W rozmowie z Markiem Belką Bartłomiej Sienkiewicz chwalił się, jak utrudnił konferencję prasową Andrzeja Seremeta, po czym prokurator generalny wyznaczył „odpowiedni” zespół prokuratorów do walki z rasistowskimi „kibolami”: „Zwołałem wszystkie media i kazałem czekać, aż będzie wtedy wchodził do ministerstwa, a nie kiedy będzie wychodził. W związku z tym on przeszedł przez szpaler 50 dziennikarzy, kabel, fleszy itd. […] Bardzo szybko i zgrabnie uzgodniliśmy zatem, że oddeleguje odpowiednich prokuratorów we wszystkich prokuraturach [...]”.
Z kolei Marek Belka prawdopodobnie protegował dwóch oficerów, którzy dotąd nie zrobili wielkiej kariery w służbach specjalnych. Można mówić, że chwalił umiejętności znanych sobie młodych funkcjonariuszy. Problem w tym, że wygląda to na sugestię kierowaną do kogoś, kto jest w stanie pomóc oficerom w uzyskaniu awansu. Czy szef banku centralnego może prowadzić negocjacje polityczne, nie unikając dodatkowo rozmowy o personaliach?
Pomijając interes osoby, która odpala jedną z największych afer w historii III RP, ludzie ze świecznika mogą mieć pretensje tylko do siebie. Gdyby nie „dealowali” przy restauracyjnym stole, nie byłoby całego skandalu.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Grzegorz Wszołek