Policja po godzinie 8.00 po raz kolejny próbowała dostać się do domu byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w Jeruzalu (woj. łódzkie). Podobnie jak po godzinie 6.00, bez odzewu pozostało sygnalizowanie przez policjantów swojej obecności domofonem przy bramie.
Policja, podobnie jak po godzinie 6.00, kilkukrotnie dzwoniła domofonem przy bramie domu Zbigniewa Ziobry w Jeruzalu. Tak samo bezskutecznie.
- Do godziny 10.30 mamy czas, aby zrealizować nakaz. Nie mamy możliwości wejścia siłowego czy przeszukania, jedyne co możemy zrobić, to możemy sprawdzić, czy drzwi są otwarte, czy osoba poszukiwana może otworzyć drzwi
- tłumaczyła dziennikarzom mł. asp. Aneta Placek, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Skierniewicach.
Policjant, uczestniczący w akcji, pytany przez reportera TV Republika o orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o nielegalności organu, jakim jest komisja śledcza Magdaleny Sroki, odparła, że policjanci "wykonują na miejscu swoje czynności służbowe".
Od godziny 6.00 policjanci czekają przed domem Zbigniewa Ziobry. Na miejscu jest także wiele ekip telewizyjnych.
Na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie byłego ministra sprawiedliwości na posiedzenie komisji zgodził się w poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie.
Komentując poniedziałkową decyzję sądu, Ziobro powiedział w Polsat News, że pomimo tego, iż przebywa za granicą, to przybędzie do Polski, bo "nie obawia się funkcjonariuszy". Zaznaczył jednocześnie, że nie stawi się dobrowolnie przed komisją. Polityk przechodzi rehabilitację w związku z chorobą nowotworową.
Były szef resortu sprawiedliwości wskazuje, że sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa jest nielegalna i jako taka nie może wnioskować do sądu o jego przymusowe doprowadzenie na przesłuchanie. Ziobro powołuje się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który 10 września ub.r. uznał, że zakres działania komisji śledczej ds. Pegasusa jest niezgodny z konstytucją.