Nowe sensacyjne informacje dotyczące afery taśmowej publikuje tygodnik "Do Rzeczy". Marek Falenta - biznesmen którego o podsłuchiwanie najważniejszych osób w rządzie oskarżył w Sejmie Donald Tusk - przerywa milczenie. "Informowałem CBA i ABW o podsłuchach. Za kelnerami stało CBŚ" - mówi portalowi niezalezna.pl Marek Falenta. - Nie chcę już być kozłem ofiarnym - oświadcza.
W najnowszym numerze "Do Rzeczy" znalazła się rozmowa Cezarego Gmyza z Markiem Falentą, w której odpowiada na pytanie: "Kto stoi za aferą taśmową". To jego premier Donald Tusk 25 czerwca w Sejmie oskarżył o zgromadzenie taśm.
-
Niezależnie od tego, kto ma jaki status społeczny, że nielegalne podsłuchiwanie bez wiedzy osoby podsłuchiwanej, nagrywanie i upublicznianie tego typu materiałów jest przestępstwem. To jest bezdyskusyjny fakt prawny. Po drugie, mamy do czynienia z ludźmi, mówię o pierwszych zatrzymanych, których intencje biznesowe lub polityczne dzisiaj wydają się dość oczywiste - grzmiał szef rządu, sugerując również udział Rosji w nagrywaniu. Po głosowaniu nad wotum zaufania Tusk nie wracał już do tego tematu. Z kolei Bartłomiej Sienkiewicz do dziś nawet nie zwołał konferencji prasowej ws. taśm.
Marek Falenta nie chce odnosić się bezpośrednio do oskarżeń premiera, jednak nowe informacje, które przekazuje, nie pozostawiają złudzeń:
służby podsłuchiwały same siebie.
-
Nie chcę już być kozłem ofiarnym. Niech ludzie znają prawdę - mówi nam Falenta i ujawnia, że jest pod stałą kontrolą służb. -
Śledzą mnie 24 h na dobę - mówi biznesmen. Jak zapewnia, o nagrywaniu w "Sowie i Przyjaciołach" oraz innych restauracjach, sam informował ABW i CBA.
Źródło: niezalezna.pl
Samuel Pereira