Skała Papieska na krakowskich Błoniach, która w środę została sprofanowana, znajduje się o kilkaset metrów od pomników Danuty Siedzikówny „Inki” i Ryszarda Kuklińskiego, które wcześniej też próbowano zniszczyć
. Widziałem w środę ślady tej ostatniej prowokacji i nie wierzyłem własnym oczom. Trudno bowiem uwierzyć w coś, co jest czystym złem. Zwykle wolimy więc sobie takie wypadki tłumaczyć jako wybryki szaleńców, rodzaj głupiej zabawy – jak ks. Boniecki tłumaczył Nergala – lub odwrócony idealizm kogoś, kto atakuje, bo w zaślepieniu myśli, że w ten sposób walczy z czymś lub o coś. Ale w wypadku aktów wandalizmu na Błoniach nie wchodzi w grę ani szaleństwo, bo wyraźnie wykalkulowano ich miejsce i czas, ani zabawa, ani ideologia. Atak na wszystkie te pomniki to po prostu bezpośredni przejaw zła, które jest tak wielkie, że nie potrafi przejść obojętnie obok znaków najwyższego poświęcenia, niewinności czy – jak w wypadku papieskiego ołtarza – dobra, które zwyciężyło.
Zło ujawniające się w czystej postaci osłabia się jednak, bo jest nie do obrony. Nie możemy mu współczuć jako chorobie psychicznej, bagatelizować go jako zabawy ani usprawiedliwiać jako formy protestu.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Andrzej Waśko