Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Kulisy inwigilacji dziennikarzy: „Po tej władzy nie można było spodziewać się niczego innego”

Służba Kontrwywiadu Wojskowego w czasie rządów koalicji PO-PSL inwigilowała m.in. Antoniego Macierewicza, polityków PiS‑u, ale także dziennikarzy Strefy Wolnego Słowa.

Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Służba Kontrwywiadu Wojskowego w czasie rządów koalicji PO-PSL inwigilowała m.in. Antoniego Macierewicza, polityków PiS‑u, ale także dziennikarzy Strefy Wolnego Słowa. Inwigilowano również adwokatów, w tym naszego rozmówcę, wieloletniego obrońcę Antoniego Macierewicza-  Z adwokatem Andrzejem Lwem-Mirskim rozmawia Wojciech Mucha.

Jak donosi m.in. „Codzienna”, tuż po katastrofie smoleńskiej służby Donalda Tuska rozpracowywały opozycję, w tym Pana. Jest Pan zaskoczony tymi informacjami?
Nie jestem zaskoczony. Więcej, czuję się zaszczycony! Okazuje się, że jestem człowiekiem, o którym oni nie zapominają. Znajdowałem się na różnych „listach” od 1982 r. Pewna kontynuacja więc jest. Cieszy fakt, że nie zapominają pomimo upływu czasu, że istnieję, że żyję. To jednak budujące, że mieliśmy „ciągłość państwa” od 1982 do 2010 r.

Widzi Pan tę ciągłość?
Jeśli to, co ujawniły media, jest prawdą, to trzeba dokonać pewnych porównań. Jeśli ta sama osoba, Antoni Macierewicz, jest przedmiotem inwigilacji na różnych etapach historii, to coś jest nie tak.

To rzeczywiście zaskakujące, że w państwie socjalistycznym i rzekomo demokratycznym zawsze problemem jest ten sam Antoni Macierewicz. Ale na liście osób inwigilowanych jest również Pana nazwisko, a także nazwiska prawników oraz m.in dziennikarzy Strefy Wolnego Słowa.
No cóż, jeżeli człowiek się zadaje z takimi, a nie innymi środowiskami, to siłą rzeczy musi się liczyć z tym, że „organa ładu i porządku” będą miały na niego baczenie, że będą miały takiego osobnika „na oku”.

Czy miał Pan sygnały, że takie czynności mogą być wobec Pana prowadzone?
Akurat po tej władzy nie można było się spodziewać niczego innego.

Ale Służba Kontrwywiadu Wojskowego, którego jest Pan przecież współtwórcą, była w założeniu powołana do czegoś innego niż inwigilacja środowisk opozycyjnych.
Niby tak. Ale ja zawsze wychodzę z założenia, że „im lepiej służby dbają o obywatela, tym lepiej”. Oczywiście, mówiąc poważnie, SKW nie jest od ścigania cywilów. Ale cóż, w tej firmie pracował mój syn, a Antoni Macierewicz, mój wieloletni klient, ją współtworzył, ja również miałem w tym swój udział.

To wystarczyło?
Nie podlegam co prawda ustawowo pod działania tej służby, nie jestem wojskowym, ale być może siłą rozpędu i mną się zainteresowali. Być może to „dobrzy ludzie”, „dobrzy oficerowie”, wreszcie „dobrzy Polacy”, którzy zwyczajnie się pomylili? Może ktoś im kazał, a oni biedni nie mieli innego wyjścia? Mówiąc poważnie: To skandal.

Co więc Pana zdaniem powinny zrobić władze w obliczu takiego skandalu?
Jeśli żyjemy w kraju demokratycznym, to władze nigdy więcej nie powinny dopuścić do podobnej sytuacji. Nie może nikt porywać się na inwigilację takich podmiotów, środowisk, do których inwigilacji nie jest uprawniony. Ci, którzy naruszyli prawo, powinni zwyczajnie być ścigani.

Czy zamierza Pan jako prawnik podjąć równoległe czynności?
Mówiąc kulturalnie: nie interesuje mnie to. Ani mnie to ziębi, ani grzeje. Ta inwigilacja to było ich zbójeckie prawo.

Dlaczego?
Bo ówczesne państwo im na to pozwalało.

Myśli Pan, że ta sprawa zostanie wyjaśniona do końca?
Jestem spokojny, są przecież organizacje takie jak Komitet Obrony Demokracji, które się na pewno zajmą moim i nie tylko moim problemem (śmiech). Mam nadzieję, że wszyscy „obrońcy demokracji”, oburzeni tym, co zostało ujawnione, zorganizują po pierwsze jakiś pochód, a po drugie oflagują się i położą na styropianie przed kancelarią obecnej premier i będą starali się wymusić, by coś z tym ludźmi zrobiła.

Dziękuję za rozmowę.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Wojciech Mucha