"Jestem zwolennikiem bycia konsekwentnym. Ograniczenie ilości kontaktów w święta jest bardzo istotne dla wyhamowania epidemii" - powiedział w rozmowie z "Niezależną" poseł Tomasz Latos, przewodniczący Komisji Zdrowia. "Niestety przez koronawirusa nadchodzące święta będą inne niż rok temu. Jednak z całą mocą będę przekonywał ludzi do tego, aby nie spędzali świątecznego okresu w licznym gronie" - dodał Latos. Zachęcamy do lektury naszej rozmowy na temat m.in. najbliższych Świąt Bożego Narodzenia.
Sandra Skibniewska (Niezależna.pl): Komisja Zdrowia, której pan przewodniczy zapewne podejmuje się sugestii w zakresie scenariuszy na nadchodzące Święta Bożego Narodzenia. Rozmawiał pan z przedstawicielami MZ na temat ewentualnych obostrzeń?
Tomasz Latos: Sprawa planowanych obostrzeń to temat przynależny Ministerstwu Zdrowia. Jak dotąd nie przekazano mi informacji o ewentualnych planach.
Utrzymuje pan bieżący kontakt z resortem zdrowia?
Owszem, staram się być w stałym kontakcie z Ministrem Zdrowia – mniej więcej co kilka dni.
Skoro jest pan w stałym kontakcie z szefem MZ, to na pewno przekazuje mu pan jakieś argumenty dotyczące tego, jak pana zdaniem powinny wyglądać nadchodzące święta?
Do świąt jest jeszcze trochę czasu. Nie można ustalić jednego scenariusza, gdy nie wiemy, ile zakażeń będzie w przyszłym tygodniu. Uważam, że decyzje dotyczące tego, jak będą wyglądały święta, zależą od sytuacji epidemicznej.
Przewiduje pan dodatkowe obostrzenia na ten czas?
Tak jak powiedziałem. Jeśli będzie więcej zakażeń, być może będziemy musieli wprowadzić dodatkowe restrykcje lub zalecenia. Sytuacja jest rozwojowa, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Jakie są pana przemyślenia dotyczące ewentualnych restrykcji, o których rozmawiamy?
Jestem zwolennikiem bycia konsekwentnym. Ograniczenie ilości kontaktów w święta jest bardzo istotne dla wyhamowania epidemii. Niestety przez koronawirusa nadchodzące święta będą inne niż rok temu. Jednak z całą mocą będę przekonywał ludzi do tego, aby nie spędzali świątecznego okresu w licznym gronie.
Ta same rekomendacje zastosuje pan dla swoich bliskich?
Oczywiście, wszyscy powinni być równo traktowani. Rozmawialiśmy na ten temat z moją siostrą, która co roku odwiedzała mnie w drugie Święto. Niestety nie spędzimy tego czasu wspólnie. Przestrzeganie obostrzeń, o których mówiłem wcześniej to priorytet.
W zeszłą sobotę decyzją rządu zostały otwarte galerie handlowe. Polacy obawiają się, że ewentualny wzrost zakażeń będzie zrzucany na karb świątecznych spotkań i zakupów w sklepach wielkopowierzchniowych. Podobnie jak odbyło się to w okresie wiosenno-letnim. Wiele osób uważa, że od razu po świętach dojdzie do narodowej kwarantanny albo ograniczenia w mobilności. Rzeczywiście?
Wiosenna kwarantanna była decyzją zrozumiałą. Nic dziwnego, że po spadku zachorowań ludzie chcieli ją odreagować. Trudno bowiem funkcjonować miesiącami w pełnej izolacji. Dodatkowo zmniejszyło się poczucie strachu przed wirusem. Dlatego latem w różnych miejscowościach można było spotkać tłumy. Ludzie niestety nie chodzili w maseczkach, nie przestrzegali dystansu społecznego i nie stosowali się do reżimu sanitarnego.
I mimo to zakażeń było mniej.
W tamtym okresie tak, jednak od września liczba zakażeń zaczęła stopniowo wzrastać. Spowodowało to konieczność ponownego wprowadzania obostrzeń. Przypomnę, że w tamtym czasie zakażenia dotyczące 5-10 tys. osób dziennie wydawały nam się nierealną liczbą. Później jednak okazało się, że liczba zakażonych dochodzi do 30 tys. przypadków dziennie, co spowodowało konieczność podjęcia bardziej radykalnych działań. W tym miejscu warto przypomnieć, że gdyby każdy z nas w 100 procentach przestrzegał reżimu sanitarnego, to w ciągu kilku tygodni uporalibyśmy się z pandemią. Niestety tak nie jest, stąd dalsze rozprzestrzenianie się wirusa. Rząd nie chce wprowadzać dodatkowych obostrzeń na Święta Bożego Narodzenia, ani w późniejszych dniach. Wszystko zależy od nas. Bądźmy rozsądni i przestrzegajmy zaleceń, to sytuacja będzie zmierzała dobrym kierunku.
Wracając do galerii handlowych. Po ich otwarciu przed centrami stały tłumy czekające na to, aby wejść do środka. W konkretnych sklepach określono limity ilości osób na 1 metr kwadratowy. Jaki jest sens wprowadzania limitów, przy jednoczesnym zezwalaniu na piętrzące się przed wejściem tłumy? W kolejce się nie zakażamy?
Powinniśmy być odpowiedzialni. Rzeczywiście zdarza się tak, że ludzie, stojąc w kolejkach, nie przestrzegają dystansu społecznego. Dlatego epidemia nadal się tli. Brak jest nam konsekwencji. Dlatego powtórzę raz jeszcze – musimy być konsekwentni.
Przejdźmy do branży gastronomicznej, która podobnie jak inne została z dnia na dzień zamknięta. Dlaczego rząd nie konsultuje z przedstawicielami branż decyzji o ich zamknięciu? Przedsiębiorcy o tych decyzjach dowiadują się z konferencji…
W każdej sprawie potrzebna jest logika. Zakazy i obostrzenia muszą być spójne i logiczne. Przez brak przestrzegania reżimu sanitarnego część gospodarki cierpi, a to odbije się na sytuacji nas wszystkich.
Czyli przedsiębiorcy zasadnie mają żal do rządu za podejmowane naprędce decyzje?
Przedsiębiorcy mają prawo oczekiwać, że wszyscy będą traktowani jednakowo.
Jednak nie są.
Dlatego zadaniem rządu jest wyjaśnianie powodów podejmowanych obostrzeń i wprowadzanie ich zgodnie z logiką i aktualną sytuacją epidemiologiczną.
Wielu medyków alarmuje, że ze względu na koronawirusa inne schorzenia zeszły na dalszy plan zainteresowań systemu ochrony zdrowia. Podejmował pan ten temat na Komisji Zdrowia?
Tak. Rozmawiamy na ten temat. Odbyło się specjalne posiedzenie Komisji Zdrowia poświęcone tym zagadnieniom. Musimy pamiętać o innych pacjentach niż zarażeni COVID-em, tak aby nie zaniedbywać innych problemów zdrowotnych.
Sandra Skibniewska