PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Pokorna do bólu

Od małego oswajała się z cierpieniem i przyjmowaniem za swoją woli Bożej.

Wikipedia
Wikipedia
Od małego oswajała się z cierpieniem i przyjmowaniem za swoją woli Bożej.

Współzałożycielka zgromadzenia Najświętszego Serca Jezusowego Sługa Boża Matka Klara Ludwika Szczęsna urodziła się w Cieszkach, w parafii Lubowidz (ziemia płocka) 18 lipca 1863 r. jako szóste i przedostatnie dziecko w rodzinie Franciszka i Antoni Szczęsnych. Wzrastała w trudnych warunkach. 

Doświadczona cierpieniem i łaską

Jej najstarszy brat Franciszek zginął w wypadku, nim zdołała go zapamiętać. W latach 1855, 1867, 1873, 1894 w powiecie mławskim i okolicach szalały epidemie malarii, cholery, szkarlatyny i odry. Powszechna była też gruźlica. To ona odebrała Ludwice najmłodszego brata Ignacego. Smutek rodziców odbijał się na dzieciach, zwłaszcza na wrażliwej, najmłodszej przed Ignacym siostrze. Bóg jednak zesłał jej pocieszenie. 

Niedaleko od Cieszek jest sanktuarium Matki Bożej i św. Antoniego w Żurominie, który należał do parafii Lubowidz i dopiero w 1908 r. została erygowana tam osobna parafia. W 1704 r. nieznany z imienia i nazwiska żołnierz uczestnik Wojny Północnej ofiarował chłopu nazwiskiem Błoch obraz przedstawiający Pana Jezusa, Matkę Bożą i św. Antoniego z Padwy. Został on przez Żuromińskiego księdza ze czcią umieszczony na głównym ołtarzu drewnianego kościoła a miejscowi otaczali go modlitwą. Wiadomo, że wielokrotnie pielgrzymowała tam Ludwika. Pan nie oszczędził jej cierpień ale dał siłę, żeby je znosić. Miała zaledwie 12 lat, gdy obumarła ją matka, a ojciec ożenił się z kobietą starszą zaledwie pięć lat od dziewczyny. Rodzic nie widział powodu, by znosić jeszcze jedną gębę do wyżywienia, dlatego w niefrasobliwych słowach nakłaniał córkę do małżeństwa. Ludwika jednak zbyt wyraźnie słyszała głos powołania. Zniknęła z domu i znalazła schronienie u krewnych w Mławie. By nie być im ciężarem, zarabiała na chleb szyciem. Martwiła się, czy nie popełniła grzechu nieposłuszeństwa wobec ojca, ale skoro przystąpiła do bierzmowania poprzedzonego spowiedzią, grzech ten, jeżeli był, musiał zostać jej odpuszczony. 

Życie w ukryciu

Ukaz carski z 8 listopada 1864 r. zapoczątkował likwidację życia zakonnego w Królestwie Polskim. Tak pisał o tej sytuacji ordynariusz płocki Wincenty Popiel w specjalnym liście pasterskim: Kościół katolicki to płodna matka wydająca ciągle nowe zgromadzenia dla zbawienia ludzi. Ileż to razy, gdy świat zdał się o Bogu zapominać, pojawia się na raz człowiek cichy, wielki miłośnik Boga i ludzi. Bóg posyła mu towarzyszów, inni idą w jego ślady, poddają się jego kierownictwu, przepisują sobie sposób życia i oto powstaje nowy zakon, nowa reguła, którą kościół w mądrości swojej rozważa, popiera i zatwierdza. Człowiekiem, którego hierarcha miał na myśli, był bł. ojciec Honorat Koźmiński. W ukrytym życiu Jezusa i Maryi w Nazarecie odnalazł wzór i pomysł dla nowej formacji zakonnej bezhabitowej. 

