Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Co dalej z referendum... ami

Prezydent Andrzej Duda poparł pomysł szefa "Solidarności", Piotra Dudy i ogłosił, że zwołuje nowe refer

Prezydent Andrzej Duda poparł pomysł szefa "Solidarności", Piotra Dudy i ogłosił, że zwołuje nowe referendum 25 października, w dniu wyborów parlamentarnych. Jeśli Senat wyrazi zgodę - znajdą się na nim trzy ważne społecznie pytania z wniosków, pod którymi wcześniej zebrano 6 milionów podpisów. W ten sposób prezydent Duda stał się faktycznie - a to obiecywał w kampanii prezydenckiej - "rzecznikiem ważnych projektów obywatelskich". Nie anulując jednocześnie wrześniowego referendum, utrudnia przeciwnikom przedstawianie go, jako "wroga systemu", a środowisku Pawła Kukiza daje szansę na pokazanie realnych możliwości.

"Wierzę w to, że to naród jest najwyższym suwerenem, a głos społeczeństwa, głos Polaków, musi być wysłuchany" - te ostatnie słowa najlepiej oddają sens przekazu pierwszego orędzia prezydenta Andrzeja Dudy. W momencie, gdy mówił o sprawie posyłania do szkół 6-latków, prezydent zwrócił się faktycznie do wszystkich rodziców. "Opinia rodziców domagających się prawa do decydowania o kształcie systemu edukacji w Polsce musi być wysłuchana" - powiedział Duda, podkreślając, że rodzice "najlepiej znają indywidualne potrzeby i możliwości swoich dzieci".

Mamy więc dwa referenda. Jedno 6 września autorstwa Bronisława Komorowskiego, jedno 25 października autorstwa Andrzeja Dudy. O tym pierwszym nawet kolega i oficjalny doradca byłego prezydenta, Henryk Wujec powiedział, że robione było na szybko "w nocy robione, także rano wszyscy się dowiedzieli". Padają w nim trzy pytania:

niekonstytucyjne, czyli niezgodne z konstytucją ("Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej?")
niekonkluzywne, czyli tak sformułowane, że z większszości odpowiedzi "tak", albo "nie" niewiele wynika ("Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?")
i nieaktualne, bo odpowiednia zmiana już została wprowadzona w życie ("Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?")

Drugie referendum  autorstwa nowego prezydenta - które powstało po konsultacji z reprezentantami społecznych komitetów referendalnych i Beatą Szydło, autorką wniosku o rozszerzenie pierwszego referendum o trzy pytania - zdecydowanie ma więcej wspólnego z demokracją niż pomysł Bronisława Komorowskiego. Dlaczego? Ponieważ pod wnioskami ws. ochrony Lasów Państwowych przed prywatyzacją podpisało się ponad 2 mln osób, pod wnioskiem o referendum ws. wydłużenia wieku emerytalnego - 3,5 mln, a wnioskodawcy plebiscytu  ws. wolnego wyboru co do wysyłania 6-latków do szkoły zebrali 500 tys. podpisów. Razem, jakby nie liczyć: 6 milionów.

Ale o co chodzi z tymi lasami?

Dlaczego pytać o prywatyzację, przecież nikt lasów nie chciał i nie chce prywatyzować - argumentuje Platforma Obywatelska. Nieprawda. Słynny projekt zmiany w Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, słynny, bo następnego dnia media mówiły tylko o sałatce prof. Krystyny Pawłowicz - brzmiał w jednym z punktów, faktycznie jak furtka do prywatyzowania lasów. Zwracam uwagę na drugą część zdania. "Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie" - tej treści poprawkę forsowała koalicja PO-PSL, a głosowanie odbyło się o godzinie... 00:44 w środku nocy. Nocna zmiana się nie powiodła, większości konstytucyjnej nie było.

Co ciekawe, uzasadnienie ustawy opierało się na wielu pięknych słowach o potrzebie... ochrony LP przed prywatyzacją, ponieważ "dotychczasowe uregulowania prawne dotyczące lasów wydają się być niewystarczające". Co często się pomija - projekt nie dostał poparcia komisji statutowo-regulaminowej Sejmiku Województwa Podlaskiego, a przedstawicielka Województwa Mazowieckiego, Tamara Borkowska napisała, że "proponowana zmiana Konstytucji nie daje gwarancji ochrony polskich lasów państwowych przed prywatyzacją, ponieważ dokonanie przekształceń własnościowych będzie mogło zostać przeprowadzone poprzez nowelizację odrębnej ustawy" i "nie zabezpiecza polskiego modelu leśnictwa" 

Referendum z mandatem wyborczym

Za pomysłem prezydenta Andrzeja Dudy stoją również jego wyborcy, którzy niedawno (w liczbie ponad 50 proc. wszystkich głosujących) dali mu mandat do rządzenia. W lutym Duda zapowiadał: "J
eżeli Polacy zdecydują się wybrać mnie na urząd prezydenta na pewno będę rzecznikiem ważnych projektów obywatelskich". Tak więc naturalna jest sytuacja, w której prezydent własne deklaracje, po wyborze realizuje. Szczególnie, że mówimy o sytuacji, gdy może coś zrobić tu i teraz, nie oglądając się na większość sejmową. Owszem, w Senacie Platforma również ma większość, ale nikt nie będzie mógł Dudzie zarzucić, że inicjatywy referendalnej nie podjął, że nie stał się - jak zapowiadał - "rzecznikiem ważnych projektów obywatelskich".

To pierwsze referendum, mówiąc politycznie "straciło ojca" i nikt dziś nie chce się do tego dziecka przyznać. Mimo to dojdzie do skutku, kosztować nas będzie 100 mln złotych, a prawdopodobnie nie osiągnie nawet 15-procentowej frekwencji. Na tym jak wypadnie głosowanie 6 września, najgorzej wypadnie Paweł Kukiz, z powodu którego (ze względu na jego świetny, 20-procentowy wynik w I turze wyborów prezydenckich) w ogóle Komorowski na ten pomysł wpadł i w nocy pytania do referendum pisał. Dzięki jednak decyzji prezydenta, PO nie będzie tak łatwo po fiasku wrześniowym - podważyć totalnie sens referendów na przyszłość. Dla wszystkich - jeśli senatorowie dadzą zielone światło - będzie jasne, że 6.09 to tylko "szkolenia", a prawdziwe referendum jest 25 października.

Egzamin już teraz 

Na koniec wracamy do Izby Wyższej, Senatorów, na których rękach spoczywa dziś ogromna odpowiedzialność. W przeciągu dwóch tygodni muszą podjąć decyzję: czy popierają referendum Andrzeja Dudy, czy nie. PO ma 57 senatorów, Prawo i Sprawiedliwość 32 (+1 ze Zjednoczonej Prawicy). Jak zagłosuje  reszta i czy z PO nikt się nie wyłamie? Tu tkwi odpowiedź na pytanie, czy projekt nowego prezydenta ma szanse. Z pewnością senatorom partii rządzącej nie będzie łatwo powiedzieć nie partyjnym poleceniom, ale wcale nie jestem pewien, czy nie będzie trudniej powiedzieć "nie" wnioskowi o referendum z pytaniami, pod którymi zebrano 6 mln podpisów. Z pewnością listy senatorów, którzy oddadzą głos "przeciw", nie bez udziału popierających referendum - trafią do obywateli, którzy 25 października oprócz posłów, wybiorą również senatorów na kolejną kadencję. To będzie ostateczne rozdanie tej gry. Oby koniec końców wygrał w niej obywatel i wzrosła chęć do angażowania się Polaków w życie polityczne.

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira