Sprawa inwigilacji dziennikarzy, adwokatów i polityków Strefy Wolnego Słowa przez SKW trafiła do prokuratury. Łamaniem standardów demokratycznych w czasach rządów koalicji PO-PSL zainteresowały się także organizacje broniące praw człowieka w kraju i za granicą.
Zawiadomienie dotyczące inwigilacji przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego w czasach rządów koalicji PO-PSL zostało złożone do Prokuratury Okręgowej w Warszawie 20 kwietnia br.
– Materiały są w całości niejawne. Z uwagi na opatrzenie ich klauzulą tajności prokuratura nie informuje o szczegółach i przedmiocie zawiadomienia. Obecnie w prokuraturze trwają czynności sprawdzające – poinformował "Gazetę Polską Codziennie" Michał Dziekański z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Są już pierwsze zagraniczne echa afery. Na sygnały o łamaniu podstawowych standardów demokratycznych zareagowała m.in. Organizacja Freedom House z siedzibą w Stanach Zjednoczonych, która oświadczyła, że przyjmuje z dużą powagą jakiekolwiek sygnały o inwigilacji niezależnych dziennikarzy.
– Przykładamy szczególną wagę do tego, gdy takie rzeczy dzieją się w państwie o demokratycznym ustroju. Nasz ostatni raport wskazuje na globalnie zmniejszającą się wolność prasy. W wypadku kontrowersji dotyczących Polski wskazujemy na działania inwigilacji i odnotowujemy, który z rządów bądź urzędników państwowych jest odpowiedzialny za spadek wolności prasy
– opowiedział "Gazecie Polskiej Codziennie" Arch Puddington z organizacji Freedom House.
Na informację dotyczącą inwigilowania przez SKW zareagował również rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Biuro RPO poinformowało "Gazetę Polską Codziennie",
że materiały dotyczące działań służb wobec dziennikarzy „Gazety Polskiej”, „Gazety Polskiej Codziennie” oraz portalu Niezależna.pl, jak również reprezentujących ich prawników, zostaną przeanalizowane w Biurze RPO pod kątem podjęcia ustawowych działań w tej sprawie. Rzecznik wskazał, że problemy związane z inwigilowaniem różnych środowisk i osób przez służby specjalne pozostają w stałym zainteresowaniu Biura RPO jako „działania stanowiące głęboką ingerencję w sferę praw i wolności obywatelskich”. Adam Bodnar przypomniał, że podjął z własnej inicjatywy działania na podstawie informacji w mediach, dotyczących inwigilacji dziennikarzy, którzy ujawnili aferę taśmową i mieli być podsłuchiwani przez Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji czy też na podstawie informacji zawartych w wystąpieniu Mariusza Kamińskiego, ministra koordynatora ds. służb specjalnych, wygłoszonym podczas posiedzenia Sejmu RP 11 maja. Dotyczyło ono inwigilowania różnych grup społecznych i osób w latach 2007–2015 przez służby specjalne.
Po raporcie szefa MON i informacjach o inwigilacji przez SKW dziennikarzy i prawników nie trzeba było długo czekać na reakcję „Gazety Wyborczej”. Jej dziennikarz Wojciech Czuchnowski przeprowadził wywiad z gen. Januszem Noskiem, szefem SKW w latach 2008
–2013.
– Nie jest prawdą, że inwigilowaliśmy polityków partii opozycyjnych lub dziennikarzy. SKW prowadziła działania ukierunkowane wyłącznie na rozpoznawanie zagrożeń dla Sił Zbrojnych RP – kontrwywiadowczych, korupcyjnych i wynikających z ochrony informacji niejawnych
– stwierdził gen. Nosek w „Wyborczej”.
Sprawę inwigilacji przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego prowadzona była na niespotykaną wcześniej skalę.
Działania służb wojskowych przybrały na sile po katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r., w trakcie kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego.
SKW za czasów rządów Donalda Tuska w niespotykany wcześniej sposób zbierała z naruszeniem prawa informacje na temat środowisk będących w opozycji do rządów Platformy Obywatelskiej i Bronisława Komorowskiego.
Osoby będące na celowniku SKW były obserwowane, analizowano ich rozmowy telefoniczne, lokalizowano miejsca, w których się znajdują, za pośrednictwem stacji BTS. W ten sposób służby wiedziały, kiedy, w jakim miejscu i z kim spotykają się inwigilowane osoby – wystarczyło pobrać dane, jaki telefon logował się w tej samej stacji co telefon obserwowanej osoby.
Wojskowe służby specjalne wytypowały osoby – bez ich wiedzy i zgody – do rozpracowania środowisk konserwatywnych. Poprzez kontakty były inwigilowane całe środowiska. Z naszych ustaleń wynika, że SKW prowadziła działania operacyjne wobec
Tomasza Sakiewicza, czołowych dziennikarzy „Gazety Polskiej”, „Codziennej”, portalu Niezleżna.pl; osób zasiadających i pracujących w spółkach Srebrna, Rejtan, Niezależne Wydawnictwo Polskie. Służby w ten sposób zdobywały informacje m.in. na temat planowanych działań i publikacji w mediach.
Z naszych ustaleń wynika, że na liście znaleźli się
Jan Olszewski, były premier w latach 1991–1992, przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej WSI od listopada 2007 do czerwca 2008 r.,
Antoni Macierewicz oraz pracownicy jego biura poselskiego,
Jan Dziedziczak i jego współpracownicy,
Marek Suski i pracownicy jego biura poselskiego,
Romuald Szeremietiew, pracownicy Kancelarii Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego, pracownicy Instytutu Pamięci Narodowej.
Inwigilacją zostali objęci również pracownicy TVP, Radia Maryja, „Naszego Dziennika”, Tomasz Kaczmarek, Grzegorz Braun, Piotr Bączek, obecny szef SKW i jego rodzina. Na liście osób inwigilowanych znalazło się też nazwisko Marka Pyzy, byłego reportera „Wiadomości” TVP, a obecnie publicysty tygodnika „wSieci”.
Najbardziej zaskakujący jest fakt, że działania operacyjne kontrwywiad wojskowy prowadził przeciwko adwokatom –
na liście znalazło się nazwisko Sławomira Sawickiego, który reprezentował dziennikarzy Strefy Wolnego Słowa, oraz Andrzeja Lwa Mirskiego, który był obrońcą Antoniego Macierewicza.
współpraca: Jacek Liziniewicz, OIga Alehno
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Dorota Kania,Maciej Marosz