W sierpniu 1885 r. Ludwika uczestniczyła w rekolekcjach dla dziewcząt prowadzonych przez błogosławionego. Jeszcze w ich trakcie poprosiła o przyjęcie do zgromadzenia bezhabitowego Sług Jezusa w założonym przez matkę Eleonorę Matylewską domu ukrywającym się pod szyldem pracowni krawieckiej. Zadaniem zgromadzenia była opieka nad służącymi. Pokornie, bez śladu karcenia i pouczania Ludwika, nosiła wtedy imię Honorata, uczyła dziewczęta prawd wiary i życia religijnego, nie zapominając o polskiej kulturze. Działo się to w głębokiej konspiracji, jednak ochrana wpadła na jej trop. Musiała więc uciekać do Krakowa.

Idee bł. Honorata podjął wyniesiony później na ołtarze jako święty ks. prof. Józef Sebastian Pelczar. Stworzył on przytulisko dla młodzieży pracującej i dla służących. Założyciel uważał jednak, że do tej pracy potrzebne są zakonnice. Tak znalazła się tam siostra Ludwika. W końcu po wielu modlitwach razem z księdzem Pelczarem za zgodą władz założyli oni zgromadzenie zakonne pod nazwą Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego. W Galicji życie zakonne nie było represjonowane, tak więc 2 lipca 1894 r. siostra Ludwika Szczęsna otrzymała imię Klara i jednak upragniony habit. 

Wnosiła pokój i radość

Profesję zakonną pierwszą a zarazem wieczystą złożyła rok później. Dwukrotnie w czasie kapituły generalnej zgromadzenia wybierana przełożoną generalną. 

Wciąż troszczyła się o rozwój zgromadzenia czyniąc to skromnie i bez rozgłosu. Już w dniu jej profesji zakonnej został poświęcony kamień węgielny pod budowę nowego domu w Krakowie przy ulicy Gancarskiej na parceli ofiarowanej przez księżnę Wandę Jabłonowską. W tym samym 1885 r. siostry rozpoczęły posługę w przytulisku dla służących we Lwowie. Podobne powstało też w Zakopanem. W czasie I wojny światowej zakonnice pracowały w szpitalach wojskowych w Tarnowie, Bielsku, Chełmie, Lublinie, Rzeszowie, Wadowicach. Wcześnie, bo w 1905 r. siostry zaczęły pracować w Alzacji wspomagając polskie dziewczęta wyjeżdżające do roboty w tamtejszych fabrykach. Dane statystyczne z roku 1915 podają, że oprócz domu głównego w Krakowie było dwadzieścia placówek, a w nich 187 sióstr.

Zawsze była słabego zdrowia. W 1903 r. wykryto u niej nowotwór, ale operację na jej prośbę przełożono. Nadal wizytowała domy zgromadzenia, w tym także te w Alzacji. Nie oszczędzała się i nigdy nie narzekała. Siostry wymusiły na niej w 1907 r. pielgrzymkę do Lourdes z prośbą o łaskę zdrowia. Tak uzyskała jeszcze trzy lata aktywnego życia. Po operacji w październiku 1910 r. po krótkiej rekonwalescencji znów wróciła do pracy. Zmarła 7 lutego 1916 r. w Krakowie, a 25 marca 1995 r. został rozpoczęty jej proces beatyfikacyjny.

– Swoją postawą służebną wobec bliźnich – pisze jej biografka s. Olga Ewa Podsadnia – wnosiła wszędzie pokój i radość – „by miłość była znana i kochana”. Modlitwa była jej twierdzą obronną ducha i ogniskiem rozpalającym zarówno ogień miłości bożej jak i gorliwość o duszę. Inną wskazówką życia duchowego była pokuta rozumiana jako radosne dążenia do przemiany. Uczyła, że należy całkowicie odmienić grzeszne życie, wziąć się do surowej pokuty, znienawidzić grzechy i występki, żeby żyjąc duchem św. Franciszka odznaczać się seraficzną miłością Boga, duchem poświęcenia dla wszystkich w poczuciu powszechnego braterstwa. Szczególnie miłowała ubóstwo, które sprawia, że jedynym bogactwem duszy staje się sam Bóg.

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska