady znanego skandalisty, lecz czyni z niej akt obciążający państwo rosyjskie i ukazujący jego bandycki charakter oraz skłonność do przypisywania innym własnej rozbójniczej mentalności. Rosyjskie MSZ nie zdezawuowało wszak omawianej propozycji ani jej nie potępiło, a kontrolowane przez Kreml media tworzą pozory jej realności. W obecnej sytuacji jakiekolwiek gesty przyjaźni, czynione przez Polskę pod adresem Rosji (takie jak Rok Rosji w Polsce), są sprzeczne z interesami Rzeczypospolitej, godzą bowiem w zaufanie ku niej ze strony zagrożonych przez Moskwę narodów, w tym Ukraińców. Uwiarygodniają tym samym rosyjskie prowokacje, takie jak opisana wyżej. Brakuje nam jeszcze tego, by w razie wybuchu walk ukraińsko-rosyjskich koncertował w Polsce znany chór, którego oficjalna nazwa brzmi: Dwukrotnie odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru Akademicki Zespół Pieśni i Tańca Armii Rosyjskiej im. A.W. Aleksandrowa.

Ten wspierany przez polskie władze państwowe kuriozalny stan trzeba przerwać. Środki pozyskane od podatników polskich i nonsensownie użyte np. na reaktywowanie niesławnej pamięci festiwalu piosenki sowieckiej/rosyjskiej, należało ku pożytkowi Rzeczypospolitej przeznaczyć na festiwal „jagielloński” i zaprosić do współpracy ościenne narody: Estończyków, Łotyszy, Litwinów, Białorusinów, Ukraińców, Czechów i Węgrów. Dalsze brnięcie w kierunku umizgów wobec Rosji musi być przerwane. Zużywanie ograniczonych polskich środków na propagowanie współpracy z Rosją nie ma żadnego pozytywnego sensu, przeciwnie, służy imperialnym interesom Kremla. Polska pomaga w ten sposób Moskwie udawać przed własną i środkowoeuropejską opinią publiczną, że nic dramatycznego się nie dzieje i że Federacja Rosyjska jest normalnym państwem. „To gorsze niż zbrodnia. To błąd”, jak powiedziałby francuski mistrz dyplomacji Talleyrand.

Czy dyplomacja polska zmierza ku temu, by rosyjskie kanały telewizyjne mogły wkrótce pokazać, jak Żyrinowski zakreśla na mapie ziemie, które ma zamiar podarować Polsce, a „rozentuzjazmowana publiczność warszawska” oklaskuje występy rosyjskiego chóru wojskowego, który świeżo po koncercie na rzecz „samoobrony Krymu” w „odwiecznie rosyjskim Sewastopolu”, zaśpiewa w stolicy Polski „Wstawaj strana agromnaja”?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Przemysław Żurawski vel Grajewski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo