Nie żyjemy w okresie, gdy był „ein Volk, ein Reich i ein Führer” (jeden naród, jedna Rzesza, jeden führer). Kiedy, do diaska, ktoś z rządu przypomni to Martinowi Schulzowi i innym Szwabom? W ostatniej dekadzie pouczanie Polaków przez Niemców i wskazywanie Polsce miejsca w szeregu na scenie międzynarodowej stawały się coraz bardziej ostentacyjne. Niemcy moralizują, jak powinniśmy pisać historię II wojny światowej i jak traktować wschodniego sąsiada. Przypomnę lewicowy dziennik „Neues Deutschland”, który pouczał nas w kwestii obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego i oceny jego sensu – choć minimum przyzwoitości nakazywałoby, aby potomkowie agresorów nie wypowiadali się na ten temat. Z kolei po napaści Putina na Ukrainę były kanclerz Gerhard Schröder wytykał nam, że nie podchodzimy do Rosji racjonalnie, w odróżnieniu od niemieckiego rządu i jego „dalekowzrocznej” postawy, która uniemożliwiła w 2008 r. przyjęcie Ukrainy do NATO. Teraz za zastraszanie Polski w sprawie imigrantów wziął się przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz.
Najwyższa pora na ostrą odpowiedź na niemiecką arogancję. Przecież czasy, gdy Radosław Sikorski jeździł do kanclerz Niemiec i prosił, by objęła przywództwo w Europie, mamy już za sobą?
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Anita Gargas